Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ocenił, że te założenia są bardzo optymistyczne. Dodał jednocześnie, że bardzo by chciał, żeby to się udało. Z kolei były szef SLD Grzegorz Napieralski uważa, że to bujda.
W prognozach zawartych w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa 2011-2014, resort finansów przyjął, że w tym roku dług publiczny wyniesie 52,7 proc. produktu krajowego brutto, a w 2012 - 51,9 proc. Czyli nie przekroczy progów ostrożnościowych, zapisach w konstytucji.
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że najbardziej istotna zmiana w projekcie budżetu na 2012 rok, w stosunku do założeń przyjętych wiosną, dotyczy obniżenia dochodów, które były przewidywane z nowego podatku - akcyzy na węgiel. Ma on być wprowadzony w przyszłym roku z uwagi na wymogi prawa unijnego.
- Zastosujemy maksymalnie możliwe zwolnienia i wyłączenia z tego podatku. Skutek jest taki, że dochody będą w przyszłym roku z tego tytułu mniejsze o 2 mld zł. Zastąpimy ten ubytek wyższymi dochodami z udziałów Skarbu Państwa w spółkach różnego rodzaju -podkreślił minister finansów.
Zasypywanie dziury
Minister Rostowski odniósł się również do ocen ekonomistów, że zakładany w projekcie budżetu wzrostu PKB na poziomie 4 proc. jest zbyt optymistyczny. - Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, to projekcje są różne. Najbardziej pesymistyczna prognoza jaką znam mówi, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku byłby na poziomie 2,9 proc., ale jest też kilka prognoz, że wzrost będzie 4-proc., tak jak my przewidujemy - ocenił Rostowski.
| Skąd się bierze inflacja? |
![]() |
Do optymizmu upoważniają wskaźniki, które będą osiągnięte jeszcze w tym roku. Tegoroczny deficyt może być mniejszy o 10 mld zł. Jak poinformowało Ministerstwo Finansów, po dziewięciu miesiącach 2011 roku w kasie państwa brakowało prawie 22 mld zł, zamiast zakładanych 37 mld.
Zaplanowany wstępnie na 35 mld zł deficyt w przyszłorocznym budżecie może być w rzeczywistości dużo niższy, a nawet może nie być go wcale, gdyby spełniły się najbardziej optymistyczne scenariusze - czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Wszystko za sprawą zysku z Narodowego Banku Polskiego. Jacek Rostowski założył, że nie dostanie z banku centralnego nawet złotego. Tymczasem NBP może przekazać budżetowi od kilku do nawet 30 mld zł.
Eksperci, na których powołuje się gazeta, twierdzą, że zysk NBP będzie rekordowy. - NBP obraca 100 mld dol., czyli 300 mld zł. Przy średniej stopie zysku 4 proc. da to 12 mld zł przychodów minus koszty działań NBP - wylicza Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
Kolejnym możliwym źródłem zysku jest zmiana liczonej w złotych wyceny rezerw walutowych. - Była silna deprecjacja naszej waluty. W jej wyniku o blisko 30 mld zł wzrosła wartość walut tworzących rezerwy. A to polepszy wynik finansowy NBP i da budżetowi wynoszący nawet 25 mld zł zysk - mówi „DGP” Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Mimo różnych szacunków, wszyscy ekonomiści zgadzają się, że na pewno zysk NBP, czy wyniesie 6 czy 25 mld zł, będzie grał dużą rolę w realizacji przyszłorocznego budżetu. - Nawet jeśli nie będzie to suma dwucyfrowa, to i tak będzie to spory zastrzyk gotówki, który ułatwi, tak jak w tym roku, realizację budżetu - uważa Jakub Borowski.
Restrykcje UE
Komisja Europejska proponuje, by krajom, łamiącym dyscyplinę finansów publicznych, zabierać dostęp do funduszy strukturalnych. Ta kara ma grozić wszystkim, a nie tylko strefie euro, jak chciał Berlin. Jeżeli sprawdzą się nasze prognozy, dotyczące finansów publicznych w roku przyszłym, te restrykcje będą dla nas niestraszne.
Informacje w tej sprawie potwierdził szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przy okazji konferencji z kanclerz Angelą Merkel. - Chcemy, by fundusze strukturalne wsparły nasze wysiłki, by wzmocnić dyscyplinę fiskalną i reformy. Chcemy zrobić z nich narzędzie dla konkurencyjności i wzrostu w Europie - oświadczył.
![]() | Co się dzieje ze strefą euro? |
Według obecnie obowiązujących reguł Paktu Stabilności i Wzrostu, niesubordynowanym krajom już teraz można odbierać środki unijne, ale tylko z Funduszu Spójności. Z tego narzędzia jak dotąd nigdy nie skorzystano, mimo że na przykład Grecja od lat łamała zasady dyscypliny budżetowej.
Zgodnie z projektem, KE proponuje na lata 2014-2020 sumę 376 mld euro na politykę spójności, z czego aż 162,6 mld euro ma trafić do regionów najbiedniejszych o PKB mniejszym niż 75 proc. średniej unijnej. Dla regionów bogatszych, które przekroczą próg (co w niedalekiej przyszłości będzie dotyczyć Mazowieckiego), mają być zapewnione specjalne środki przejściowe (38,9 mld euro). Dla najbogatszych regionów ze średnią powyżej 90 proc. KE proponuje 53 mld euro. Ponadto 68,7 mld euro ma być przeznaczone na Fundusz Spójności na duże inwestycje w krajach o PKB poniżej 90 proc. średniej unijnej.
KE zaproponuje też wyznaczenie limitu absorpcji funduszy przez dany kraj na 2,5 proc. jego PKB. To, ile ostatecznie Polska dostanie, będzie więc zależeć także od tempa jej wzrostu w latach 2014-2020. Nieoficjalnie, opierając się na długoterminowych prognozach, KE szacuje, że w przypadku Polski może to być nawet ponad 80 mld euro.
A jednak się kręci
- Produkcja przemysłowa we wrześniu wzrosła o 7,7 proc. rok do roku i 13 proc. miesiąc do miesiąca - poinformował Główny Urząd Statystyczny. Prognozy mówiły, że wskaźnik r/r wyniesie niecałe 5 proc. Już sierpniowy wzrost był dla ekspertów niemałym zaskoczeniem. Mówiło się o jednorazowym łucie szczęścia i co do wrześniowych danych, zwłaszcza w świetle hamowania globalnej gospodarki, nie pozostawiano złudzeń. Okazało się, że znów niesłusznie.
Według ekspertów, dobrym wynikom produkcji może sprzyjać słaby złoty i zawarte wcześniej umowy. Polskie firmy przygotowane są na drugą falę kryzysu. Spłaciły większość zobowiązań wobec pracowników. W tej dziedzinie sytuacja jest najlepsza od dziesięciu lat. Rosną też zasoby na firmowych kontach. Eksperci banku Millenium podkreślają jednak, że lepsze od oczekiwań dane o produkcji przemysłowej nie zmieniają oceny perspektyw na przyszłość, która w dalszym ciągu pozostaje niepewna. - Wyhamowanie koniunktury jest nieuniknione, choć powinno być ono nie tak głębokie jak w roku 2009. Utrzymujemy nasze prognozy wzrostu gospodarczego, który w tym roku wyniesie 4,0 proc., natomiast w przyszłym wyhamuje do 3,2 proc. W samym trzecim kwartale dynamika PKB powinna wyhamować tylko nieznacznie w stosunku do 4,3 proc. w drugim kwartale - napisano.
W czasie kampanii wyborczej wiele mówiono o profitach z eksploatacji gazu łupkowego w Polsce. Może to przynieść ponad 5 mld zł rocznie do kasy państwa i około 2 mld zł gminom. Na razie jednak nie ma żadnej pewności, że tak się stanie. Lepiej więc liczyć na to, co już mamy i co należy jak najlepiej wykorzystać.
Cezary Rybski























































