

Bank Anglii podjął działania ukierunkowane na ochłodzenie rynku nieruchomości. To odpowiedź na coraz większe zagrożenie, jakie dla sektora finansowego i całej gospodarki rodzi puchnąca bańka mieszkaniowa.
Komitet Polityki Finansowej zadecydował, że od października limit kredytów mieszkaniowych wyniesie 4,5-krotność rocznych dochodów gospodarstwa domowego. Regulacja obejmie 85% nowych kredytów mieszkaniowych.
Działania podjęte przez władze monetarne stanowią odpowiedź na sytuację na rynku nieruchomości w Wielkiej Brytanii. W Londynie mieszkania drożeją w tempie nawet 20% rok do roku. Z kolei przeciętnie na Wyspach nieruchomości drożeją w tempie mniej więcej 10%.
Komitet Polityki Finansowej zaznaczył jednak, że nie istnieje bliskie zagrożenie dla stabilności ani brytyjskiej gospodarki, ani sektora finansowego. Zdecydowana działania mają jednak wykluczyć możliwość takiego scenariusza w przyszłości. Cel ma zostać osiągnięty dzięki niedopuszczeniu do nadmiernego zadłużenia gospodarstw domowych.
Brytyjski rynek nieruchomości rośnie dynamicznie po kryzysie finansowym. Głównym paliwem napędzającym ceny mieszkań były pieniądze pochodzące z Banku Anglii, który wprowadził zerowe stopy procentowe, uruchomił skup aktywów oraz program wpierania kredytów mieszkaniowych.
Zacieśnienie warunków kredytowych w Wielkie Brytanii znalazło przełożenie na umocnienie funta. Kurs GBP/USD rośnie do 1,7025 dolara po trzech dniach spadku. Z kolei kurs GBP/PLN idzie do góry do 5,1750 złotego po spadku poniżej 5,15 zł.
Komentarz eksperta
Owoce drukowania pieniędzy
Sytuacja na brytyjskim rynku nieruchomości jest owocem antykryzysowych narzędzi zastosowanych przez Bank Anglii. Brytyjczycy – podobnie jak Amerykanie i Japończycy – w odpowiedzi na kryzys prowadzili politykę zerowych stóp procentowych i skupu aktywów.
Chociaż początkowo bezprecedensowe złagodzenie polityki pieniężnej miało korzystny wpływ na gospodarkę, to jednak w miarę upływu czasu zaczęły pojawiać się problemy. Zalew taniego pieniądza znalazł ujście na rynku nieruchomości, na nowo windując ceny do rekordowych poziomów. Bankom centralnym widocznie nie przeszkadzał fakt, że poprzedni kryzys miał swój początek na rynku nieruchomości.
/rm



















































