Wykonawcą Autostrady A2 jest Autostrada Wielkopolska S.A., spółka w której największe udziały mają spółki należące do Jana Kulczyka. Konstrukcja budowanego odcinka nie ma tzw. konstrukcji docelowej, co oznacza, że za kilka lat trzeba będzie pogrubić warstwę asfaltu.
Z powodu zbyt cienkiej warstwy asfaltu odcinek autostrady objęty koncesją nie spełnia norm, ale Autostrada Wielkopolska nie złamała prawa. W 1999 r. ówczesny minister Tadeusz Syryjczyk podpisał aneks do umowy, zezwalający firmie na to, by wybudowana droga była w pierwszych latach cieńsza. Nawierzchnia miała zostać pogrubiona jak przejedzie po niej odpowiednia ilość samochodów. Aneks ten pozwolił firmie zaoszczędzić na budowie. Spółka miała najpierw zacząć zarabiać na nowej drodze, a po kilku latach za odłożone środki pogrubić autostradę.
Specjaliści na co dzień zajmujący się budową autostrad nie wróżą zbyt dobrze nowej budowie. Uważają, że remont będzie konieczny o wiele szybciej niż pierwotnie zakładano, zwłaszcza, że od września nastąpiło podwojenie ciężkiego ruchu na A2. Niewykluczone więc, że już niedługo na płatnej trasie pojawią się pierwsze roboty.
- Nikt nie mógł przewidzieć takiego scenariusza - uważa Andrzej Patalas, prezes Autostrady Wielkopolskiej SA - Już teraz musimy gromadzić środki na remonty. Ale na szczęście większy ruch to także większy zysk z opłat.
Co ciekawe, prywatna autostrada kosztuje znacznie więcej niż państwowa, zbudowana zgodnie z normami.
Odcinek A2 z Konina do Nowego Tomyśla w 2037 r. przejdzie na własność państwa. Pozostaje postawić pytanie czy w spadku po Autostradzie Wielkopolskiej dostaniemy zniszczoną autostradę? Niby spółka zobowiązana jest do prowadzenia badań nawierzchni i jej remontów w okresie obowiązywania koncesji, jednak częstotliwość tych robót w umowie ujęta jest to w dość enigmatyczny sposób – „ w razie konieczności”.
J.B.
Na podstawie: „Gazeta Wyborcza”























































