Święte słowa. Absolutna prawda. Chodzi o określenie pewnego mechanizmu, który będzie obowiązywać. Jak będzie zysk, będzie wypłata, a jak strata, będzie "0". To kwestia cierpliwości inwestora, jak długo zechce znosić stratę i trzymać akcje spółki. Jeżeli bedzie widział w niej potencjał, to będzie trwał na posterunku, a jeżeli nie, to da sobie z nią spokój i sprzeda akcje. Oczywiście pogrążając kurs akcji, bo ich płynność jest b. marna. A teraz to nie wiadomo o co chodzi. Niby trzymamy kciuki za Zarząd, żeby jego plany się powiodły, ale jak już będzie sukces, to co dalej? Będziemy mieli coś z tego, czy zostaną nakreślowne następne wpaniałe plany, a my nadal, wniebowzięci, będziemy trzymać kciuki? Nie tak 3 lata temu był opisywany interes ludzi, którzy kupowali akcje serii "B".