Twoje słowa mile łechcą moje ego.
Tym niemniej nie czuję żadnej satysfakcji, bo BOMI było tak przewidywalną spółką.
Już 15. listopada 2010 - po ogłoszeniu wyników za Q3 - gdy wywalił 100 mln strat wysłał sygnał alarmowy.
Gdyby to się stało z powodu trzęsienia ziemi, no to O.K.
Bomi prowadził prosty, jednokierunkowy interes. Każdy mógł na bieżąco śledzić, jak mu idzie, odwiedzając jego sklepy.
Do tego tyle sygnałów ostrzegawczych.
Pomysł z franczyzą.
Przecież to było od samego początku wiadomo, że to jest ściema.
Przejrzeć parę bilansów innych spółek sklepowych, zajrzeć na forum ajentów wtopionych w Żabkę i wszystko wiadomo, jaki jest stosunek zysku netto do przychodów ze sprzedaży.
Na forum (wrzesień?) zawitał Rabatowy (człowiek z branży, ze środka firmy), który potwierdził moje kalkulacje. Jaka była reakcja bomifanów? "Rabatowy nie mów jemu nic!" . Nawet zaczęli go straszyć paragrafami związanymi z ujawnieniem informacji niejawnych.
Tym czasem Rabatowy potwierdził (nie wprost oczywiście, bo potwierdził tylko moje kalkulacje dotyczące rentowności netto) to, czego się spodziewałem. Aby wypełnić warunki układu, to Bomi musiałoby Cierpiszowi zabierać grubo ponad połowę zysku netto nie dając de facto nic w zamian.
Ostatni sygnał alarmowy?
"ja" wrócił z walnego i się ekscytował, że zdarzy się znaczące wydarzenie. Nie chciał ujawnić, co ma się zdarzyć, jakkolwiek po fakcie okazało się, że wiedział dokładnie. Chodziło o to, że Grzybowski na walnym przyrzekł, że wyda oświadczenie, że obejmie warranty. I Grzybowski wydał oświadczenie: "w przypadku... [...] ewentualnie...".
No, przecież po takim oświadczeniu, przyrzeczonym na walnym o innej treści, to tylko wiać!