@ Zdzichu, AMA
"... jeszcze nie słyszałem by ktoś kupował panele bo mają jakiś certyfikat"
Certyfikat TUV to nie jest kolejna nagroda dla Olgi za ładną buzię, przyznawana przez "Fifarafa Center Club". Każdy produkt elektroniczny musi być ocertyfikowany, jeśli jego producent chce sprzedawać go w dużej ilości w różnych częściach świata. Jako zadanie domowe, proszę sprawdź sobie obudowy zasilaczy do TV, laptopa, ładowarki, tabliczkę pralki lodówki. Jeśli posiadasz te produkty od poważnych znanych producentów, to napewno znajdziesz na tabliczkach znamionowych różne dziwne znaczki jak np. CE, UL, CCC, CSA, i nawet TUV też może tam będzie. Te znaczki wystawiane są przez agencje zajmujące się testowaniem jakości, gdy dany produkt przejdzie pomyślnie ich wymagające testy. To właśnie dzięki tym certyfikatom, sprzęt nie tylko jest dopuszczony do sprzedaży ale przede wszystkim jest zapewnieniem dla kupującego, że został zaprojektowany i wyprodukowany w taki sposób, że po podpięciu do gniazdka nie wybuchnie Ci prosto w twarz, nie zrobi pożaru gdy jesteś w pracy i nie zabije Cię gdy sie go dotkniesz. Dla odmiany wiele chińskich produktów za 5 zł z "Kiosku Ruchu" takich certyfikatów nie ma i dlatego nie raz pewnie zdarzyło Ci się, że tak owy produkt rozleciał Ci się w rękach przy pierwszym wyjęciu z opakowania, tuż po jego kupnie, albo można pooglądąć na yt długie kompilacje filmików pokazujące np. palące się e-hulajnogi, wybuchające e-papierosy, czy inną eksplodującą elektronikę, gdzieś w Chinach kontynentalnych. Jestem pewien, że te chińskie produkty, żadnych certyfikatów jakości nie miały. Czy można zrobić dobry produkt i nie mieć na niego certyfikatu? Jasne, tylko że gdy ktoś chce sprzedać swój produkt jako część do większego produktu lub systemu, to duży producent tego większego produktu/systemu zadaje pytanie temu sprzedającemu: "Ok, ale jaką ja mam gwarancję, że Twój produkt jest rzetelny i będzie u mnie działał prawidłowo?" Wtedy sprzedający pokazuje certyfikat jakości i ton rozmowy zaczyna być między kontrahentami sympatyczniejszy. I w takiej właśnie sytuacji jest obecnie Saule, dzięki posiadaniu certyfikatu TUV. Bogini nie chce produkować kolejnych paneli do ozdoby dachów naszych domów, tylko do integracji ich w innych produktach. Dlatego Saule musi blisko współpracować z innymi producentami różnych dóbr aby móc skutecznie wbudować perovskity w ich produkty i certyfikat TUV otwiera Saule drzwi do takich negocjacji i inicjacji współpracy z potencjalnymi przyszłymi klientami. Dlatego certyfikat TUV jest KLUCZOWY dla Saule i daje nadzieje na rozwój i powodzenie
"Klienta końcowego interesuje stosunek Wat/cena"
Masz rację, a ważnym parametrem w tej relacji jest sprawność energetyczna ogniwa PV. Z tego co się orientuję, to perovskity Saule mają ok 25%, klasyczne panele na dachch stosunkowo nowe 17%-20%, stare panele 15 lat temu miały ok 12%-15%, a najnowsze technologie PV (chyba właśnie perowskitowe) w laboratoryjnych warunkach dochodzą do 30%. Czyli inaczej mówiąc, dla perowskitów Saule, gdy 100W energii słonecznej pada na ich perowskit to jest on w stanie wyprodukować JEDYNIE 25W energii elektrycznej. Na tą chwilę jest to uważane za świetny rezultat ale zdajmy sobie sprawę, że pozostałe 75W ze słońca jest NIEWYKORZYSTANE. To pokazuje jak wiele jeszcze jest do zrobienia i jak technologia PV jest perspektywiczna w wytwarzaniu energii elektrycznej. Pomyślmy co będzie, gdy kiedyś panele dadzą 50% albo 70% a może kiedyś 90% sprawności i będą mogłyby być produkowane w rozsądnej cenie? Wtedy ludzkość doświadczy kolejnej rewolucji, gdzie każdy będzie mógł sobie wyprodukować tyle energi ile chce, kiedy chce, używając stosunkowo niewielkich urządzeń, nawet w pochmurny dzień, a kto wie, może nawet uzyska trochę watów w księżycową jasną noc ;) Dlatego technologia PV jest bardzo ale to bardzo perspektywiczna i warto się jej przyglądać choć jak na razie jej rozwój jest stosunkowo powolny ale może właśnie perowskity to zmienią.
"Wbijcie sobie to do głowy że bum na panele i fotowoltaike już jest za nami"
"To powiadasz, że bum na OZE się skończył?
On się jeszcze nawet nie zaczął:-)"
Wydaje mi się, że oboje macie racje i równocześnie mylicie się, w zależności od tego co macie na myśli ;) W mojej ocenie, jak już wspomniałem, na chwilę obecną technologia jest MAŁOSPRAWNA, a więc daje mało Watów za wysoką cenę i nikt normalny nie kupiłby panelu PV na swój dach, po cenie rynkowej, bo zwyczajnie się to nie opłaca. Jak już napisałem wyżej, jak na tą chwilę ciężko jest wycisnąć więcej Watów z obecnej technologii PV, to aby zrobić panele atrakcyjnymi dla kupujących trzeba jakoś obniżyć ich cenę. Jako, że eko-sekciarskwo jest jedną z obecnie dominujących ideii Uni (anty)Europejskiej, toteż rządy poszczególnych krajów nietylko chcą ale wręcz mają nakazane aby dotować energie odnawialne w tym PV. Dzięki temu rząd dopłacając do każdego panelu (poprzez zwrot części kwoty kupującemu lub dotując producenta i nakazując mu niższą cene sprzedaży) i wtedy gdy cena jest niższa to relacja Wat/cena staje się atrakcyjniejsza i po dokładniejszym policzniu "Kowalski" dochodzi do wniosku, że "kurde, opłaca się" i leci do sklepu kupić "se" panele. Za "Kowalskim", do sklepu leci "Nowak" i inni bo też policzyli, że się im opłaca i w ten sposób powstał "BUM" na fotowoltaikę, którego byliśmy świadkami w ostatnich kilku latach. Problem polega na tym, że rząd ma tyle pieniędzy ile ma (albo ile może pożyczyć od pożyczkodawców) i jak się kiesa opróżni, to zakręca kurek z pieniędzmi, przestaje dotować, cena paneli idzie do góry i znowu relacja Wat/cena staje się niekorzystna w związku z tym popyt maleje i bum się kończy, czego w ostatnich 2-3 latach jesteśmy świadkami. Czy najlbliższym czasie znowu będzie bum? To zależy: jak rządy znowu zaczną dopłacać to tak, jak nie to nie będzie. Czy rząd będzie dopłacał? To zależy: jak będzie wzrost gospodarczy to może tak, jak będzie spowolnienie/kryzys to raczej nie.
Jednak sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby technologia ruszyła do przodu dając większy uzysk energetyczny z panelu PV (opisany wcześniej wzrost sprawności) i umożliwiając produkcję takiego panelu w rozsądnej cenie. Wtedy żadne dotacje rządowe nie byłyby potrzebne, bo cena wolnorynkowa byłaby sama z siebie na tyle atrakcyjna, że każdemu opłacałoby się kupno. To tak jak z samochodami w USA 100 lat temu. Amerykę zalały samochody nie dlatego, że rząd USA dotował ich produkcję, tylko dlatego, że Henry Ford wymyślił sposób jak tanio wyprodukować dobry samochód, na który było stać nawet mniej zamożnych przedstawicieli klasy średniej. To samo musi się stać w przypadku paneli PV aby nastał kolejny trwały bum i uważam, że kiedyś się stanie ale czy za 5, 10, 50 czy 100 lat, tego nikt nie wie. A może w grudniu po południu Olga wyskoczy z jakimś "brejk-niusem" że Saule stworzyło jakiegoś "gejmczendżera"? Ja trzymam za nią kciuki i mam nadzieję, że jej się uda :)
Suma sumarum, ja obstawiam, że w krótkim-średnim terminie bum jest mało prawdopodobny ale w długim jest możliwy i to trwale, aż do naturalnego nasycenia rynku. Wszystko zależy od decyzji rządów i postępów technologi PV.
Na koniec jeszcze jedno odnośnie etyki Saule, bo wielu zarzuca, że to drugi Theranos. Osobiście nie zgadzam się. Olga nie wymyśliła perowskitu na blacie kuchennym u siebie w domu, tylko na jednym z uniwersytetów. MIT przyznał jej nagrodę za wynalezioną przez nią metodę produkcji perowskitów. Te dokonania zostały przeniesione do Saule dzięki współpracy z Krychem i Kupczunasem i dalej rozwiajane, aż do dnia dzisiejszego. Niestety, tak działająca firma składa się głównie, z działu R&D, który generuje duże koszty, szczególnie na wczesnym etapie działalności, m.in. poprzez zatrudnienie najlepszych fachowców w dziedzinie, których Olga twierdzi, że posiada. Nie ma za to produkcji, która dawałaby szansę na wypracowanie zysku, poprzez wytowrzenie gotowego produktu, który możnaby sprzedać. Przed tym etapem stoi teraz Saule i mam nadzieję, że dadzą radę.
Kończę, bo mi palce spuchły :]