Forum Giełda +Dodaj wątek
Opublikowano przy kursie:  0,30 zł , zmiana od tamtej pory: 0,00%

CZY MOZNA WYGRAĆ Z CFI? Artykuł z wyborczej. To jest na komisję śledczą

Zgłoś do moderatora
PRZYPOMINAM PO RAZ KOLEJNY ŻE CFI I SPÓŁKI ZALEŻNE OD ADAMA K. SĄ ODPOWIEDZIALNE ZA WYBÓR OBECNEJ RN ORAZ ZA WYBÓR PAWŁA PALUCHOWSKIEGO.
WYPROWADZONE PIENIĄDZE Z ORSS 92 MLN ZŁ TRAFIŁY DO RESTATA INVESTMENT Z GIBRALTARU POWIĄZANEJ Z ADAMEM.K.
P.S poniżej bardzo dogłębny artykuł odnośnie CFI. W skrócie to kupują na przetargach zabytkowe kamienice i czekają aż się zawalą po to żeby mieć cenny grunt, zamiast zabezpieczyć je. Oczywiście organy Państwa bezradne.
Przeczytajcie sobie bardzo uważnie.
Pozdrawiam

http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,44788,19510371,lodzkie-zabytki-popadaja-w-ruine-czy-mozna-wygrac-z-cfi.html
Co najmniej 20 zabytkowych budynków w Łodzi należy do firmy CFI. Niektóre już się zawaliły, inne niszczeją. I niewiele pomagają interwencje policji, nadzoru budowlanego czy konserwatora.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Mia100 Remontów: nie zdążyli w 2015, dokończą w 2016 r.

Poniedziałek, 23 listopada 2015 roku, kilkanaście minut po godz. 14. W centrum Łodzi rozlega się huk. Wali się frontowa ściana zabytkowej kamienicy przy ul. Sienkiewicza 47.

Przyjeżdża straż pożarna, policja, pogotowie. W środku jest pięć osób. Trzy wychodzą same, dwie trzeba ewakuować. - Wszystko działo się bardzo szybko. Zorientowałem się, że budynek się wali, i próbowałem wyjść, ale drzwi były zasypane. Bardzo się bałem - opowiada Grzegorz Staniszewski, jeden z uratowanych mężczyzn.
Dziura w ścianie
W budynku trwał remont, który trudno nazwać profesjonalnym. Wybita w ścianie dziura ułatwiająca wyrzucanie gruzu była tego zauważalnym dowodem.

- Można było przewidzieć, że ściana się zawali - ocenia Wojciech Grochowalski, właściciel znajdującej się w pobliżu firmy Papier Service. - Raz podszedłem do tej dziury i widziałem, że nie ma żadnych podtrzymujących stempli. Zapewne wybili ją tylko po to, żeby wyrzucać gruz. Przypuszczam, że to główny powód katastrofy.

Wstępne opinie Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego i prokuratury potwierdzają, że do zawalenia się części kamienicy mogły doprowadzić źle wykonywane prace. Jak ustalono, remont przeprowadzono bez wymaganego pozwolenia. - Trwają czynności, które mają doprecyzować przyczynę i odtworzyć poszczególne etapy i zakres wykonywanych prac - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik prokuratury.

O szczęściu mogą mówić pracownicy ekipy remontowej. Kilka minut przed zawaleniem ściany wyszli po zakupy. Gdyby zostali na miejscu, skutki mogłyby być o wiele poważniejsze.

Teraz trzeba rozebrać zniszczoną część kamienicy. Na razie wciąż nie ma na to zgody. Powód? Właściciel ponad 130-letniego budynku nie uzupełnił brakującej dokumentacji.

Urszula Niziołek-Janiak, radna Platformy Obywatelskiej zaangażowana w obronę łódzkich zabytków: - Robiłam tam zdjęcia i byłam zaskoczona, że można wypruć strop pomiędzy parterem a piwnicą czy wydobywać gruz przez dziurę w ścianie. Aż trudno mi uwierzyć, że skoro w budynku jest ochroniarz i lokale użytkowe, to właściciel nie wie, że zrobiono mu wielką dziurę w ścianie. Nie wiem, jakie były ustalenia z wykonawcą, ale moim zdaniem trzeba pociągnąć do odpowiedzialności nie tylko jego, ale i inwestora. To była przecież katastrofa budowlana zagrażająca życiu, bo w trakcie zawalenia w budynku byli ludzie. Mam nadzieję, że tym razem uda się wyciągnąć konkretne wnioski i ukarać winnych.

Ranking zaniedbań

"Tym razem" nie wzięło się z przypadku.

Właścicielem kamienicy przy ul. Sienkiewicza 47 jest Central Fund of Immovables. To łódzka firma zajmująca się działalnością dewelopersko-inwestorską. Na rynku istnieje od 2001 roku. W portfolio ma kilkadziesiąt nieruchomości komercyjnych rozlokowanych w 10 województwach.

Listopadowy wypadek w budynku należącym do CFI bądź powiązanej z nią spółki nie jest jedynym. Najtragiczniejszy zdarzył się w maju 2005 roku, gdy zawalił się trzypiętrowy pofabryczny biurowiec przy pl. Zwycięstwa 2. Pod gruzami zginęły dwie kobiety, pięć osób zostało rannych. Zdaniem powołanych przez prokuraturę biegłych do tragedii doprowadził fatalny stan techniczny budynku i prowadzone na podwórzu prace porządkowe. W postępowaniu sądowym winnych nie znaleziono. - To był splot nieszczęśliwych okoliczności - tłumaczyła sędzia Marzanna Malinowska.

Na oficjalnej stronie CFI prezentuje 63 oferty związane z Łodzią. Większość dotyczy wynajmu lokali usługowych, biurowych i produkcyjnych. Na liście są m.in. budynki z Piotrkowskiej, Zachodniej, Wólczańskiej, Przybyszewskiego, Radwańskiej, Próchnika, Kopernika, Wigury, Politechniki i wspomnianego pl. Zwycięstwa, gdzie CFI ma swoją siedzibę. Wiele z nich to zabytki.

Adam Brajter i Michał Gruda kilka miesięcy temu stworzyli portal Monitoring Łódzkich Zabytków. Związani z Towarzystwem Opieki nad Zabytkami społecznicy specjalnie dla "Wyborczej" przygotowali ranking najbardziej zaniedbanych zabytków wśród tych najcenniejszych. Aż pięć z pierwszej ósemki jest w rękach CFI. Są to: fabryka Edwarda Hentschela (Wólczańska 12), kamienica Fischera (róg Piotrkowskiej i Zielonej), kamienica Rosenbluma (Kościuszki 21), centrala Scheiblerowska (pl. Zwycięstwa 2) i cienkoprzędna przędzalnia bawełny Henryka Grohmana (Tymienieckiego 22/24). Dwa ostatnie zabytki zajęły w rankingu odpowiednio drugie i pierwsze miejsce.

O fabryce Grohmana społecznicy piszą: "Monumentalny gmach wybudowany w 1889 roku wyróżnia się w kompleksie Księżego Młyna. Od lat niedostatecznie pilnowany przez właściciela, jest systematycznie niszczony i rozkradany przez złomiarzy. Zdołali wyciąć część podtrzymujących kondygnacje żeliwnych kolumn i wywieźć je bez niepokojenia ochrony pobliskiej Łódzkiej Strefy Ekonomicznej, co doprowadziło do zawalenia się fragmentu stropów wewnątrz fabryki".

Z kolei centrala Scheiblerowska na pl. Zwycięstwa to cenny obiekt z imperium Karola Scheiblera. Według Michała Grudy prace prowadzono w nim bez konsultacji ze służbami konserwatorskimi. - Ostatecznie niby odnowiono elewację, ale tak naprawdę brutalnie ją zeszlifowano. To tak, jakby dziurę w zębach leczyć szlifierką. Przez to zniszczono oryginalną tkankę budynku i ochronną warstwę cegły - mówi.

I kontynuuje: - W niektórych obiektach wyburzano ściany. Jak przy Wólczańskiej 12, gdzie cała szczytowa ściana została rozebrana. Gdy zacznie zagrażać bezpieczeństwu przechodniów, będzie można wystąpić o pozwolenie na rozbiórkę i ją przeprowadzić. W innych obiektach wyjmowano okna, a pogoda robiła swoje. Przykładów podobnych zdarzeń w budynkach CFI jest więcej.

Potwierdza to Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków. Jako kolejny przykład podaje stojącą na rogu Wólczańskiej i Kopernika fabrykę Wevera: - Tam też była katastrofa budowlana. Doszło do niej, gdy bez pozwolenia zaczęto remontować elewację. Robotnicy po wykonaniu części prac chcieli przenieść rusztowanie na boczną ścianę. Robili to tak niefortunnie, że kilkaset metrów rusztowania spadło na ulicę. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Wszystko robiono w weekend, by żaden z urzędników nie mógł na to zareagować.

Według konserwatora zabytków firma należąca do rodziny Kawczyńskich posiada w Łodzi co najmniej 20 zabytkowych kompleksów. - Mam z nią do czynienia, odkąd zacząłem się zajmować zabytkami, czyli od drugiej połowy lat 90. Wtedy nazywała się jeszcze Gwarant System - wspomina Wojciech Szygendowski.

Ile razy w ostatnich latach CFI przeprowadzała remonty po otrzymaniu pozwoleń? - pytam.

Wojciech Szygendowski: - Można je policzyć na palcach jednej ręki. Mimo to cały czas prowadzi jakieś prace.
Co nie jest zabronione...

Interwencje na policji, w Państwowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego czy u konserwatora kończą się co najwyżej karami finansowymi. A samowola wstrzymana jednego dnia drugiego jest wznawiana. Nawet jeśli sprawy trafią do sądu, ciągną się w nich latami. - Bo firma od wszystkiego się odwołuje - tłumaczy Wojciech Szygendowski.

Przykład? Za prowadzenie prac niezgodnych z wytycznymi należy się upomnienie, od którego przysługuje odwołanie. Dopiero gdy zostanie odrzucone, można nałożyć grzywnę. Ale pierwsza nie może być od razu najwyższą przewidzianą prawem. Tę można nałożyć dopiero za drugim razem. A odwołanie od kar też oczywiście przysługuje. - Ta firma zatrudniła bardzo dobrych prawników, których zadaniem jest jak najbardziej przedłużać postępowania - uważa wojewódzki konserwator zabytków.

Działania właścicieli firmy CFI oraz firm z nią powiązanych spędzają sen z powiek także miejskim urzędnikom. Wszelkie próby pokojowego załatwienia sprawy przez magistrat spełzły na niczym.

- Wszystko, co robi CFI, toczy się na granicy prawa, nie jest to zabronione wprost. Oczywiście ich zadaniem jako właściciela zabytku jest zabezpieczenie go przed niszczeniem, ale za to mogą dostać co najwyżej mandat w wysokości 500 zł, co jest śmieszną karą. Mogą więc nie robić tego bez większych obaw. Podobnie jak w przypadku wykonywania prac bez uzgodnienia z konserwatorem, za co też grożą niskie kary - uważa Jarosław Ogrodowski, społecznik, który do niedawna pracował w biurze ds. rewitalizacji.
Sporządzona lista powiązań CFI (spółek i powtarzających się w nich nazwisk) liczy kilkadziesiąt pozycji, przez co wyłapanie wszystkich zależności jest bardzo trudne. Tym bardziej że - jak słyszymy w magistracie - adresy do korespondencji są często zmieniane.

Lekcja ekonomii

Po co firmie CFI łódzkie zabytki?

Urszula Niziołek-Janiak: - To tylko lokata kapitału, wykorzystywana jako wieszaki reklamowe czy grunt w dobrych lokalizacjach, na którym w przyszłości będzie można zarobić.

Jarosław Ogrodowski: - Chodzi o grunt. Wyobraźmy sobie, że jest inwestor chcący kupić wspomnianą przędzalnię. Ta jest w rejestrze zabytków i pod nadzorem konserwatorskim. Gdy będzie grozić katastrofą budowlaną, to będzie można ją rozebrać. Kupując grunt za przysłowiową złotówkę, inwestor musi wydać dodatkowe miliony, gdy znajduje się na nim zabytek. Gdy grunt jest pusty, nie jest obciążony żadnymi kosztami, a dodatkowo może sobie robić wszystko, co mu się podoba. Drugi powód może być taki, że firma liczy na odkupienie nieruchomości przez miasto.

Adam Brajter: - Ta firma kupuje zabytki jako nieruchomości do lokowania pieniędzy, bo na nową nieruchomość można wziąć kolejną pożyczkę czy zastawić ją pod hipotekę. A im więcej CFI ma budynków, tym większą pożyczkę może zaciągnąć na zakup następnej.

Zdaniem Wojciecha Szygendowskiego chęć uzyskania kolejnego kredytu stoi też za inną działalnością CFI, czyli nadbudową budynków: - Z panem Kawczyńskim rozmawiałem kilkakrotnie. Za każdym razem były to lekcje ekonomii. Tłumaczył, że musi pompować tzw. PUM, czyli powierzchnię użytkowo-mieszkalną. To wskaźnik, który jest wykładnikiem dla otrzymywania kredytów w bankach. Im jest wyższy, tym więcej kredytów można zaciągnąć.
Ratunek dla zabytków

Prezydent Hanna Zdanowska przyznała, że sprzedanie powiązanej z CFI firmie zabytkowej kamienicy Fischera było błędem. Zapowiedziała, że już się nie powtórzy. Problem w tym, że wykluczyć firmy z przetargu tak po prostu się nie da. Bo miasto to nie prywatny właściciel, który może nie sprzedać komuś nieruchomości bez podania powodu. - Można jednak badać wiarygodność oferenta w przetargu ofertowym i oczekiwać od niego planu inwestycyjnego dotyczącego danej nieruchomości, zabezpieczając realizację karami. Tak zresztą Urząd Miasta Łodzi postępuje już po paru nauczkach - zauważa Urszula Niziołek-Janiak.
Ale to wciąż mało. Zwłaszcza że nie dotyczy to budynków, które są już w posiadaniu spółki. - Dlatego bardzo mnie martwi, że sądy nie orzekają wyroków skazujących za zaniedbywanie zabytków. Póki tego nie będzie, to CFI i podobne firmy mogą nadal nabywać nieruchomości w przetargach - mówi radna.

Teoretycznie nadzieją dla zabytków mogą być wywłaszczenia. Można ich dokonywać na rzecz gminy lub skarbu państwa. Miasto przyjęło nawet procedury wywłaszczeniowe w przypadku przędzalni przy Tymienieckiego. Ale przedstawiona przez inwestora szacunkowa wycena - 14 mln zł - wstrzymała zakusy. Bo miasto nie dość, że musiałoby wyłożyć spore pieniądze na odkupienie zabytku, to jeszcze wielokrotność tej sumy musiałoby wydać na jego ratowanie i przystosowanie do nowych funkcji.

Na wywłaszczenie nie zdecyduje się też wojewódzki konserwator zabytków. Jego roczny budżet w wysokości miliona złotych to zdecydowanie za mało, by móc o tym myśleć.

Pomocna może być ustawa o rewitalizacji. Urszula Niziołek-Janiak proponuje, by na newralgicznych terenach, jak kompleks przy Tymienieckiego, utworzyć tzw. Specjalną Strefę Rewitalizacji. - Obecnie procedury wywłaszczeniowe są długotrwałe i bardzo kosztowne. I można się od nich długo odwoływać. Przy utworzeniu SSR procedury byłyby szybsze i skuteczniejsze. Wywłaszczenie to jednak duży wydatek. A jednostki budżetowe często tak dużych pieniędzy nie mają. Mimo to samo uruchomienie procedur będzie już pewną formą nacisku na właściciela, który poważnie zastanowi się, czy nie nadeszła pora na wyremontowanie budynku bądź sprzedanie go innemu inwestorowi.

Gdyby jednak miało dojść do wywłaszczenia (na cel publiczny), koszty też mogłyby być niższe. W takim przypadku wartość nieruchomości ustala bowiem niezależny rzeczoznawca, a nie sama firma.

Zdaniem Urszuli Niziołek-Janiak pomocna byłaby też lepsza współpraca służb i ich większe wyczulenie na dewastowanie zabytków. - Trzeba informować ludzi i prowadzić kontrolę społeczną. Im głośniej o tym będzie, tym trudniej będzie prowadzić takie praktyki - mówi Michał Gruda.

Firma wini... konserwatora

W sekretariacie firmy CFI przy pl. Zwycięstwa nie zastałem właścicieli. Sekretarka poprosiła o przesłanie pytań mailem. Zapytałem m.in., kto odpowiada za zniszczenia w kompleksie Grohmana i dlaczego budynki nie są odpowiednio zabezpieczone.

W odpowiedzi, którą podpisano "Sekretariat spółki", czytam, że przędzalnia przy Tymienieckiego została kupiona w marcu 2008 roku już w stanie zdewastowanym i wyłączonym z użytku. Mimo to była kilkadziesiąt razy zabezpieczana. "Natomiast nie budzi wątpliwości fakt, iż po zdewastowaniu nieruchomości sąsiedniej położonej przy ul. Tymienieckiego 26/28 (...) na terenie nieruchomości należącej do spółki dochodziło do wielu aktów wandalizmu, w tym kilka z nich zakończyło się ujęciem sprawców tych działań oraz wymierzeniem im stosownych kar".

Firma zapewnia też, że "w zależności od zakresu prowadzonych prac uzyskuje stosowne pozwolenia bądź dokonuje tzw. zgłoszenia na przeprowadzenie określonych prac i czynności". I dodaje: "W przypadku Centrali Scheiblera inwestor posiada wydane pozwolenia na realizację określonych prac".

Zapytałem też o dalsze plany inwestycyjne CFI na łódzkim rynku. Na razie nie ma żadnych. Firma tłumaczy to działaniami wojewódzkiego konserwatora zabytków, który "w sposób istotny ogranicza możliwości adaptacji, przebudowy czy rozbudowy nieruchomości". Dotyczy to nie tylko budynków wpisanych już do rejestru zabytków, ale i tych, które w momencie kupna posiadały pozwolenie na rozbiórkę. "Powoduje to tym samym, iż wcześniej zaplanowane inwestycje, w sytuacji np. braku możliwości ich rozbudowy czy przebudowy, tracą uzasadnienie ekonomiczne, gdyż po prostu nie osiągną zakładanej rentowności pozwalającej na zwrot inwestycji" - tłumaczy CFI.
Dlatego - czytam w mailu - firma "zawiesza" plany związane z Łodzią i koncentruje się na działaniach w innych miastach czy inwestycjach w istniejące już hotele. Dodaje, że jeśli wojewódzki konserwator podejmie pozytywne decyzje w sprawie planów spółki, inwestycje w Łodzi ruszą.

CFI przekonuje: "Aby w ogóle łódzkie zabytki cieszyły się swoją dawną świetnością, muszą być przede wszystkim atrakcyjne dla inwestorów. Do tego jednak konieczne jest zrewidowanie dotychczasowego sposobu ich postrzegania przez konserwatora zabytków, które już doprowadziło do całkowitego upadku wielu łódzkich zabytków, właśnie w wyniku braku jakiegokolwiek zainteresowania nimi ze strony inwestorów, oraz spojrzenia na te zabytki jak na swego rodzaju przedsiębiorstwa, które dla prawidłowego i długofalowego istnienia po prostu muszą również być samofinansujące".

Czy zna pan przykłady zabytków, w których ta firma zrobiła coś dobrego? - pytam Wojciecha Szygendowskiego.

- Trudno mi będzie takie znaleźć - odpowiada. I dodaje: - Odnoszę wrażenie, że to nieustanna zabawa w kotka i myszkę, w której CFI stale nas prowokuje i ma z tego niezły ubaw. Ja jednak nie odpuszczę.

Treści na Forum Bankier.pl (Forum) publikowane są przez użytkowników portalu i nie są autoryzowane przez Redakcję przed publikacją.

Bonnier Business (Polska) Sp.z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za informacje publikowane na Forum, szczególnie fałszywe lub nierzetelne, które mogą wprowadzać w błąd w zakresie decyzji inwestycyjnych w myśl artykułów 12 i 15 Rozporządzenia MAR (market abuse regulation). Złamanie zakazu manipulacji jest zagrożone odpowiedzialnością karną.

Zamieszczanie na Forum propozycji konkretnych decyzji inwestycyjnych w odniesieniu do instrumentu finansowego może stanowić rekomendację w rozumieniu przepisów Rozporządzenia MAR. Sporządzanie i rozpowszechnianie rekomendacji bez zachowania wymogów prawnych podlega odpowiedzialności administracyjnej.

Przypominamy, że Forum stanowi platformę wymiany opinii. Każda informacja wpływająca na decyzje inwestycyjne pozyskana przez Forum, powinna być w interesie inwestora, zweryfikowana w innym źródle.

[x]
HAWE 3,45% 0,30 2017-05-04 15:25:33
Przejdź do strony za 5 Przejdź do strony »

Czy wiesz, że korzystasz z adblocka?
Reklamy nie są takie złe

To dzięki nim możemy udostępniać
Ci nasze treści.