PLN kieruje się coraz żwawiej w kierunku swojej wartości godziwej, czyli bliskiej zera. Z giełdą, a co za tym idzie również ze spółką GPW jest teoretycznie inaczej, bo nawet gdy cena nominalna wzrośnie do np. 80 - 120 - 200 PLN to i tak będzie w takim przypadku ceną gałki lodów lub jednej kalarepy ( podobno najbardziej wartościowe warzywo). Jeden ze skutecznych sposobów to ten ze stycznia 1991 roku. Pierwsze obligacje skarbu państwa dla ludności i oprocentowanie dopisywane co miesiąc do kapitału. Styczeń 36%, luty jedynie 17%, ale marzec tylko ok 9, pózniejsze obligacje miesięcznie to po kilka % ( rocznie to razem 100% lub 200% -trudno zliczyć). To taki ósmy cud świata, gdyż kurs usd do zł. był 9500 zł i stały przez następne 2 lata. Ciekawe czy podobny manewr zrobią teraz te nasze orły.
Te refleksje to po wiadomości ze Pan Premier nakupił w zeszłym roku obligacji skarbowych za znaczną sumę po sprzedaniu innych aktywów. Czas zakupu to z dużym prawdopodobieństwem czas niskiej inflacji i stóp procentowych i wmawianie ludności miast i wsi, że chaotyczne rozdawanie pieniędzy, które przekształcają się w bilety Narodowego Banku, nie spowoduje dużej inflacji. To odwrotnie niż manewr Balcerowicza, wysokie stopy procentowe i stały kurs usd do złotego. Nie trzeba było mieć wtedy wykształcenia ekonomicznego, a jedynie trzy klasy i komunię świętą, i mając taką informację od rządu zostać milionerem. Nie było wtedy podatku Belki bo nie było jeszcze Belki, a jak już to jemu podobni czerwoni komuszyli wtedy skrycie po bramach. Te nasze obecne quasi komuszki coś za bardzo kpią sobie z ludzi ( to jeszcze można zrozumieć), ale lekceważenie już jest niedopuszczalne.
Mi się wydaje że to celowe zagranie rządu, leszcz kiedyś napisał że Polacy mają bardzo dużo oszczędności w bankach. Trzeba ludzi zniewolić, wątpię że obecnie rzadzacy nie mają pojęcia co się świeci, jak ktoś z tytułem profesora takie rzeczy odwala w polityce pieniężnej. To jest zaplanowane aby ludzie byli bardziej zależni.