"W poniedziałek ok. godz. 14:20 nastąpiło duże zakłócenie w dostawie energii elektrycznej pochodzące z zewnętrznej sieci. Na skutek zakłócenia doszło do awaryjnego wyłączenia instalacji PDH projektu Polimery Police, a w konsekwencji również instalacji produkującej polipropylen. Wszystkie systemy zabezpieczające zadziałały prawidłowo i instalacje zostały bezpiecznie odstawionen” - przekazała serwisowi Energetyka24 Monika Darnobyt, rzeczniczka Grupy Azoty.
Dobrą wiadomością jest fakt, że wszystkie systemy zabezpieczające zadziałały odpowiednio, a co za tym idzie - blackout bezpośrednio nie spowodował strat materialnych. Produkcja będzie mogła być wznowiona najwcześniej miedzy 12 a 15 czerwca. Na razie Grupa Azoty nie przekazała szacunkowych strat, jakie poniesie w konsekwencji energetycznego postoju.
Zgodnie z niepotwierdzonymi informacjami do zakłócenia miało dojść na linii doprowadzającej prąd do zakładów, za którą odpowiedzialność ponoszą spółki dystrybucyjne - podkreśla Energetyka24. Według nieoficjalnych informacji, do których dotarł PAP, dostawcą energii elektrycznej do Polimerów Police jest Enea. Biuro prasowe Enei na razie nie komentuje sprawy.
Polskę ratuje prąd z Ukrainy?
Jak podały Polskie Sieci Energetyczne w poniedziałek, 2 czerwca, a więc w dzień blackoutu w zakładzie Polimery Police, w polskim systemie wystąpiła znaczna luka wytwórcza. W celu ustabilizowania systemu zdecydowano się na interwencyjne przesyłanie energii z Ukrainy. Chodziło o ok. 200-400 MW między godzinami 19 a 22.
Jednak prezes zarządu PSE zaprzecza tym tezom. Jak odpowiedział na X, decyzję o imporcie awaryjnym podjęto na wniosek Kijowa. I podkreślił, że Polska nie zmaga się z deficytem mocy.
opr. aw