System emerytalny w Polsce stał się bowiem formą sprawiania bonusów dla różnego rodzaju grup interesów. Młodzi, zwykle pięćdziesięciokilkuletni, w pełni sprawni emeryci, traktują daninę od państwa jako formę dodatkowego dochodu. Formę bezpieczeństwa socjalnego, która umożliwia im spokojne dorabianie, głównie w szarej strefie. Kłopot w tym, że przez ich bonusy w systemie ubezpieczeń społecznych brakuje od 30 do 50 mld zł, które trzeba komuś zabrać. W ten sposób pieniądze 15 mln osób pracujących, które dziś płacą składki emerytalne są niewystarczające na zaspokojenie potrzeb emerytów, których jedynym źródłem utrzymania jest rzeczywiście emerytura.
Tomasz Jaroszek: Debata o OFE za późno i wciąż niezrozumiale |
|
| Starcie ekonomistów pokazało jak wielka jest potrzeba dyskusji o zmianach w OFE. Dyskusja, której w ostatnich miesiącach zabrakło. Zarówno prof. Balcerowicz, jak i minister Rostowski w przypływie emocji używali trudnych dla odbiorów argumentów, a dyskusję ratowali prowadzący – Tadeusz Mosz oraz Jerzy Baczyński. Czytaj więcej... |
Na świecie wynaleziono już proste rozwiązanie problemu. Konsekwentne egzekwowanie wieku emerytalnego, a jeśli ktoś wcześniej nie może pracować, to korzysta z rent. Pracujących Polaków nie stać na utrzymywanie wielomilionowej rzeszy osób pobierających nienależne świadczenia emerytalne i jeszcze dodatkowe oszczędzanie na własne emerytury.
Niestety, ponownie rząd nie decyduje się na podjęcie trudnych decyzji, które byłyby rozwiązaniem problemu, ale odkłada je w czasie. Pewnie na okres powyborczy, bo niestety obrona przywilejów emerytalnych trzyma się mocno. Będzie tak, dopóki milcząca teraz większość nie wykrzyczy, że ma już dość płacenia na tę patologię systemu emerytalnego.
Same OFE mogą oczywiście działać lepiej, ale nikt nie zgodzi się z ministrem Rostowskim, że darowanie pieniędzy ZUS-owi w zamian za mgliste obietnice, jest tym samym, co kapitał zgromadzony w prywatnych, niezależnych od państwa instytucjach finansowych. Kapitał stanowiący własność przyszłych emerytów, często stanowiący dziś jedyne oszczędności Polaków. Może raczej trzeba zaproponować, żeby te oszczędności zaczęły pracować dla Polaków i polskich firm, a nie finansowały bezpieczeństwo politycznie kolejnych ekip rządzących? Kto jest chętny do takiej zagrywki? Jak na razie tylko prof. Balcerowicz (znów) podjął rękawicę.
Chciałbym wyraźnie powiedzieć: Potrzebny jest drugi etap reformy emerytalnej.
Bogusław Półtorak
Główny Ekonomista Bankier.pl
b.poltorak@bankier.pl



























































