
Źródło: Bankier.pl
O ryzyku wiążącym się z lokowaniem pieniędzy w firmie Amber Gold pisałem już w sierpniu 2010 roku – czyli dwa lata przed jej upadkiem. A jednak wielu ludzi dało się skusić mirażem kilkunastoprocentowych zysków bez ryzyka i podatków. Roszczenia zgłosiło ponad 6,8 tys. klientów Amber Gold, którzy łącznie powierzyli gdańskiej spółce 335 milionów złotych. Czyli średnio prawie 50 tys. zł na osobę.
Chciwość, naiwność i brak podstawowej wiedzy o finansach zostały ukarane – klienci AG zamiast 15% „złotych zysków” w najlepszym razie dostaną z powrotem 15% zainwestowanych pieniędzy. Ta lekcja podstaw finansów będzie kosztowała polskie społeczeństwo prawie 300 mln złotych, czyli względnie niewiele. Nie bronię Marcia P., najprawdopodobniej rzeczywiście dopuścił się on oszustwa, co osądzi niezawisły sąd, ale według mnie nie polegało ono na zorganizowaniu piramidy finansowej. Oszustwo polegało na zwodzeniu klientów, że ryzykowne spekulacje na rynku złota są „bezpieczną i gwarantowaną” lokatą kapitału przynoszącą wysokie zyski bez żadnego ryzyka. I należy te dwie sprawy rozgraniczyć.
Jak się buduje piramidy
Schemat określany mianem piramidy finansowej polega na tym, że zyski pierwszych klientów pochodzą z pieniędzy następnych. Twórca piramidy działa rozmyślnie i od początku wie, że jego celem jest oszustwo polegające na wyciągnięciu od naiwnych ludzi jak największej ilości pieniędzy, a następnie ucieczka z kraju. W tym celu kusi wysokimi zyskami, roztacza miraże bezpieczeństwa i snuje tzw. opowieść, którą w przypadku AG było złoto. Na pierwszy rzut oka Amber Gold idealnie pasowało do powyższego schematu.
![]() | »Co ma teraz zrobić klient Amber Gold? |
Ponadto zarządcy sądowemu udało się zabezpieczyć majątek AG wart ok. stu milionów złotych. Oprócz złota są to nieruchomości, samochody i sprzęt komputerowy. Przy 335 mln zł roszczeń klientów oznaczałoby to, że ich „depozyty” były w niemal jednej trzeciej pokryte aktywami materialnymi. Żaden działający w Polsce bank nie może się pochwalić takimi parametrami.
Zastanawia też sposób działania Marcina P. Mimo jego przeszłości na bakier z prawem i mimo budzących wątpliwości operacji finansowych nie zachowywał się on jak budowniczy piramidy. Ten nie kupowałby mieszkania w Gdańsku i pałacyku w Rusocinie. Nie gromadziłby tyle majątku trwałego, z którym później trudno uciec za granicę. I nie inwestowałby kilkudziesięciu milionów złotych w linie lotnicze operujące w Polsce i pod jurysdykcją polskich władz. Zamiast tego Marcin P. zwyczajnie zniknąłby wraz ze swoim złotem i resztę życia spędziłby luksusowo w jakimś ciepłym kraju, nieposiadającym umowy ekstradycyjnej z Polską.
Nie każdy przekręt jest piramidą
Coraz więcej poszlak wskazuje na to, że Amber Gold rzeczywiście chciał zarabiać na złocie. Jego twórca najwyraźniej uwierzył, że ceny kruszcu będą tylko rosły i nigdy nie spadną. Gdy złoto drożało, AG zarabiał krocie – zwłaszcza jeśli pieniądze pozyskane od klientów zlewarował dźwignią finansową. Od stycznia 2010 roku do września 2011 roku ceny złota liczone w polskiej walucie uległy podwojeniu, dochodząc do 6.000 zł za uncję. Przy wykorzystaniu skromnej dźwigni rzędu 10 do 1 z każdego zainwestowanego miliona złotych AG miałby 10 mln zł czystego zysku. Z takich profitów mógł spokojnie odpalić klientom finansującym tę imprezę 12% odsetek (120 tys. zł na każdym milionie) i jeszcze wystarczyłoby na zakup nieruchomości oraz założenie linii lotniczych.
![]() | » Dwie kolejne firmy udają banki |
Dodatkowo swą medialną wszechobecnością AG naraził się nowemu kierownictwu Komisji Nadzoru Finansowego, które – zirytowane powolnością prokuratury – postanowiło samo rozprawić się z gdańską firmą. Nie wiem, czy KNF miał rację i czy AG rzeczywiście trudnił się także działalnością parabankową, za czym przemawia fakt udzielania pożyczek. KNF wymógł na bankach zamknięcie rachunków należących do AG i tym samym uniemożliwił Marcinowi P. prowadzenie działalności.
Krótki kurs finansów stosowanych
Jeśli organy państwa tym razem zadziałają szybko i sprawnie, to klienci AG mogą odzyskać nawet 15% zainwestowanych pieniędzy. Gdyby polskie prawo nie faworyzowało interesów Skarbu Państwa kosztem zwykłych obywateli, poszkodowani mogliby liczyć nawet na zwrot 30%. Ale w pierwszej kolejności zostaną zaspokojeni wierzyciele uprzywilejowani: urzędy skarbowe, ZUS, pracownicy i kontrahenci (w tym także gazety, którym AG nie zapłacił za reklamy mamiące mirażem wysokich zysków).
![]() | » Jak nie powtórzyć błędów klientów Amber Gold? |
Dobrze byłoby, gdyby ta lekcja wystarczyła na kolejne 10-15 lat. Dobrze byłoby, gdyby inwestorzy, media, organy ścigania oraz KNF wyciągnęli wnioski z błędów, które przy tej okazji popełnili. Niestety, jestem przekonany, że podobna afera i to na jeszcze większą skalę spotka nas za 2-3 lata. W 2007 roku mieliśmy wciskanie ludziom funduszy inwestycyjnych, w 2009 roku były to opcje walutowe, w 2012 roku „lokaty w złoto”. A co będzie niechlubnym hitem roku 2014?
Krzysztof Kolany
Główny Analityk Bankier.pl