Inbank – tak nazywa się instytucja pochodząca z Estonii, która zamierza utworzyć oddział w Polsce. Bank ma zamiar koncentrować się na pożyczkach gotówkowych, kredytach konsolidacyjnych oraz ratalnych. W ofercie mają znaleźć się również atrakcyjnie oprocentowane depozyty – na estońskim rynku, gdzie panują bliskie zera stopy procentowe, płaci nawet 2 proc. za 3-letnią lokatę.
Bank będzie korzystać z tzw. jednolitego paszportu europejskiego. Pozwala on instytucjom kredytowym, które uzyskały licencję w jednym z krajów Unii prowadzić działalność także w innych państwach wspólnoty. Wymagane jest tylko powiadomienie miejscowego nadzoru finansowego.


10 stycznia Komisja Nadzoru Finansowego zapoznała się z notyfikacją złożoną przez AS Inbank, którego siedziba znajduje się w Tallinie. Bank działa już w krajach bałtyckich, Austrii i Niemczech (gdzie zbiera tylko depozyty) i obsługuje 160 tys. klientów. Ma dość krótką historię działania – licencję otrzymał w 2015 r., a od 2011 r. funkcjonował jako firma pożyczkowa używając marki Cofi.
Portfel kredytowy Inbanku w III kw. 2016 r. miał wartość 54 mln euro. Skala działania może nie robić wrażenia w Polsce, gdzie instytucja nie mogłaby się równać np. z najmniejszymi bankami komercyjnymi. Wartość całego estońskiego rynku consumer finance to jednak, jak szacuje Inbank, ok. 600 mln euro, podczas gdy w Polsce – 35 mld euro.
Co zaproponuje nowy bank?
Zarządzający polskim oddziałem banku to osoby wywodzące się z GE Money oraz Banku BPH, co zapowiada mocną koncentrację na kredytach konsumpcyjnych. Prezentując inwestorom swoje plany na 2017 r. Inbank wskazał, że na naszym rynku zaoferuje kredyty ratalne i gotówkowe oraz depozyty terminowe. Oferta dla oszczędzających może okazać się interesująca, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w Estonii bank proponuje aż 2 proc. na 36-miesięcznej lokacie terminowej.
Polski nadzór finansowy wyraźnie domaga się, aby nowy bank przypominał o tym, że działa na nieco innych zasadach niż lokalna konkurencja. Klienci mają być informowani, że Inbank podlega estońskiemu nadzorowi i systemowi gwarantowania depozytów. Dla Polaków nie jest to nowość, podobny model działania przyjął przed laty Polbank EFG korzystający z licencji bankowej wydanej w Grecji. Pochodzenie banku, które będzie odnotowywane w reklamach instytucji, może jednak wpływać na poziom zaufania wobec nowego gracza.
KNF domaga się także, aby firma powstrzymywała się od „wykorzystywania ewentualnej przewagi konkurencyjnej” wynikającej z innych regulacji. W przypadku produktów kredytowych dotyczyć to mogłoby np. korzystania z mechanizmu screen scraping przy badaniu zdolności kredytowej. Polskie banki, zgodnie z zaleceniami KNF, nie mogą sięgać po tego rodzaju narzędzie.
Bank ma rozpocząć działalność w I kwartale tego roku. Trudno spodziewać się, że na bardzo konkurencyjnym rynku kredytów konsumpcyjnych wyraźnie zaznaczy swoją obecność. Może jednak wprowadzić powiew świeżości do rankingów bankowych depozytów, gdzie królują obecnie produkty obwarowane szeregiem „gwiazdek” i dodatkowych wymagań.