

Tysiące demonstrantów przeszło wczoraj ulicami piętnastu szwedzkich miast w proteście przeciw chaosowi w położnictwie. W manifestacjach uczestniczyli zarówno przyszli rodzice, jak i położne.
Tylko w lipcu w Sztokholmie oraz na terenie Skanii co dziesiąta kobieta w ciąży była odsyłana do innego szpitala, od tego, w którym planowała urodzenie dziecka. Na północy Szwecji, po zamknięciu pod koniec stycznia oddziału położniczego w Solleftea, niektóre kobiety muszą pokonać ponad 200 km, by w szpitalnych warunkach urodzić dziecko. Szwedzkie media opisywały wiele przypadków porodów zimą w samochodzie podczas podróży do szpitala lub w izbie przyjęć.
Również szwedzkie położne są oburzone warunkami i środowiskiem pracy w szpitalach. Narzekają na brak dostatecznej liczby personelu. Powoduje to, że położne często zmuszone są do zmiany zawodu. Ich zdaniem żadne podwyżki czy premie nie są w stanie zrekompensować odczuwanego przez nie stresu. W kwietniu rząd Szwecji przeznaczył dodatkowe 500 milionów koron, czyli około 50 milionów euro na opiekę położniczą.
Informacyjna Agencja Radiowa / Przemysław Gołyński/dw
























































