Konflikt rozumiany wyłącznie jako obrzucanie się wyzwiskami zapewne tak, ale "konflikt" rozumiany jako różnica zdań już niekoniecznie. Z bezmyślnego potakiwacza korzyści są ograniczone. A jak wiadomo dwa sprzeczne zdania nie mogą być prawdziwe. Czasami nie ma miejsca na kompromis. Współpraca rozumiana jako szukanie rozwiązania pośredniego nie zawsze jest możliwa.
"Ktoś z darem"? A niby w jakim celu Ktoś miałby ten dar pożytkować akurat na przekonywanie owych Panów? Do czego miałby przekonywać i jaki miałby w tym interes? Zakładamy, że nie działałby charytatywnie.
A niby co miała osiągnąć Rada Nadzorcza? Jak sama nazwa wskazuje taka rada tylko nadzoruje, to Zarząd zarządza spółką, tak by coś osiągnąć. 84% akcji (czyli ponad 5x więcej) należy do kogoś innego. Wszyscy oni to bezmyślni potakiwacze? Jak na razie ten Twórca narobił tylko długów i ponownie szuka frajerów którzy je spłacą. Spółka zmienia co chwilę profil działania, wstrzymuje produkcję i... myśli o przejęciach. Istne kuriozum.
Spory sądowe to ostateczność, ale gdy nie można czegoś załatwić polubownie i są ku temu uzasadniające przesłanki (nie mam tu na myśli jakichś konkretnych) czasami zostaje jedynie droga oficjalna. Wrzód lepiej przeciąć niż go ciągle nakłuwać i udawać, że nic się nie stało. Nieudolny zarząd i działalność przynosząca straty tym bardziej nie przyniosą tej wartości i nie zwrócą kapitału.