Moje opisanie świata w czterech punktach:
1. uważam że "grupa trzymająca władzę" nie ma ciśnienia na wychodzenie kiedykolwiek z tej inwestycji i nie będzie wspierała trendu wzrostowego akcji, bo w efekcie ewentualne przyszłe dokupywanie akcji drożej by ich kosztowało.
2. wychodzenia nie przewidują, bo na rynku jest mało atrakcyjnych alternatyw - a jeżeli nawet są, to są obarczone ryzykiem spekulacyjnym, a tu mają dużą przewidywalność przyszłości.
3. ruch na akcjach mógłby się zacząć gdyby: A. lider grupy zdecydował się na zakończenie swojej aktywności zawodowej - patrząc np. na Buffett'a - raczej nie za prędko B. gdyby źródło finansowania programów kolejowych zaczęło wysychać - w skali pięcioletniej całkiem możliwe C. ktoś branżowy by realnie chciał ogłosić wezwanie na akcje i zdjąć spółkę z giełdy - póki co wszystkie plotki co do tego scenariusza okazały się przesadzone.
4. w efekcie jedno jest raczej pewne: dywidenda będzie co roku dopóki zyski na to pozwolą, bo "grupa" też musi coś sobie fajnego co pewiem czas sobie kupić do zabawy...
Moje trzy grosze :-)