co nie zmienia faktu, że:
- mieszkające po sąsiedzku małżeństwo nauczycieli ma dom 2 x większy niż ja,
- kiedy ja wyjeżdżam do pracy na 7 - Oni jeszcze śpią,
- kiedy wracam Oni już są w grodzie.
- masa wolnego czasu - ferie, wakacje i inne. Pan uczy WF :)))), Pani - nie wiem czego tam naucza - ale mniejsza o to.
- no i wykształcenie mam nie gorsze niż oni - wydział prawa i administracji + rok podyplomówki = 6 lat studiowania + kursy + licencje ..... ect ect ect.
Nie ma co gadać - jesteśmy państwem wszechobecnych przywilejów - rodem jeszcze z komuny.