Ja kiedyś złożyłem pozew w sądzie. Po dziewięciu miesiącach został mi zwrócony i to chyba tylko dlatego tak szybko, bo miesiąc wcześniej złożyłem na piśmie wniosek o zajęcie się moją sprawą, bo to, że pozew zostanie zwrócony wiedziałem już kilka miesięcy wcześniej, ale było mi to potrzebne, żeby napisać odwołanie. Po kolejnych kilku miesiącach dostałem pisemne uzasadnienie, za które musiałem zapłacić 100 złotych. Nie było mi to do niczego potrzebne, bo dobrze wiedziałem dlaczeho pozew został zwrócony, ale takie są przepisy. Po roku od złożenia pozwu mogłem złożyć odwołanie do drugiej instancji. Za kilka dni minie pół roku od złożenia tego odwołania i nie dostałem żadnej odpowiedzi. Moja sprawa jest tak banalna, że jej analiza i rozstrzygnięcie mogłyby zająć kilka godzin, więc nie dziwi mnie to jak działają sądy. Prezes dobrze wie, że to tak funkcjonuje i bezwzględnie to wykorzystuje.
Te wszystkie oponie o sądach, że jest to kasta, korporacja itp. chyba są prawdziwe. Niektóre sprawy można ogarnąć samemu bez wydawania pieniędzy na adwokata, ale jak w sądzie zobaczą, że jesteś takim "cwaniakiem", to tak się zajmą Twoją sprawą, żeby Ci więcej do głowy nie przyszło samemu coś robić. Musisz zapłacić adwokatowi i tyle, bo to jest jedna wielka rodzina. Nie chcę tu wchodzić w politykowanie, ale jak kiedyś pewien minister chciał ułatwić dostęp do zawodu to były wielkie protesty, bo po prostu ta grupa zawodow wiedziała, że może na tym stracić. W sądownictwie czas liczy się w miesiącach lub latach. Mniejszych jednostek miary czasu chyba nie znają.