Podejrzewam, że prezes wie, kto skupuje akcje.
Powiem tak - gdybym był prezesem i najpierw chciał wycofać spółkę by mieć 100 % udziału i zero oczu, to zmianę mojej optyki mogłoby zmienić tylko to, że skoro prawie wszystkie akcje są moje lub osób w jakiś sposób bliskich (rodzina, najcenniejsi współpracownicy) to i dywidenda będzie szła w dużej mierze do mnie (lub najbliższego otoczenia).
No i trudno, jak zostanie w obcych rękach te 5 % to można podarowac 5 % obcym za przyjemność patrzenia na wysoką wycenę posiadanych akcji. Wysoką i coraz wyższą.
Teoria spiskowa? Nie, jak najbardziej logiczna. Zero spisku. Zniechęcenie rynku do interesowania się spółką, Zniechęcenie spekulantów płaskim kursem. Zero podejrzeń o manipulowanie tymże (no jak manipulować linią prostą? Stworzenie kantoru - sprzedam po 19.20 kupię po 19.00 to manipulowanie?). Zamiast pełnego wycofania - wycofanie w 9x procentach.
86 % jest publicznie wiadome. A czy żona , syn, czy siostrzeniec (jeśli ma) nie może sobie kupić nieco akcji? Albo inny dyrektor działu?
No ale to tylko prezes wie, kto z jego otoczenia kupuje akcje.
A jedyne, co by mnie zdziwiło, to gdyby NIE wiedział co i dlaczego dzieje się z kursem.