@bądźmypoważni nie pisze pierdół, ty piszesz to od strony prawnej a ja z tej praktycznej.
To kto komu za co i w jaki sposób płaci nie ma większego znaczenia, ważne jest ile ma zapłacić nowy właściciel a nie sposób transferu i podziału środków.
Przy takim molochu to chętnych do przetargu nigdy nie ma wielu a zazwyczaj po serii ogłoszeń znajduje się jeden który oferuje konkretną kwotę wiec nikt nikomu w drogę nie wchodzi.
Jeśli ta kwota wystarcza na zaspokojenie roszczeń ze strony urzędów i pracowników to syndyk jest zadowolony skarb państwa nie ma strat a nowy właściciel jest "uzdrowicielem".
Zatrudnienie osób dotychczas tam pracujących otwiera drogę do dobrej współpracy "nowej" firmy z władzami regionu ponieważ nowy właściciel nie przyczynił się do wzrostu bezrobocia "dobry życzliwy i wrażliwy na krzywdę ludzką pan".
Kluczem do tego jest to co sam słusznie zauważyłeś a mianowicie "przetarg nie jest jawny".
Akcjonariuszy świadomie pomijam ponieważ oni w takim przypadku zawsze zostają z papierem na pamiątkę.