JHM liczy? buhahahahahahnikt ci nie da tyle le oni obiecują:)))liczyć sobie może ale jest padaką sprzedającą 5 mieszkań w miesiącu a będzie jeszcze gorzejDrastycznie spada dostępność kredytów mieszkaniowych. Nie tylko coraz trudniej jest uzyskać taki kredyt - rośnie też jego cena. A to oznacza, że banki są skłonne pożyczać coraz mniej.
Narodowy Bank Polski (NBP) poinformował, że w pierwszym kwartale banki "istotnie zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów mieszkaniowych". NBP wyjaśnia także, że banki podwyższyły marże oraz zaostrzyły wymagania dotyczące zabezpieczeń i wkładu własnego. W ankiecie NBP bankowcy zapowiedzieli, że także w drugim kwartale przykręcą śrubę kredytową. "Do zaostrzania polityki kredytowej przyczyniło się również ryzyko związane z przewidywaną sytuacją gospodarczą oraz prognoza sytuacji na rynku mieszkaniowym" - czytamy w raporcie NBP.
Co to oznacza w praktyce? Od 
stycznia banki wymagają od kredytobiorców wyższego wkładu własnego. Wprawdzie kredyty z dziesięcioprocentowym wkładem są nadal dostępne, ale jak informuje nas Expander, udziela ich już tylko osiem z 17 banków. Dopiero posiadając 20 proc. ceny nieruchomości, można brać pod uwagę oferty wszystkich banków.
Ponadto kredyty mieszkaniowe podrożały, bo banki podniosły marże. To zaś przekłada się na ocenę zdolności kredytowej. Z danych Expandera wynika, że np. trzyosobowa rodzina, której miesięczny dochód na rękę wynosi 5 tys. zł, przed rokiem mogła 
liczyć na kredyt mieszkaniowy w wysokości średnio 465 tys. zł. Obecnie banki pożyczą jej o 100 tys. zł mniej.
Oczywiście różnie to wygląda w poszczególnych bankach. - W BGŻ BNP Paribas dostępna kwota kredytu spadła ostatnio z 509 tys. do 343 tys. zł, czyli aż o 166 tys. zł - mówi 
Jarosław Sadowski z Expandera. I podkreśla, że zdolność kredytowa zamożniejszych osób spada dużo wolniej. A to dlatego, że banki zmieniły sposób szacowania kosztów utrzymania kredytobiorców. Komisja Nadzoru Finansowego zarzucała bankom, że je zaniżają, więc podwyższyły te wartości w swoich kalkulatorach.
Sadowski przyznaje, że choć w ostatnich dwóch miesiącach banki nie podwyższały już swoich marż, to w dłuższej perspektywie o kredyty może być jeszcze trudniej. - Rekordowo niskie stopy procentowe w końcu zaczną rosnąć - wyjaśnia analityk.
Co z programem MdM?Problem w tym, że dla wielu Polaków wymogi banków już teraz byłyby nie do przeskoczenia, gdyby nie dopłata w programie "Mieszkanie dla młodych". Taka dopłata to obecnie - w zależności od miasta i wielkości gospodarstwa domowego - od ok. 16 tys. do ponad 112,6 tys. zł. Ponieważ często zastępuje ona wkład własny, chętnych nie brakuje. Nie potrwa to jednak długo, bo bardzo szybko ubywa pieniędzy na dopłaty. Tegoroczna pula - 730 mln zł - wyczerpała się już w marcu, co oznacza, że obecnie po dopłatę z przyszłorocznej puli mogą sięgnąć głównie ci, którzy kupują nowe mieszkania. - Deweloperzy często godzą się otrzymać część zapłaty w przyszłym roku. Znacznie trudniej jest natomiast przekonać do tego osobę sprzedającą mieszkanie na rynku wtórnym - tłumaczy Sadowski. I zastrzega, że pulę przyszłoroczną - 746 mln zł - w tym roku można uszczuplić tylko o połowę. Według tego analityka tempo udzielania dopłat jest tak duże, że najpewniej za trzy miesiące banki przestaną przyjmować wnioski. Druga połowa przyszłorocznej puli zostanie odblokowana dopiero od stycznia. Do tego czasu o dopłatę będą zaś mogli ubiegać się tylko ci, którzy zdecydują się na mieszkanie z terminem oddania do użytku w 2018 r. lub znajdą dewelopera, który zgodzi się na sfinalizowanie transakcji w tym terminie, co byłoby równoznaczne z uregulowaniem ostatniej płatności. Ten, kto sfinalizuje transakcję w momencie, gdy pieniędzy na dopłaty już nie ma, zostanie odprawiony z kwitkiem. Nie ma zaś możliwości, by ustawić się w kolejce po dopłatę z puli na następny rok.
Read more: 
linkŚMIEĆ CIĄGNIE W DÓŁ I OBIETNICE NIE POMOGĄ, DEBILI ŻEBY W NIE WIERZYC CORAZ MNIEJ
A KREDYTY TRZEBA SPŁACAĆ