Iskrą, która wznieciła protesty na Majdanie, była decyzja prezydenta Wiktora Janukowycza o wycofaniu się z umowy handlowej zaproponowanej przez Unię Europejską. Według powszechnej opinii Janukowycz był zastraszany przez swojego głównego patrona z Moskwy. W rzeczywistości Janukowycz miał nadzieję na wzmocnienie więzi z Europą i, jak donosił wówczas Reuters, "nakłaniał i zastraszał każdego, kto dążył do zbliżenia Ukrainy z Rosją". Ukraiński prezydent przestraszył się jednak, gdy przeczytał szczegóły umowy z UE. Ukraina miała nie tylko ograniczyć swoje głębokie więzi kulturowe i gospodarcze z Rosją, ale także zaakceptować surowe środki oszczędnościowe, takie jak "podniesienie wieku emerytalnego i zamrożenie płac i emerytur". Żądania te nie tylko nie poprawiłyby życia przeciętnych Ukraińców, ale doprowadziłyby do pogorszenie jego warunków, a w rezultacie do politycznego upadku Janukowycza.
Rewolucja rozpoczęła się, gdy dziesiątki tysięcy demonstrantów zebrało się na kijowskim Majdanie, by zaprotestować przeciwko korupcji w rządzie i opowiedzieć się za integracją z Europą. Oligarcha Petro Poroszenko, członek opozycyjnego wobec Janukowycza klanu wołyńskiego, powiedział później w trakcie przeprowadzonego z nim wywiadu: "Od początku byłem jednym z organizatorów Majdanu. Mój kanał telewizyjny – Channel 5 – odegrał w nim niezwykle ważną rolę".
W tym czasie Janukowycz nadal cieszył się dużym poparciem społecznym. Wszyscy jego zwolennicy pochodzili ze wschodniej Ukrainy. Ludność stolicy i druga połowa kraju skłaniała się ku Zachodowi. Większość tej grupy w poprzednich wyborach głosowała przeciwko Janukowyczowi. Co ważniejsze, dziesiątki tysięcy Ukraińców z zachodnich części kraju, wśród których była duża grupa skrajnie prawicowych ekstremistów, pojechało do Kijowa i przekształciło pokojowy wcześniej ruch w brutalną kampanię dążącą do zmiany reżimu.
Gdy akty przemocy zaczęły się nasilać, zarówno Achmetow, jak i Firtasz zdali sobie sprawę, że muszą opuścić tonący statek. Dosłownie z dnia na dzień dwa kontrolowane przez nich kanały telewizyjne, Ukraina i Inter, zaczęły popierać opozycję. W parlamencie mianowani przez Achmetowa i Firtasza członkowie rządzącej Partii Regionów wyłamali się z partyjnych szeregów i przeszli na stronę opozycji. Służby bezpieczeństwa, które walczyły ze skrajnie prawicowymi ekstremistami, wycofały się z Majdanu, obawiając się, że Janukowycz je zdradzi. (Późniejsze wydarzenia dowiodły, że miały rację).
Dla Janukowycza był to moment Nerona. Nagle jego poparcie stopniało i został sam, by stawić czoła wściekłym protestującym. Miliardy, które zrabował innym oligarchom i narodowi ukraińskiemu, nie były w stanie go ochronić (zostały odebrane jego rodzinie, gdy do władzy doszedł nowy reżim). Janukowycz uniknął losu Nerona, ponieważ udało mu się uciec na południe Rosji, gdzie obecnie mieszka na wygnaniu.
Przegrane zwycięstwo
Lud zatriumfował, demokracja została przywrócona. Tak przynajmniej przedstawiano rewolucję Euromajdanu w korporacyjnych mediach. W rzeczywistości ukraińska rewolucja z 2014 roku nie była w większym stopniu ludową rewolucją niż jakakolwiek inna rewolucja w historii. Napędzały ją te same siły, które omawiamy na kartach tej książki – powszechne zubożenie i nadprodukcja elit. Lud nie zyskał na tej rewolucji. Ukraińska polityka nadal była tak samo jak wcześniej skorumpowana. Jakość życia przeciętnego Ukraińca nie poprawiła się znacząco. Na prezydenta został wybrany Petro Poroszenko, ale jego administracja szybko straciła poparcie społeczne. W kolejnych wyborach (2019 roku) oddano na niego niespełna 25 procent głosów.
Najbardziej katastrofalną konsekwencją rewolucji z 2014 roku był wybuch wojny domowej w dwóch regionach: Doniecku i Ługańsku, gdzie wspomagana przez Rosję Ludowa Milicja Donbasu walczyła z ukraińskim wojskiem i otwarcie neonazistowskimi ochotniczymi brygadami, takimi jak pułk Azow. Zanim wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę 24 lutego 2022 roku, wojna w Donbasie zdążyła już pochłonąć czternaście tysięcy ofiar. Jest za wcześnie, by powiedzieć, jak zakończy się ta wojna. Jednak zapisy historyczne sugerują, że konflikt ten w taki czy inny sposób prawdopodobnie zakończy ukraińską plutokrację. Większość oligarchów straciła znaczną część swojego majątku, częściowo w wyniku załamania gospodarczego, a częściowo w wyniku wojennych zniszczeń. Co ważniejsze, z powodu wojny oligarchowie zostali zepchnięci na polityczny boczny tor. Wejście do polityki obecnego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego było wynikiem rywalizacji dwóch oligarchów – Poroszenki (prezydenta Ukrainy w latach 2014–2019) i Ihora Kołomojskiego (szefa klanu dniepropietrowskiego), który potrzebował kandydata do przeciwstawienia się Poroszence. Jednak gdy 24 lutego konflikt przerodził się w pełnowymiarową wojnę, Zełenski wymyślił się na nowo jako prezydent czasu wojny i przysiągł walczyć do pełnego zwycięstwa. Ukraina stoi teraz przed trudnym wyborem: albo upadnie jako państwo, albo przekształci się w militokrację. Czas pokaże, która z tych opcji stanie się rzeczywistością.