Im bardziej się wczytuję w ogólnodostępne dokumenty finansowe Aforti, tym bardziej jestem tym wszystkim zdziwiony, a szczerze mówiąc cała sprawa przypomina mi bajkę Andersena "Nowe szaty króla". Cały majątek tej firmy składał się zawsze i składa do dzisiaj praktycznie wyłącznie z akcji własnych i akcji spółek zależnych po wielokrotnie zawyżonej wycenie. Dziś bilans spółki wygląda następująco : Aktywa - 0 , Pasywa : Zobowiązania 300 mln , Kapitał własny - 300 mln. Obawiam się, że syndyk nie będzie miał wiele do roboty, poza przyjmowaniem zgłoszeń o wierzytelnościach wobec spółki. Najciekawsze jest w tym wszystkim, że gdyby którykolwiek z audytorów z lat 2018,2019, 2020 a być może lat wcześniejszych rzetelnie przyłożył się do pracy i zastosował metodę analizy porównawczej ( tj. porównał wycenę spółek zależnych Aforti, do wyceny rynkowej podobnych podmiotów ) to MUSIAŁBY odkryć, że Aforti to jedna wielka wydmuszka. Ktoś podpisał się własnym imieniem i nazwiskiem, pod groźbą odpowiedzialności karnej, pod stwierdzeniem, że bilans i rachunek wyników odpowiada stanowi faktycznemu zgodnie z zachowaniem wszelkich przewidzianych procedur ( m.i. zasady ostrożnej wyceny aktywów ) wprowadzając tym samym w błąd potencjalnych akcjonariuszy, wierzycieli i obecnie poszkodowanych pracowników, którzy nie otrzymali swoich wynagrodzeń. Spółka będąca de facto bankrutem bez majątku, przeprowadziła dużą emisję akcji i pozyskała kapitał, a analitycy fundamentalni nie mieli w tej sprawie żadnych uwag. Co więcej, w radzie nadzorczej zasiadał p. Lech Sobolewski, były prezes GPW, którego obowiązkiem było dbanie o interesy akcjonariuszy, czego oczywiście nie dopełnił. Dlaczego ta afera w ogóle była możliwa i ludzie stracili pieniądze? Ano dlatego, że ufają instytucjom, które mają ich chronić, a tego nie czynią! Takie zaufanie to działanie racjonalne, bo bardzo ułatwia życie i tworzy tzw. kapitał społeczny, bez którego funkcjonowanie nowoczesnego państwa nie byłoby możliwe. Smutnym faktem jest, że wszyscy "fachowcy" cmokali z zachwytu nad Aforti i jego "planami" i nie znalazło się żadne dziecko, które krzyknęłoby, że "król jest nagi!".