dziś po raz 3 odwiedziłem sklep Dayli. Poprzednio byłem miesiąc temu. Co mnie zaskoczyło? Więcej towaru :) i aż 3 Panie zatrudnione w Dayli. Kupiłem JAKieś tam pierdoły za około 20 zł i podszedłem do kasy. Oczywiście trochę chciałem się dowiedzieć od środka, JAK to wszystko wygląda. Mój optymizm nie trwał długo. Otóż towar jest, ale z zamykanych sklepów. Nie ma totalnie kasy na nic innego. Pani pracująca od samego początku w Dayli, a wcześniej w poprzednim bankrucie, powiedziała, że kiedyś towar sam się sprzedawał. Wszystko było REWELACYJNIE. I teraz też byłoby tak samo, tylko....po prostu BRAKUJE TOWARU. Wlałem w ich serca trochę optymizmu, że będzie ok, a MAJ przyniesie nowe rozdanie. Podziękowałem i wyszedłem obiecując, że w maju wrócę :)
A! I Panie mają nadzieję, że PinoKKio spędzi kilka łądnych lat za kratami, bo położyć taką firmę to rekord świata.
Miłego dnia