Jeżeli Wcześniak chce nałożyć karę na Byterunners Game Studio to niech chłopaki łatwią sobie prawnika, kupują trochę udziałów. Zbierają akcjonariuszy i mogą podziękować prezesowi za współprace. Oczywiście jeżeli wierzą w rozwój spółki. Wtedy będą mogli przyznawać sobie większe pieniążki za zrobione gry. Lepiej tak niż płacić karę.

Przy obecnej wycenie aby mieć 10% akcji, Czyli tyle co obecnie ma prezes, wystarczy 3,2 mln. Jest to mniej niż kara której oczekuje od nich spółka.
Ciekawa alternatywa ale raczej z kategorii bajek/marzeń

Jednak to by była interesująca rozgrywka, akcjonariusze chcą aby:
a) Spółka utrzymała kurs z firmą, której twórczość odpowiada za ogromną większość wpływów.
b) Spółka postawiła na strategię, polegającą na nowej krwi i jechaniu na karach za błędy (o ile taka gra z błędami w ogóle zarobi i będzie z czego ściągnąć te kary).
Realnie: ile projektów zostało zrobionych przez ostatnie 5 lat? Które był faktycznym sukcesem? Ile projektów zostało skasowanych?
Które poważne studio zdecyduje się na pracę, której ryzyko otrzymania tony kar jest duże? Czy takie podejście nie przyciągnie desperatów którzy niewiele mają do stracenia?
Nie mogę się doczekać żeby zobaczyć co wybierzecie :)

wybieram c) zespoły wewnętrzne, przykład to powstający: Road Truckers: New Beginning, cała kasa zostanie w Movie i Road. A nie w GMG jak to miało miejsce przy Alaskan.

Bo jak powszechnie wiadomo, zespoły wewnętrzne gwarantują jakość. To nic, że w każdej firmie z którą spółka współpracowała były takie zespoły wewnętrzne. Jak Ci sami ludzie będą bezpośrednio pracować w spółce to będą lepiej tworzyć, oczywista oczywistość.
Niech zgadnę: Dzięki wewnętrznemu zespołowi będzie łatwiej utrzymać kontrolę, teraz to się wszystko zmieni. Po prostu te studia wybierały złych i niekompetentnych pracowników, a kreatywność kupuje się w każdym sklepie z kreatywnością.

Powiedzcie dlaczego ta sytuacja z Pęcherzewskim ma miejsce teraz? A nie 5 lat temu po DDS1 nie przeszkadzały mu warunki finansowe, które podpisał w umowie? i podział procentów? Przypadek..... Mało tego, czemu podpisał umowę na produkcję DDS2 kilka lat później skoro było tak surowo traktowany przez Wydawcę? A może kolega Miąsik po swoich porażkach (Pixel Crow/Second chamber), bo Movie odcięło źródełko finansowania? A może upadek emisji motywacyjnej, którą prezes obiecał i nagle się od niego odwrócił i namówił Pęcherzewskiego na opowiedzenie w mediach jak to Movie straszliwie traktuje Developera bo ten Developer to taki Sapkowski i nalezą mu się miliony, a Movie to CDR. Dużo pytań, a tak mało odpowiedzi...

Znam cały background wydarzeń związany z DDS1 i początkami DDS2. Podczas produkcji DDS1 wymieniłem z Rafałem jakieś 42'800 wiadomości w ciągu 3 lat (oczywiście nie wszystkie dotyczyły DDS1). Generalnie nie zamierzam się na ten temat wypowiadać. Co do surowości: Kto chciał ją widzieć, to ją widział.
Osobiście nie sądzę, żeby Miąsik miał z tym cokolwiek wspólnego - z tego co widziałem tam był cyrk na wielu płaszczyznach. Na tyle co gościa znałem, to sądzę że istotny był pozew przeciwko Schedule - zakładając, że do końca nie zdradził swoich ideałów. Niech się wypowiada za siebie. Choć z przestrzeni publicznej można było wyczytać że ogólnie coś tam wewnętrznie nie żre jak trzeba (śledziłem odejścia :P).
Również osobiście, mam ogrom satysfakcji z obecnej sytuacji.

Skoro masz ogrom satysfakcji to pewnie nie masz akcji.
Niestety nie wszyscy się cieszą jak Ty.
Trzeba przyznać i podziękować za rzeczowy komentarz, ostatnio ich brakuje na forum tej spółki

Za szybko na skreślanie spółki, ma czym grać - czy zagra mądrze, to w obecnej sytuacji jest w Waszych rękach.
Jestem perfekcjonistą i jako programista starałem się nie dopuszczać do żadnego błędu, na każdym etapie prac. Niestety, robienie tego co uważam że w danym momencie było istotne (nikt mnie o zdanie w temacie nie pytał) było trudne do równoległych milestone które miały być dostarczone. W efekcie zarzynałem się żeby było dobrze zrobione i tak wyszło, że zostało średnio docenione. W jakimś sensie przegrałem ze albo spółką, albo z Rafałem. Satysfakcja wynika więc z tego, że na końcu moja robota i podejście mogło być coś konkretnego warte ale wtedy nikomu się to nie podobało. Nie z tego że obie strony idą na noże - to mi lata i powiewa. Wydaje mi się że wtedy każdy z nich dostał dokładnie to, czego chciał.

A nie chcecie, tak jak kolega pisał wcześniej, "przejąć" spółki razem z mniejszościowymi, wywalić Wcześniaka i zacząć wszystko od nowa? Kupa drobnicy pójdzie za wami bo ma dość prezesa.