możesz odzyskiwać metan od świnek i krówek jak w Mad Max
ja nie mam nic przeciwko tylko co z tego ,gdzie zarobek
w tej chwili najważniejsza jest cena i sprawnosc energetyczna
a ta jest w czarnej du.pie
"Jednym z warunków powodzenia rewolucji wodorowej jest obniżenie ceny gazu do 1 – 2 euro za kilogram (1 kg wodoru pozwala przejechać ok. 100 km). Bruksela chce osiągnąć ten cel poprzez zagęszczenie sieci elektrolizerów na obszarze całej Wspólnoty i wzrost mocy zainstalowanej do co najmniej 40 GW w ciągu najbliższej dekady. Kwota inwestycji w elektrolizery ma wynieść w ciągu 10 lat 13 – 15 mld euro. Dodatkowo potrzebne jest 50 – 150 mld euro do zainwestowania w energię wiatrową i słoneczną przeznaczoną do produkcji wodoru. Z kolei na transport i magazynowanie wodoru oraz stacje do tankowania UE wyda 120 – 130 mld euro. Istniejąca infrastruktura gazu ziemnego i LNG zostanie poddana przeglądowi pod kątem rozszerzenia spektrum jej zastosowania o wodór, żeby zoptymalizować koszty. Całościowy wolumen inwestycji w budowę adekwatnych mocy produkcyjnych wodoru do 2050 r. może wynieść blisko 0,5 bln euro.
Wodór w motoryzacji potrzebuje wsparciaNiska wydajność wodorowych ogniw paliwowych
Z punku widzenia konsumenta kluczową sprawą są koszty eksploatacji. Te zaś zależą od wydajności paliwa, czyli, inaczej mówiąc, sprawności cieplnej silnika. Nowoczesne silniki benzynowe mają sprawność na poziomie 40 proc., a wysokoprężne (Diesla) około 50 proc. Lepszą sprawnością mogą pochwalić się silniki elektryczne o zasilaniu akumulatorowym. W fazie przesyłu z sieci elektroenergetycznej do akumulatora straty wynoszą 8 proc., natomiast w fazie przetwarzania energii elektrycznej w energię mechaniczną pojazdu 18 proc. W zależności od modelu efektywność zasilania akumulatorowego wynosi więc od 70 do 80 proc.
Koszty eksploatacji zależą od wydajności paliwa, czyli od sprawności cieplnej silnika.
Taki wynik daje sporą przewagę nad autami o zasilaniu wodorowym, gdzie aż 45 proc. energii zostaje utracone w procesie wodorotwórczej elektrolizy wody, a z pozostałych 55 proc. znowu ponad połowa ginie podczas zamiany utlenionego wodoru w energię elektryczną podczas jazdy. W efekcie sprawność silnika elektrycznego z ogniwem wodorowym oscyluje od 35 do 40 proc. i jest dwukrotnie mniejsza niż w autach z motorem zasilanym prądem z akumulatora.
Połowę ceny ogniwa paliwowego stanowi koszt platyny
600-kilometrowy zasięg przy kilkuminutowym ładowaniu brzmi kusząco, ale cena odstrasza. Dwa modele: Hyundai Nexo i Toyota Mirai to wydatek rzędu 70 tys. euro. Jedną z przyczyn tak wysokiej ceny aut z ogniwami wodorowymi jest wykorzystywanie platyny, która odgrywa rolę katalizatora reakcji utleniania wodoru i odpowiada za 50 proc. kosztów produkcji ogniwa paliwowego. Naukowcy z Uniwersytetu Karola w Pradze opatentowali i powoli komercjalizują technologię katalizatorów cienkowarstwowych, pozwalającą na maksymalne zwiększenie wydajności platyny stosowanej w ogniwach. Innym wyzwaniem jest opracowanie funkcjonalnego elektrolitu protonowego. Nawet taka rzecz jak zbiornik wymaga wyrafinowanej konstrukcji. Do przechowywania wodoru pod ciśnieniem 700 barów niezbędne są bowiem ultrawytrzymałe butle, do budowy których zużywa się około 40 kg włókna węglowego na sztukę. Stawką w grze o rozwój napędu wodorowego są innowacje umożliwiające obniżenie ceny ogniwa paliwowego. Tymczasem producenci stawiający na auta elektryczne nie zasypiają gruszek w popiele: na osi czasu można zauważyć spadek kosztów produkcji baterii samochodowych (w 2010 r. akumulator litowo-jonowy kosztował 1065 euro/1 kWh, a obecnie już tylko 140 euro).
Platyna odpowiada za 50 proc. kosztów produkcji ogniwa paliwowego.
Czy cena ogniwa paliwowego kiedykolwiek zrówna się z ceną akumulatora? Pytanie bardzo zasadne, bo zdaje się, że nawet koncerny motoryzacyjne już zwątpiły. Niemiecki Daimler zawiesił plany komercjalizacji Mercedesa GLC F-Cell, hybrydy, która stanowi połączenie pojazdu elektrycznego typu plug-in oraz technologii wodorowej. Nie oznacza to, że porzuca badania nad wodorem: będzie koncentrował się na samochodach dostawczych, bo o ile właściciele aut osobowych są w stanie dostosować się do ograniczeń akumulatora, to przedsiębiorstwa dysponujące wielkimi flotami nie mogą sobie pozwolić na wielogodzinne unieruchomienie, niezbędne do ładowania ogromnych akumulatorów. Podobnie uczyniła Honda. Volkswagen z kolei stawia na napęd elektryczny w postaci hybrydy plug-in, czyli z napędem spalinowo-elektrycznym, i możliwością ładowania baterii prosto z sieci elektrycznej. Tę ścieżkę obrała też francuska Grupa PSA (Opel, Peugeot, Citroen, DS) i koreańska Kia.