1247 klientów, którzy wystąpili z pozwem zbiorowym przeciwko BRE Bankowi, może cieszyć się z wczorajszego wyroku łódzkiego sądu. „Nabici w mBank” kwestionują zapisy w umowach kredytowych – zobowiązaniach walutowych zaciąganych w 2006 roku. Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że bank powinien zapłacić kredytobiorcom za zawyżone raty.

Image licensed by Ingram Image
Kością niezgody był sposób ustalania oprocentowania, przewidziany w umowach kredytowych. Bank zastrzegał sobie prawo zmiany stawki decyzją zarządu w razie wystąpienia określonych okoliczności. Zapis brzmiał następująco: „Zmiana wysokości oprocentowania Kredytu może nastąpić w przypadku zmiany stopy referencyjnej określonej dla danej waluty oraz zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego w kraju (lub krajów zrzeszonych w Unii Europejskiej), którego waluta jest podstawą waloryzacji”. Zestaw warunków, w których mogły nastąpić zmiany, sąd uznał za nieprecyzyjny. Klienci pozywający BRE Bank twierdzą, że z możliwości przewidzianych w umowie kredytodawca korzystał wybiórczo – podnosząc stawki, gdy rósł wskaźnik LIBOR, a nie obniżając ich, gdy spadał.
Internetowy bunt
Sprawa grupy klientów mBanku i Multibanku może być ilustracją siły internetu jako narzędzia koordynującego powstanie ruchu społecznego. Niezadowoleni kredytobiorcy szybko utworzyli spójną społeczność, która rozpoczęła działania prawne i informacyjne. „Nabici w mBank” nie tylko zmusili bank do negocjacji, ale także skutecznie zaistnieli w mediach, prezentując swoje racje i przyciągając kolejnych potencjalnych uczestników.
Reklama»BRE Bank musi wypłacić odszkodowanie 1247 klientom |
Bank, w obliczu zaogniającego się sporu, zaproponował klientom tzw. starego portfela zmianę formuły naliczania odsetek. Część z nich zgodziła się na podpisanie aneksu, w którym stary passus zastąpił mechanizm „LIBOR + marża”, jednak najbardziej nieugięta grupa wniosła pozew zbiorowy, korzystając z nowego wówczas narzędzia, dopiero co wprowadzonego do polskiego porządku prawnego.
Bank zapowiada apelację
W przesłanym mediom oświadczeniu prezes BRE Cezary Stypułkowski podtrzymuje dotychczasowe stanowisko banku wskazujące, iż instytucja prawidłowo wykonywała zapisy umów kredytowych. Prezes podkreśla, że począwszy od września 2006 r. bank oferował także kredyty z oprocentowaniem uzależnionym od LIBOR-u, ale część wnoszących pozew klientów świadomie wybrała produkt o innej konstrukcji.
Bank twierdzi również, że kredytodawcy działający w Polsce nie posiadają znaczącej ilości depozytów we frankach szwajcarskich, a gdy pozyskują walutę na zagranicznych rynkach, płacą za nią cenę, która nie jest bezpośrednio wyznaczana przez 3-miesięczny LIBOR. W oświadczeniu odwołano się także do udowodnionych przypadków manipulowania przez banki zagraniczne stawkami obowiązującymi na rynku międzybankowym, kwestionując wartość informacyjną LIBOR-u.
Będą kolejne etapy zmagań
Wyrok łódzkiego sądu nie kończy historii tego największego, jak do tej pory, zbiorowego starcia pomiędzy instytucją finansową a jej klientelą w Polsce. Gdyby BRE Bank został zmuszony do wykonania wyroku, musiałby zwrócić kredytobiorcom uczestniczącym w pozwie odsetki pobrane w okresie, gdy oprocentowanie przewyższało pierwotną stawkę zapisaną w umowie. Oznaczałoby to zatem, że bank ponosi całość ryzyka związanego ze zmiennością stopy procentowej, co stoi w jawnej sprzeczności z samą definicją kredytu o zmiennym oprocentowaniu.
Obie strony mają w tym sporze mocne argumenty, jednak pierwsze rozstrzygnięcie może zmobilizować klientów innych instytucji. Spora grupa osób (m.in. klientów Raiffeisen Banku) spłaca zobowiązania, w których problem ustalania wysokości oprocentowania rozwiązano w sposób zbliżony do tego zakwestionowanego przez łódzki sąd. Może się zatem okazać, że „nabici w mBank”, mimo że wciąż nie zakończyli sądowej batalii, wskazali drogę innym.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl