Młodzi jak ognia unikają tematu emerytur. Uważają, że pieniądze ze składek są marnowane i nie zobaczą ich ani obecni, ani przyszli emeryci. Chociaż większość z nich w system repartycyjny (w którym pokolenie pracujące finansuje obecnych emerytów z bieżących składek) nie wierzy, to system mocno wierzy w nich i w to, że wezmą na swoje barki obowiązek płacenia składek.

Źródło: Thinkstock
OFE czy ZUS? ZUS czy OFE? Pytanie, które pojawia się często w nagłówkach popularnych gazet i portali. Jest proste, więc łatwo przemawia do czytelników. Nie wszyscy jednak zadają sobie trud, żeby dowiedzieć się, co dokładnie się zmieni. Najbardziej w temacie są obeznani emeryci i osoby, które lada chwila na emeryturę przejdą. Pilnie śledzą wszystkie zmiany, bo zdają sobie sprawę, że od decyzji, które zapadną w rządzie, będzie zależała wysokość ich przyszłej emerytury. Najmniej świadomi są młodzi, na których spadnie obowiązek utrzymywania pokolenia swoich rodziców.
Młodzi nie wierzą w solidarność pokoleń
Z sondażu zrealizowanego przez TNS Polska na zlecenie tygodnika „Polityka” wzięły udział 1122 osoby w wieku 20-35 lat. Aż 80 proc. ankietowanych uważa, że odprowadzane składki emerytalne to pieniądze, które w dużej mierze są marnowane i nie trafią ani do obecnych, ani do przyszłych emerytów. W to, że państwo będzie w stanie zapewnić im emerytury w przyszłości, wierzy tylko 13 proc., a 78 proc. uważa, że wysokość ich emerytury w ogóle nie będzie związana z kwotą, którą włożą do systemu, lecz o wszystkim ich zdaniem zadecyduje przyszły rząd. Prawdopodobnie dlatego nie interesują się tym, co dokładnie się zmieni.
ReklamaZobacz także
Sonda: Co studenci wiedzą o zmianach w OFE
Co więcej, 46 proc. młodych, którzy wzięli udział w badaniu, nie zgodziło się ze stwierdzeniem, że składki emerytalne odprowadzane od zarobków są wyrazem solidarności społecznej (32 proc. potwierdziło tę tezę, a 23 proc. nie miało zdania). Tylko 35 proc. pytanych uważa, że odprowadzanie składek emerytalnych jest gwarancją podstawowego bezpieczeństwa w podeszłym wieku.
Nie myślą o przyszłości
W ubiegłym roku Bronisław Komorowski podkreślał, że w sprawie zmian w systemie emerytalnym najbardziej protestują ci, których reforma ta w ogóle nie będzie dotyczyła. - To właśnie dwudziestolatki powinny powiedzieć, czy godzą się na to, że w przyszłości będą płacili dużo więcej niż ich odpowiednicy w dniu dzisiejszym. Na nasze emerytury – mówił prezydent.
Młodzi to realiści i na emeryturę pod palmami nie liczą. Co czwarta osoba, która wzięła udział w ankiecie, nie spodziewa się, że wysokość jego przyszłej emerytury przekroczy 40 proc. ostatnich zarobków. Reszta uważa, że nie będzie wyższa, niż 60 proc. ostatniej pensji.
Decyzje podejmowane w sprawie zmian w systemie emerytalnym dotyczą jednak pokolenia, którego kariera rozpoczyna się w dobie spowolnienia gospodarczego. Przez dłuższy okres nauki coraz później wchodzą na rynek pracy, ale rzadko kiedy na warunkach umowy o pracę. Młodych jest też coraz mniej. Te dwa czynniki nakładają się na siebie i w efekcie od 2006 r. do roku ubiegłego o 26 proc. spadła liczba osób w wieku od 21 do 25 lat, które są zarejestrowane w Otwartych Funduszach Emerytalnych.

Justyna Niedbał
Bankier.pl
j.niedbal@bankier.pl
























































