
Konsekwencje takiej mentalnej buchalterii bywają różnorakie – najczęściej wpływa ona na naszą skłonność do wydania zgromadzonych środków. Niektóre z umysłowych przegródek są przeznaczone na bieżące wydatki, inne traktowane jako nienaruszalne. Instynktownie unikamy przekraczania przyjętych wcześniej zasad, bo wiąże się to z poczuciem, że zrobiliśmy coś moralnie nagannego.
Pożyczam, chociaż mam pieniądze
Kurczowe trzymanie się przyjętych zasad księgowania umysłowego może doprowadzić do podejmowania nieracjonalnych decyzji finansowych. Wyobraźmy sobie osobę, która posiada oszczędności zgromadzone z myślą o konkretnym celu, a jednocześnie korzysta z linii kredytowej ROR. W momencie, gdy brakuje środków na codzienne wydatki, sięga po pożyczone z banku pieniądze. Odsetki za wykorzystany kredyt mogą przewyższyć odsetki naliczone od przechowywanych na osobnym rachunku oszczędności. Racjonalne byłoby zatem raczej chwilowe naruszenie finansowych rezerw niż skorzystanie z bankowego wspomagania. Wewnętrzny księgowy mówi jednak „nie” – sięgnięcie po oszczędności będzie związane z dotkliwym psychicznym dyskomfortem.
Mentalne księgowanie może także zadziałać w innym kierunku, skłaniając nas do pochopnej konsumpcji. Badacze obserwujący zachowania indywidualnych inwestorów giełdowych zauważyli, że znacznie chętniej przeznaczają oni na bieżące wydatki pieniądze otrzymane w postaci dywidendy niż owoce wzrostu wartości akcji, w które wcześniej zainwestowali. Dywidenda traktowana jest bowiem jako inny rodzaj pieniądza, „łatwiejszy” bo nie okupiony rozterkami związanymi z podejmowaniem inwestycyjnych decyzji. Warto jednak zauważyć, że dywidenda jest przecież także formą zysku z giełdowych transakcji.
Wewnętrzny księgowy i dylemat w kinie
Richard Thaler, jeden z twórców nurtu ekonomii behawioralnej, w ciekawy sposób zaprezentował jak nasz wewnętrzny księgowy może wpłynąć na podejmowane na co dzień decyzje. Wyobraźmy sobie, że kupujemy bilet do kina i wydajemy na niego 10 dolarów. Niestety przed wejściem na salę bilet gdzieś nam się zapodział. Nie otrzymamy nowego biletu ani zwrotu pieniędzy. Czy w takiej sytuacji bylibyśmy gotowi kupić kolejny bilet?
W przeprowadzonym przez Thalera eksperymencie zaledwie 46 procent badanych było gotowych na kolejny wydatek. Interesująca była jednak reakcja badanych na nieco inną sytuację. Tym razem respondenci mieli sobie wyobrazić, że w momencie, gdy mają zapłacić za bilet, odkrywają, że zgubili przed chwilą 10-dolarowy banknot. Czy mimo tego gotowi byliby wysupłać kolejne 10 dolarów? 88 procent badanych odpowiedziało, że tak.
W obydwu przypadkach mamy do czynienia ze stratą w wysokości 10 dolarów. W pierwszej wersji eksperymentu badani „zaksięgowali” już 10 dolarów jako wydatek na kino. Po zgubieniu biletu musieliby ponownie wydać taką samą kwotę na ten sam cel. Wewnętrzny księgowy mówi im – „20 dolarów za bilet do kina? To gruba przesada!”. Dlatego odchodzą z kina z kwitkiem.
Zgubienie banknotu traktujemy natomiast jako zdarzenie nie związane z planowaną wizytą w kinie. Księgujemy tę stratę w pozycji „złośliwość losu” i nie pozwalamy, aby zepsuła nam ona przyjemność kinowego seansu.
Pieniądze żyją własnym życiem
Pieniądze nie mają z góry określonego przeznaczenia, to nasz umysł, starając się stale porządkować wszystko, co dzieje się dookoła nadaje im określone etykietki. W większości przypadków księgowanie mentalne działać będzie na naszą korzyść, ponieważ upraszcza podejmowanie finansowych decyzji. Warto jednak być świadomym, że w niektórych okolicznościach nasz wewnętrzny księgowy może wejść nam w drogę. Należy wskazać mu wówczas jego miejsce – jest przecież tylko pomocnikiem.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl
m.kisiel@bankier.pl