Jeszcze przed upadkiem Lehman Brothers amerykańskie władze monetarne sygnalizowały podwyżkę ceny pieniądza, która wówczas wynosiła 2%. Jednak zaostrzający się kryzys finansowy sprawił, że następną decyzją Fed-u była awaryjna obniżka stóp o 50 pb. Takiego samego ruchu dzisiaj spodziewa się większość ekonomistów i inwestorów. Jednak niektórzy pytają, czego się boi Rezerwa Federalna, skoro rozdaje pieniądz niemal za darmo.
W ciągu ostatnich tygodni Fed dosłownie zalewa rynki finansowe morzem tanich dolarów. Amerykański bank centralny rozpoczął skup komercyjnych papierów dłużnych, zasila banki dostawami obligacji a rząd rozdaje instytucjom finansowym pieniądze podatników. W zamian Ben Bernanke i Henry Paulson chcą tylko jednego: by banki zaczęły w końcu udzielać kredytów. Teraz nawet największe korporacje twierdzą, że zdobycie krótkoterminowego finansowania graniczy z cudem. Wydaje się, że władze USA obawiają się scenariusza niewidzianego od czasów Wielkiego Kryzysu, kiedy to implozja rynków finansowych doprowadziła do powstania spirali deflacyjno-recesyjnej. Banki bankrutowały, co pociągało za sobą plajty przedsiębiorstw (nawet tych rentownych), które nie miały skąd pozyskać finansowania. To skutkowało masowymi zwolnieniami, bezrobociem, spadkiem konsumpcji i w efekcie silnym spadkiem cen, co z kolei prowadziło do kolejnych bankructw, wzrostu bezrobocia itd. Kryzys trwał cztery długie lata i wywołał ogromne negatywne konsekwencje społeczne i polityczne.
Zdaniem niektórych ekspertów dzisiejsza sytuacja sektora bankowego w USA jest porównywalna z tym, co działo się 80 lat temu. Pierwsze tego skutki będzie widać już w danych za trzeci kwartał – ekonomiści prognozują ujemną dynamikę PKB. Zatrudnienie maleje nieprzerwanie od ośmiu miesięcy. Z kolei pikujące notowania surowców pozwalają się spodziewać zdecydowanego spadku wskaźników dynamiki cen. Pozostaje tylko pytanie, czy to wystarczające usprawiedliwienie dla obniżania i tak bardzo niskich stóp procentowych.
„Jeżeli gospodarka pokaże kolejne oznaki recesji, to Fed zdecyduje, że 1% to nie jest dolny limit. Zero również jest możliwe” – powiedział agencji Bloomberga Lyle Gramley, były członek zarządu Rezerwy Federalnej. Ostatni raz cena pieniądza w Stanach Zjednoczonych spadła poniżej 1% w roku 1958, gdy prezydentem był generał Dwight Eisenhower.
Krytycy polityki Fed-u zwracają uwagę, że tak niskie stopy procentowe mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Niskie oprocentowanie może zniechęcić Amerykanów do lokowania gotówki w bankach czy funduszach rynku pieniężnego, co tylko utrudniłoby firmom uzyskanie kredytu. Poza tym USA mają generalnie problem z nadmiernym zadłużeniem (obywateli, rządu, banków), które muszą finansować kapitałem zza granicy. A ten może nie być zainteresowany pożyczaniem pieniędzy na zerowy procent.
Pozostaje tylko nadzieja, że Ben Bernanke wie, co robi lub... że się myli. Wówczas zamiast deflacji otrzymamy znaną (i nielubianą) inflację. Znów do łask powrócą inwestycje w akcje i surowce, a gotówka zdecydowanie wyjdzie z mody.
K.K.


























































