Z Robertem Kiyosaki polski odbiorca miewa ogromny problem. Mimo, że autor pisze w typowy dla Amerykanów sposób, czyli ma znakomity warsztat językowy, zaś niekiedy trudne problemy umie przekazać w sposób prawie beletrystyczny, to jednak tzw. statystyczny Polak może poczuć się w niezbyt komfortowej sytuacji. Dlaczego?
Jednym z najważniejszych powodów jest podważanie przez autora serii bestsellerów „Bogaty ojciec” naszych nawyków i stylu życia. Te nawyki to życie na kredyt, zaś styl życia w sposób niesłychanie sugestywny dyktuje nam reklama. Jeśli ktoś ma wątpliwości wystarczy sprawdzić liczbę kredytów udzielanych każdego roku przez banki na mieszkania, samochody, wakacje, święta, edukację, weekendy, czy na spłatę innych kredytów. To gigantyczne kwoty, które rosną wraz z niezmiennie rozwijającymi się postawami i zachowaniami konsumpcyjnymi Polaków. Warto także rzucić okiem na wydatki na reklamę: sięgają kilku miliardów złotych rocznie. A wszystko po to by nam narzucić, co powinniśmy kupować, a przede wszystkim udzielać prostych i łatwych do akceptacji odpowiedzi na pytanie „jak żyć”.
A konsumenci, bez względu na to, czy zarabiają mało, czy dużo przede wszystkim kupują. I ciągle brakuje im pieniędzy. Co miesiąc trzeba spłacać raty, płacić rachunki. Jeśli zarabiamy mało, relatywnie także i skala problemów finansowych jest wąska, kiedy zaś dochody są wysokie, rośnie apetyt na dobra konsumpcyjne i wystawny styl życia. Zazwyczaj też więc wzrasta wysokość kredytów.
Według danych ośrodków badawczych niezbyt lubimy reklamy. Denerwują nas bloki reklam przerywające programy telewizyjne, dlatego w ręku trzymamy w pogotowiu pilota. Odsetek wejść na strony internetowe reklamowane przez banery nie przekracza kilku procent w stosunku do emisji reklam internetowych. Ulotki rozdawane na ulicach przysparzając pracy miejskim służbom strzegącym czystości ulic. A jednak styl naszego życia jest lustrzanym odbiciem reklamy. Ten paradoks nie jest zbyt trudny do wyjaśnienia. A to dlatego, że typowe dla reklamy zabiegi w sposób bardziej wyrafinowany przeniknęły do niemal wszystkich programów telewizyjnych, filmów, zwłaszcza tych z Hollywood. Nawet serwisy informacyjne stały się bardziej telewizyjnym show niż źródłem wiedzy o świecie.
Kiyosaki kontra reklama?
Czy Kiyosaki radzi nam jednak byśmy od uroków świata odwrócili się? Wręcz przeciwnie. Namawia do korzystania z dobrodziejstw współczesnego świata, ale proponuje by robić to w bardziej roztropny sposób. Nie z kredytów konsumpcyjnych, ale z pieniędzy generowanych przez tzw. aktywa: biznesy, nieruchomości, akcje itd. I tu prawdopodobnie pojawiają się pierwsze oznaki zniechęcenia i niedowierzania. A kiedy jeszcze czytamy, że w najgorszej sytuacji znajdują się pracownicy mający stałe etaty a nawet wyjątkowo atrakcyjne posady, niepokój staje się trudny do pokonania. Statystycznie najczęściej pracujemy na etatach. A jeśli pracy szukamy, także najbardziej idealną formą finansowej wolności i pomysłu na karierę, czy nawet życie i pewną przyszłość wydaje się nam praca na stałe w renomowanej, zachodniej korporacji na kierowniczym stanowisku. Z możliwością awansu.
Żyjąc w świecie zdominowanym przez ideologię konsumpcyjną i egoizm możemy także być nieco zaskoczeni radami Roberta Kiyosaki dotyczącymi rozwoju osobistego i wysokich morale. Amerykanin wspierający nas w rozwoju naszej finansowej inteligencji kładzie ogromny nacisk na uczciwość, siłę ducha, panowanie nad własnymi emocjami, dotrzymywanie słowa. Także radzenie sobie z lękami o przyszłość, inwestowanie w edukację, głównie finansową, i odwagę podejmowania ryzyka pracy na własny rachunek. Nawet jeśli miałby to być „tylko” biznes po godzinach. Chyba jednak najbardziej zaskakująca jest kwestia dobroczynności. Jeśli chcesz otrzymywać w życiu, musisz dawać. Zanim zyskasz, nawet gdy nie masz prawie niczego, albo wydaje ci się, że nie stać cię na symboliczną chociażby szczodrość, musisz się dzielić tym, co masz. Wiedzą, swoim czasem, pieniędzmi, dobrą radą. Im więcej dajemy tym więcej zyskujemy. Im więcej osiągnęliśmy tym bardziej winniśmy być hojni dla innych. Bycie bogatym nie jest zatem tylko specjalistyczną wiedzą księgową i finansową. Jest pewnym stylem życia. Ale przede wszystkim filozofią, sposobem myślenia. Wszystko zaczyna się od myśli. Nasze bogactwo, dobrostan, szczęście, to jak postrzegają nas inni. Każdy z nas jest czymś w rodzaju projekcji własnego sposobu myślenia. To, jak myślisz determinuje to, kim się stajesz, powtarza wielokrotnie bogaty ojciec, mentor autora z czasów jego młodości.
Czy do mówienia o pieniądzach i niezależności finansowej trzeba aż tak wiele umiejętności, zalet osobowości, ćwiczeń, całej owej „ideologicznej nadbudowy”? Wszak tzw. „głowa do interesów” to określenie, które kojarzy się z pewnymi predyspozycjami, przedsiębiorczością. Często nawet ma pejoratywne zabarwienie: jeśli ktoś ma dzisiaj w Polsce głowę do interesów, to zapewne jest uwikłany w rozmaite układy i ma talent do wątpliwych etycznie kompromisów. Tymczasem z lektury Roberta Kiyosaki wyłania się zgoła inny obraz osoby zamożnej. Kiyosaki inspirując się najsłynniejszymi w historii i czasach współczesnych biznesmenami i przedsiębiorcami zauważa, że w większości ich wspólną cechą jest tzw. integralność, czy inaczej mówiąc, zupełna uczciwość. To, w jaki sposób myślimy, musi także odzwierciedlać to, co mówimy i wreszcie przystawać do tego, co robimy. Nieco zaskakująco musi zatem zabrzmieć jakby kwintesencja przesłania autora „Bogatego ojca, Biednego ojca”: bogatym można być tylko myślą, mową i uczynkiem. A znana nam maksyma o dopiero drugim milionie dolarów zarobionym uczciwie jest w serii Bogaty ojciec zastąpiona radą, by do niezależności finansowej dochodzić edukując się finansowo. Rozwijając wyobraźnię, ćwicząc finansową inteligencję grając w strategiczną grę planszową Cashflow i próbując małymi krokami, np. rozpoczynając prowadzenie małego biznesu po godzinach.
Bogactwo a czas wolny
Kiyosaki dowodzi, że bogacimy się nie w pracy, ale w wolnym czasie. Pracując w biurze wykonujemy mniej lub bardziej solidnie i kreatywnie swoje obowiązki. Może z wyjątkiem takim, kiedy nasza praca jest jednocześnie naszą pasją, a nawet jednocześnie całym życiem. Niemniej to, czy mamy szansę stać się naprawdę zamożni, czy żyć tylko iluzją bogactwa zależy od sposobu spędzania wolnego czasu. Bo wówczas dokonujemy większość lub nawet wszystkie transakcje związane z naszymi finansami osobistymi. Począwszy od zakupów, przez rachunki, podatki, opłacanie kursów, spłacanie i zaciąganie kredytów. W teście na inteligencję finansową, w którym można sprawdzić się na RichDad.com są m.in. takie oto pytania.
Odzwierciedleniem Twojej aktualnej sytuacji finansowej jest:
a) ostatni wyciąg z konta,
b) zestawienie finansowe,
c) suma lokat bankowych,
d) stan konta emerytalnego.
Prawidłowa odpowiedź to zestawienie finansowe. Pytanie: jak wielu konsumentów wie czym jest zestawienie finansowe, nieodłączna, nawiasem mówiąc część przypominającej trochę Monopoly gry strategicznej Cashflow, którą Kiyosaki stworzył, by za pomocą tego niesłychanie zabawnego narzędzia pomagać w edukacji finansowej, która prowadzi do finansowej inteligencji.
Z ciągle rozwijanego, liczącego kilkadziesiąt pozycji testu, użyjmy jeszcze jednego przykładu:
Która z wymienionych strategii jest najlepsza, gdy celem planu finansowego jest budowa kolumny aktywów:
a) zdobądź drugą pracę,
b) poproś o podwyżkę lub poszukaj lepiej płatnej pracy,
c) pracuj tam, gdzie dotąd, a "po godzinach" rozpocznij prowadzenie własnej działalności,
d) zainwestuj w nieruchomości.
Większość z nas chce mieć wyższą pensję, tymczasem wysokie stałe zarobki z rozmaitych powodów nie są najlepszą drogą do zamożności i finansowej niezależności. Jaka zatem jest prawidłowa odpowiedź? Właściwe są dwie ostatnie.
Czy nie jest interesujące to, iż jednym z coraz bardziej wziętych zawodów są menedżerowie organizujący nasz wolny czas? W większości publikacji, w których eksperci starają się antycypować zmiany na rynku pracy ta kategoria zawodów najczęściej znajduje się w pierwszej dziesiątce. A Kiyosaki, jak już wspomnieliśmy, mówi, że bogacimy się w wolnym czasie. Mimo pozornej prostoty drogi ku zamożności tylko nieliczni zechcą nią podążać. Bo jest ona jednak nietypowa, jak na nasze stereotypowe wyobrażenia o tym, czym jest szczęście, dostatek i zamożność. To drogi samochód, wielki dom, jacht i zagraniczne podróże. A także jak najwięcej kart kredytowych, które tak efektownie (efekciarsko) wyglądają, kiedy otwieramy portfel.
Deklarujemy przywiązanie do wolności, ale wybieramy bezpieczeństwo. Jak zrozumieć to, że wolność i bezpieczeństwo, co w serii Bogaty ojciec często przypomina Kiyosaki, to dwa przeciwstawne krańce sytuacji w jakiej żyjemy? Ceną, jaką płacimy za bezpieczeństwo finansowe jest bardzo często całkowita zależność od kaprysów firmy, zaś wolność zawsze wiąże się z ryzykiem. Jednak, kiedy uda się pokonać lęk i obawy można istotnie stać się w znacznym stopniu panem własnego losu. Umiejętności nabyte w prowadzeniu biznesu, nie tylko wiedza, ale także rozwój pozytywnych cech osobowości, powodują, że nawet jeśli spotka nas bankructwo, bardzo szybko z niepowodzenia podniesiemy się. Kiyosaki i jego żona, zanim stali się niezależni finansowo, kilkakrotnie byli na dnie hierarchii społecznej po bankructwie ich biznesów. Jednak lekcja dźwigania się z dna okazuje się być bardzo często nieocenioną lekcją hartu ducha, sprawdzianem morale. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś ma wyraziste cele w życiu i pasję realizacji marzeń, co bynajmniej nie jest regułą. W sposób najbardziej fascynujący mówi o tym Kiyosaki w „Młodym bogatym rentierze”.
Książka „Bogaty ojciec, Biedny ojciec”, pierwsza z cyklu bestsellerów miała być pierwotnie broszurką do gry Cashflow. A ta gra przypomina, na pierwszy rzut oka, coś niezbyt poważnego: kolorowa, ogromna plansza, papierowe dolary o rozmaitych nominałach, plastikowe szczurki, kostki do gry. Kiedy myślimy o edukacji finansowej to zapewne skojarzenia dotyczą sal wykładowych, szelek maklerów, eleganckich biur banków i poważnie prezentujących się opasłych tomów mądrych ksiąg. Albo formularzy, Urzędów Skarbowych, estetycznych kart kredytowych. Ale przede wszystkim po prostu banknotów. Tymczasem gra, która jest rodzajem symulacji typowych sytuacji życiowych mieszkańca współczesnej globalnej wioski, z reguły dokonuje rewolucji w myśleniu i sposobie zarządzania finansami osobistymi. Zaś ta rewolucja, która najpierw musi dokonać się w naszych umysłach, prowadzi do mądrych i roztropnych decyzji w życiu, zamożności, a z czasem do pełnej niezależności.
Inni straszą, Kiyosaki ostrzega i podsuwa pomysły
W najnowszej książce z serii Bogaty ojciec wydanej po polsku „Przepowiednia bogatego ojca” Kiyosaki, na podstawie racjonalnych i wiarygodnych przesłanek, przewiduje największy w historii krach na giełdzie. Powodem ma być sytuacja, kiedy miliony emerytów z powojennego wyżu demograficznego zaczną wypłacać pieniądze z kont funduszy emerytalnych.
System emerytalny wydaje się być podobnym problemem, jak dziura ozonowa, globalne ocieplenie, awaria elektrowni atomowej, czy grożący wybuchem wulkan.
Dopóki istnieje tzw. potencjalne zagrożenie, staramy się je bagatelizować, oswajać, pokazywać optymistyczne warianty. Dziura ozonowa to właściwie fakt medialny, dopóki nie okaże się, że lawinowo rośnie liczba osób chorujących na raka skóry z powodu nadmiernej ekspozycji słonecznej. Globalne ocieplenie i anomalie klimatyczne także nie stanowią problemu. Jeśli w Afryce spadnie śnieg, to oglądając newsa w telewizji, wprawiamy się w dobry nastrój patrząc na reakcje tubylców. Gorzej, kiedy „nieoczekiwanie” okazuje się, iż jakaś koszmarna powódź w kraju, w którym są akurat nasze rodziny czy przyjaciele ma związek z topniejącym lodowcem. Gdy zdarzy się awaria w elektrowni jądrowej, zawierzamy rzecznikom prasowym elektrowni, uspokajającym komunikatom rządu. Oczywiście jak zwykle do czasu, kiedy jakiś instytut da znać o poziomie skażenia.
A wulkan, który może ożyć i na przykład unicestwić spory kawałek dużej aglomeracji, jest atrakcją turystyczną. Cyfrowe kamery, dreszczyk emocji, wielojęzyczny tłum poszukiwaczy wrażeń. Nieco inaczej mają się sprawy, kiedy wulkan w końcu wybuchnie.
Co to ma wszystko wspólnego z systemem emerytalnym? Niewiele. W pewnym sensie niewiele, bowiem katastrofę systemu emerytalnego można porównać raczej do spełnienia się niemal apokaliptycznych proroctw. Jeśli ktoś nie wpadnie na pomysł co zrobić z setkami milionów emerytów, rok po roku grozi im właściwie powolne umieranie bez środków do życia i opieki zdrowotnej.
Ale i z tym problemem jesteśmy także oswajani, niekiedy w dość osobliwy sposób. Przed kilku laty premier jednego z krajów członkowskich UE zirytowany pytaniami dziennikarzy powiedział o emerytach „To niech staruchy wymierają”. Wprawdzie już następnego dnia musiał pod wpływem ogromnej fali oburzenia społecznego przepraszać, kajać się, twierdzić, że „to nie było to, na co wyglądało”. Politycy, często pewni swoich emerytur rządowych i innych profitów, zazwyczaj koncentrują się na doraźnych, politycznych rozwiązaniach, które co najwyżej odsuwają zbliżający się kataklizm o czas trwania swojej kadencji. Czyli de facto kataklizmu nie powstrzymują, na użytek swojego elektoratu jednak wprowadzają wątpliwej jakości ustawy.
Z ludźmi starymi w naszym obszarze kulturowym jest dość duży problem. Cywilizacja Zachodu, z jej pomysłami na inżynierię genetyczną, eutanazję, sprowadzania wartości człowieka do jego użyteczności, powoduje, że i tak ludziom starym, nawet teraz, kiedy mają i opiekę medyczną i niekiedy – w krajach bogatych – bardzo wysoką emeryturę jest niewygodnie. Nasza cywilizacja z jej kultem młodości wysyła od kilku dziesięcioleci brutalny komunikat dla starzejących się. Jesteście nam niepotrzebni, chyba, że macie grube portfele i możecie, korzystając z wyjątkowo bogatej oferty reklamowej dla „Grey Power” schować się w ekskluzywnych pensjonatach, eleganckich autokarach, czy w samolotach, które dostarczą was do jakichś rezerwatów przyrody.
W Japonii, gdzie system emerytalny właściwie już prawdopodobnie zbankrutował, jak pisze Robert Kiyosaki w „Przepowiedni bogatego ojca”, podobno narodowa duma największej potęgi gospodarczej Azji kulturowo uwarunkowuje szacunek do ludzi starych i powoduje, że problem właściwie ciągle pozostaje „w ukryciu”. Japonia zdaje się oficjalnie nie zauważać kataklizmu.
Z kolei kraje europejskie chaotycznie i rozpaczliwie poszukują czegokolwiek, co widmo nieuniknionego może oddalić choćby na rok – dwa. W Wielkiej Brytanii próbuje się przedłużać wiek emerytalny do 68 lat. Jest to jednak niezgodne z przepisami unijnymi. Rząd brytyjski twierdzi, że jeśli nie uda się przeforsować takiej ustawy, trzeba będzie podnieść podatki aż o 4 %.
Stany Zjednoczone wydają się być bardziej skoncentrowane na kwestii, nomen omen, także raczej bez wyjścia: co począć z amerykańskim zaangażowaniem w Iraku. Tymczasem Robert Kiyosaki przewiduje, że brak autentycznej troski o system emerytalny, zbywanie problemu rzekomo niezawodną receptą Inwestuj długoterminowo, kupuj i trzymaj, zdywersyfikuj, sprawią, że bajka będzie trwała do końca ich dni. Niestety, jak większość profesjonalnych inwestorów wie, bajki związane z rynkiem papierów wartościowych nie zawsze mają szczęśliwe zakończenia - powiedział Robert Kiyosaki w amerykańskiej telewizji PBS, uważanej, obok publicznego radia, za najbardziej prestiżowe i opiniotwórcze media w USA. W latach 60., gdy byłem dzieckiem, pisze Kiyosaki, inwestowanie było czynnością tylko dla bogatych lub dla tych, którzy chcieli stać się bogaci. Dziś wszyscy musimy inwestować dla czegoś o wiele ważniejszego niż zwyczajne bycie bogatym. Dziś to, czy mądrze zainwestujesz, zdeterminuje Twoją przyszłość – Twoją przyszłą stopę życiową, przyszłe bezpieczeństwo finansowe, a może nawet to, czy przeżyjesz, czy nie. Innymi słowy, gdy weźmiemy pod uwagę opiekę lekarską, to, czy inteligentnie zainwestujesz dziś, jednoznacznie określi poziom Twojego życia w przyszłości, a to jest o wiele ważniejsze od zwykłego inwestowania dla zysku.
Kiyosaki wydaje się być chyba jednym z niewielu na świecie, kto nie tylko przewiduje, w związku z przestarzałym, bo pochodzącym z lat 20., systemem emerytalnym, największy w historii krach na giełdzie. Istotniejsze jest, że nie straszy, ale przestrzega i ma pomysły, co zrobić, by ów apokaliptyczny krach nie był „końcem świata”. Stara się wyrwać nas z błogiego nastroju przytaczając opowieść o arce Noego. Noe na środku pustyni zaczął wznosić budowlę, która uchroniła przed potopem.
„Czy zdajecie sobie sprawę z tego, ile wiary musiał wykazać Noe, żeby stanąć przed rodziną i oznajmić: »Bóg powiedział mi, że nadchodzi wielka powódź, zatem musimy zbudować arkę«?” – opowiada Kiyosaki i dalej cytuje bogatego ojca - Później zaczynał się śmiać i mówił: „Czy możecie sobie wyobrazić, co jego żona, dzieci i inwestorzy musieli mu wtedy mówić? Mogliby na przykład powiedzieć: »Ale Noe, żyjemy na pustyni. Tutaj nigdy nie pada. Właściwie to od dawna jest susza. Niełatwo będzie zgromadzić kapitał na założenie firmy szkutniczej na środku pustyni. Czy wybudowanie hotelu, uzdrowiska czy nawet pola golfowego nie byłoby bardziej sensowne niż budowa arki?«”.
Kiyosaki, posługując się metaforą arki Noego wprowadza nas w przyszłość, ale z intencją, z całą kopalnią pomysłów co zrobić, by wziąć sprawy w swoje ręce i nie przejmować się zanadto emerytalnym kataklizmem. Ktoś powiedziałby, typowy Amerykanin, „self –made – man”. Inna mentalność, inna filozofia i cywilizacyjna aura. Zatem na nic, nam już obserwującym pierwsze oznaki emerytalnego kataklizmu w Polce, po radach multimilionera i nauczyciela zza Oceanu. Nic bardziej mylnego.
Ta książka jest także dla Polaków. I tych, którzy już powoli zaczynają wpadać w panikę, ale i dla tych, którzy uważają, że problem emerytury ich nie dotyczy – bo są jeszcze młodzi, bo przed nimi jeszcze „całe życie”.
Rzecz w tym, że i ci młodzi, którzy pracują na to, by system emerytalny jeszcze przez krótki czas był wydolny, i ci, którym listonosz, bynajmniej nie z powodu strajku poczty, może pewnego miesiąca przestać przynosić pieniądze z ZUS, nie powinni czekać na inicjatywę rządów, ale sami zacząć działać. Jak? Do tego motywuje „Przepowiednia bogatego ojca”, doskonała książka nie tylko dla przedsiębiorczych. To nie jest książka o kryzysie i zapaści - przekonuje Kiyosaki w „Przepowiedni bogatego ojca - Tak naprawdę mówi o kryzysie i rozkwicie.
Wiemy, że na emeryturze grozi nam już nie ubóstwo, ale być może zupełny brak środków do życia, o opiece medycznej nie wspominając. Tymczasem nikt, z politykami włącznie, specjalnie się tym nie przejmuje. W nadziei, że jednak wszystko będzie OK. (My także spodziewamy się, że nas prawdopodobna katastrofa emerytalna nie dotyczy.)
Tymczasem Kiyosaki nie tyle straszy, co ostrzega, a przede wszystkim ma realne pomysły na to jak się ustrzec przed prawie nieuniknioną katastrofą systemu emerytalnego. Dlaczego w Stanach Zjednoczonych Kiyosaki to jeden z największych autorytetów, człowiek, którego idee inspirują już nie tylko dziesiątki milionów Amerykanów, ale także Kongres i system edukacji? I dlaczego rządy np. Irlandii i Wielkiej Brytanii zamierzają wprowadzić do oficjalnego systemu edukacji obowiązkowy przedmiot poświęcony zarządzaniu własnymi finansami, a w Polsce, poza klubami Cashflow, specjalistycznymi kursami (zamkniętymi) i samodzielną edukacją (z książek) niewiele w tej materii się dzieje?
Media w Polsce wielokrotnie bardzo skutecznie edukowały Polaków uświadamiając i ucząc Internetu, wspierając najlepsze projekty doktoranckie i naukowe. I promując wiele innych istotnych społecznie idei.
Czy finansowa inteligencja i edukacja finansowa jest sferą, która powinna być zagospodarowana tylko przez tzw. firmy kredytowe oferujące „pożyczkę w 24 godziny bez poręczycieli”, mające już zawczasu przygotowane umowy z firmami windykacyjnymi? Albo przez reklamę promującą styl życia sprowadzający się prawie wyłącznie do bezrefleksyjnej konsumpcji?
Kiyosaki sam już stał się ikoną medialną i reklamową. Nazywany biblią reklamy, tygodnik Advertising Age, w 1999 roku opublikował specjalne wydanie „Stulecie reklamy” podsumowujące bardzo wszechstronnie największe, najważniejsze osiągnięcia reklamy w XX wieku. Obok rankingu najsłynniejszych sloganów, kampanii, najważniejszych twórców reklamy znalazło się m. in. zestawienie tzw. ikon reklamowych. W XX stuleciu zwyciężył Marlboro Man tuż przed Ronaldem McDonaldem. Niewykluczone, że w podsumowaniu naszego stulecia jedną z najważniejszych ikon reklamowych i medialnych zostanie Kiyosaki. Z tą tylko różnicą, że tamte ikony są symbolem zabójczych używek i fatalnej dla zdrowia żywności. Zaś Kiyosaki wyrasta na najważniejszą na świecie postać, i jednocześnie symbol i medialną ikonę, która oznacza finansową inteligencję i bogactwo nie dla wybranych, ale dla milionów ludzi na całym świecie.
Andrzej Mańka
autor jest dyrektorem marketingu i PR w Instytucie Praktycznej Edukacji, www.BogatyOjciec.pl.
Bogactwo to stan umysłu a nie konta
2007-02-05 08:00
publikacja
2007-02-05 08:00
2007-02-05 08:00


















































