W przestrzeni publicznej krążą informacje, że energia elektryczna z węgla kosztuje ponad 700 zł za megawatogodzinę, a z OZE jest o połowę tańsza. Czy to prawdziwe dane? Zapytaliśmy o to Bogusława Ziętka, przewodniczącego WZZ Sierpień 80.
- Szukałem danych, inspirowany wypowiedziami polityków, którzy naginają rzeczywistość, bo to im się opłaca, że energia z wiatru i słońca jest najtańsza. Prawda jest jednak inna. Na dziś koszt wytworzenia jednego megawata energii z węgla brunatnego to 320 zł, z węgla kamiennego – około 380 zł. Z kolei energia z fotowoltaiki to już 400 zł, a z farm wiatrowych na lądzie – 480 zł. Najdroższe są morskie farmy wiatrowe, gdzie według danych Ministerstwa Klimatu płacimy od 485 do 512 zł, choć inwestorzy żądają nawet 500-600 zł, bo te ceny są dla nich nieopłacalne – wylicza związkowiec.
Jego zdaniem najtańszym źródłem energii wciąż pozostaje węgiel brunatny i kamienny. OZE, czyli wiatr i słońce, generują wyższe koszty, zwłaszcza gdy uwzględnimy niestabilność tych źródeł.
- Musimy utrzymywać elektrownie konwencjonalne w gotowości, co kosztuje miliardy złotych rocznie na rynku mocy. Prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej wyliczył, że po doliczeniu tych kosztów energia z fotowoltaiki to 700 zł, a z wiatraków – ponad 800 zł za megawatogodzinę – dodaje Ziętek.
Przypomina, że w zeszłym roku przez kilkanaście dni system opierał się niemal wyłącznie na węglu, bo OZE nie dawało rady.
- To pokazuje, że te źródła są niestabilne i rozwalają nam system. Politycy lubią rzucać hasłami, że OZE jest tańsze, bo patrzą na ceny w idealnych warunkach, np. w południe w lipcu, gdy fotowoltaika kosztuje kilkanaście złotych. Ale wieczorem, gdy OZE nie działa, płacimy nawet 1500-2000 zł, bo wchodzą źródła konwencjonalne. Dane, o których mówię, pochodzą z raportów giełdowych spółek energetycznych, które są dokładnie kontrolowane, więc trudno posądzać je o fałsz. Problemem jest też ETS, który podbija ceny energii z węgla – dziś to 72 euro za tonę. Ale nawet bez ETS-u energia z węgla jest tańsza, wbrew kłamstwom niektórych polityków, jak pani Pełczyńska-Nałęcz, którzy twierdzą inaczej – podkreśla.