Nie wątpię, że nie brakuje tutaj inwestorów długoterminowych, ze świadomego wyboru od początku do końca (ich lub perełki), na dobre i na złe. Ale podejrzewam iż znaczna część tutejszych długodystansowców pluje sobie co rano w brodę, że nie opchnęła innemu frajerowi/pechowcowi/nieszczęśnikowi itd. cennego walora gdy ten stał znacznie wyżej. Marzeniem ściętej głowy było wysypać się ponad 9 zeta gdy "fontanna" na krótko wytrysnęła ponad ten level. Ale póki co to se ne vrati. Została nadzieja i wzmożone zainteresowanie (m.in. jeżdżenie po Walnych) tym co się naprawdę dzieje w spółeczce, ale tak "fundamentalnie", a nie przez komunikaty czy wróżenie z wykresowych fusów. Zaiste dziwne to. Powiedzmy, że na co dzień ktoś dusi każdy grosz, skąpi na lewo i prawo, aż tu nagle świta mu głowie szalona idea "KUPIĘ PEREŁKĘ" za większość oszczędności, bo przecież prezes tak ładnie mówi i wysyła komunikaty o kontrahentach, planach, nagrodach itd. Wszystko cacy dopóki nie okazuje się, że... nie ma sprzedaży, a jak nie ma, to nie ma biznesu. Ale to przecież niemożliwe, perełka ma unikalną w skali światowej technologię, świetlana przyszłość przed nią, tyle eternitu na dachach wiejskich chałup, tyle odpadów do unieszkodliwienia itd. Nic tylko brać dotacje, działać, organizować, inwestować, zatrudniać, badać itd. Hip hip hurrrraaaaa!!! Czasami (jak się zrobi cieplej!) ciągną pod Sejm tłumy niezadowolonych z hasłami na transparentach, kóre można w skrócie ująć: "Złodzieje! Złodzieje!". Komizm sytuacji polega na tym, że od tych samych "złodziei" chwilę później domagają się podwyżek i spełnienia postulatów tak żeby wszystkim żyło się lepiej, a nie tylko "złodziejom".