Dostrzegam ostatnimi dniami szczególnie dużo pro spekulacyjnych wypowiedzi z odpowiednim żargonem. Z taką zapalczywością rzucane aroganckie stwierdzenia, które mogą świadczyć, że nie dociera do głów, iż ci rzekomi frajerzy skubią pomału, bo są inwestorami, rozkładając proces w czasie (grając na czas), ale w istocie mają dużo większe możliwości, aniżeli to pokazują. Bo dlaczego mieli by ot tak zdjąć tą 40k podaż po 3,89-3,90? Jeśli dojdzie do zniżki, to jest okazja skubnąć niżej (dają to okazja wziąć), ale po co na nią bezkrytycznie przyzwalać, albo sprzyjać jej? Sam w zeszłym tygodniu, jak dawali, to jeszcze nieco kilkukrotnie dobierałem w dołkach ok. 3,40 i 3,70 do równiutkiego stanu w portfelu. Dla mnie to inwestycja i w 4. literach mam straszenie rzekomymi dolnymi widełkami.
Dziwię się, że chce się tu spekulować. Tu nie ma płynności, która jest elementem ewentualnej ucieczki. Ja wolałbym z tą sportową żyłką odpłynąć na szersze wody z rwącym prądem...może nawet np. kontrakty na w20.
No chyba, że mamy w istocie do czynienia z zakamuflowaną próbą zainwestowania, podpartą marzeniem ściętej głowy o zniżce do poziomu zbliżonego do ceny emisji D. Tylko jest jedno ale... Czy po takim kursie, gdyby się ziścił, da się obłowić na kilkanaście lub dziesiątki tysięcy sztuk? Wg mnie może do 5 tys. góra, a wtedy wystrzał wręcz. Na wspomniane 5 tys. rzuciłaby się was zgraja i pozderzalibyście się głowami. I czy to jest satysfakcjonująca inwestycja?