a ja cały czas zastanawiam się jak to jest, że tacy złodzieje nie boją się chodzić po ulicach bez obstawy i śpią spokojnie? Ja bym w takiej sytuacji chyba chodziła z oczami z tyłu głowy a spałabym baz zamykania powiek z obawy o swoją rodzinę i swoje życie... Ale może ja jakaś naiwna jestem i niedzisiejsza? Kiedyś za obrazę swojej kobiety, jej mężczyzna stawał do pojedynku na śmierć i życie. Dzisiaj za takie złodziejstwo Anioła wozi się nadal furą na którą mnie nie będzie nigdy stać a jego rodzinka żyje bezstresowo... (paradoksalnie w przeciwieństwie do mojej...)
P.S. A może jednak w końcu znajdzie się jakiś desperat, który dla pocieszenia duszy innych okradzionych, przestrzeli przypadkowo komuś kolanka albo zupełnie przypadkiem podpali komuś dom/mieszkanie albo podetnie przewody hamulcowe w furce?