Całkowicie się zgadzam, ale co począć, jeżeli ludzie którym zawierzyliśmy unikają kontaktu i sprawiają wrażenie jakby byli malwersantami. Są trzy możliwości albo to gra z obligatariuszami i nie chcą ujawniać swoich kart, albo to złotouści, ale niedouczeni menadżerowie młodego pokolenia, czyli nieudacznicy, którzy popełnili kilka kardynalnych błędów biznesowych, albo to malwersanci i przestępcy. Trudno w tej chwili orzec, która opcja jest właściwa. Jednak chowanie w głowy w piasek świadczy o zupełnym braku rozsądku i profesjonalizmu z ich strony. Ja w każdym razie nie widzę potrzeby, żeby szukać dla nich usprawiedliwienia, bo to ich działka. Zmuszony jestem rozpatrywać najgorszy wariant. Można zapewne, po głębszej analizie raportów finansowych i realnych aktywów spółki po cenie nabycia a) powiadomić prokuraturę, a ci będą prowadzić postępowanie (wyjaśniające) w sprawie b) pozwać do sądu na okoliczność działania na szkodę spółki i c) obligatariusze mogą coś zadziałać za pośrednictwem emitenta obligacji. Są jeszcze jakieś propozycje?