Swojak, podziwiam Cię - ty naprawdę masz łeb do picia. Ja (chociaż lubię przykirzyć) nigdy się nie doprowadziłem do stanu, w którym można fantazjować o pocieraniu się gdzieś tam gdzieś tam tygrysią (ewentualnie króliczą) łapką. Jeśli już naprawdę za mocno nadużyłem, to po prostu zrywał mi się film. I tam, gdzie ja popadałem w objęcia Morfeusza, ty walczyłeś dalej i trafiałeś do świątyni Astarte- pocierając się tygrysią (a z braku takowej króliczą) łapką sam wiesz gdzie.
Ps. Czy o pocieraniu się (sam wiesz gdzie) workiem Biowęgla marki Fluid też fantazjowałeś?