No, nie do końca...
Tobor kupił akcje, ale za wkłady niepienięzne, zapewne. Skupili z rynku zadłużenie upadłej spółki, po 15-20% i zamienili je na akcje po 100% wartości zadłużenia + odsetki, jak znam życie...
Potem wystarczyło pożyczyć akcje jakiemuś słupowi, on je wrzucił w rynek, potem ten sam słup odkupi od spółki po nominale z nowej emisji (10gr) te 20 mln szt. i odda je z powrotem do Tobora i jego kancelarii...
A na końcu i tak wszystkie akcje weźmie ulica, bo za chwilę, już przy kolejnej emisji, udziały zarówno Tobora, jak i Cannuleli spadną poniżej 5% i nie będzie trzeba nic raportować przez ESPI.
Oczywiście umowy są tak skonstruowane, aby Tobor i spółka na tym nie tylko nie stracił, ale jeszcze zarobił...