"Rodzina na swoim. AFERAŁOWIE – REAKTYWACJA
Mechanizmy funkcjonowania Platformy Obywatelskiej łudząco przypominają mechanizmy rządzące Kongresem Liberalno-Demokratycznym – małą, ale niezmiernie wpływową partią z początku lat 90. Ci sami liderzy, taki sam styl władzy, wreszcie – podobne ciemne interesy na styku polityki, służb specjalnych i biznesu. Ze względu na liczne afery w ich środowisku, liberałów z KLD nazywano „aferałami”. Analogie nie pozostawiają złudzeń – historia zatoczyła koło i aferałowie znowu doszli do głosu.
Kongres Liberalno-Demokratyczny i Platformę Obywatelską tworzyła ta sama grupa osób. Jej rodowodu trzeba szukać w powstałej w Gdańsku w 1983 r. spółdzielni „Świetlik”. Spółdzielnia zajmowała się remontami i pracami na wysokościach. Do grona założycieli „Świetlika” należeli m.in. Maciej Płażyński i Donald Tusk. – To była koncepcja zrzeszenia, które zarobiłoby na chleb dla młodych działaczy podziemia – opowiada Izabela Brodacka-Falzmann, fizyk, wdowa po Michale Falzmannie (kontrolerze NIK, który odkrył aferę FOZZ). W latach 80. była zaprzyjaźniona z wieloma osobami z trójmiejskiej opozycji.
– Środowisko „Świetlika” było pozornie bardzo rozrywkowe: nieustannie trwały imprezy, co chwila zmieniały się konfiguracje romansowe, każdy palił marihuanę. Wszystkie ważniejsze sprawy Tusk i Płażyński załatwiali jednak w wąskim gronie znajomych. Wychodzili np. do łazienki czy kuchni i tam – jak to się wtedy mówiło – „knuli”. Potem do tego środowiska doszlusowały osoby znane z późniejszej działalności biznesowej i politycznej, a więc Janusz Lewandowski, Jacek Merkel i Jan Krzysztof Bielecki, znany na początku głównie ze wspólnej z Tuskiem gry w piłkę – mówi „Nowemu Państwu” Izabela Falzmann.
Imprezowanie, towarzystwo pań i gra w piłkę są wyznacznikami stylu życia także wśród liderów Platformy. Ale to najmniej istotna analogia między aferałami z lat 90. i z roku 2009.
Patroni specznaczenia
Nasza rozmówczyni zwraca uwagę na człowieka, który stał się symbolem wpływu służb specjalnych na utworzony w 1990 r. KLD. – W połowie lat 80. do mojego męża zgłosiła się grupka osób z opozycyjnego „CDN – Głosu Wolnego Robotnika”. Mówili, że poznali biznesmena, który jest gotów dać na to powielaczowe pismo nawet kilka tysięcy dolarów. Mój mąż udał się z nimi na spotkanie, lecz postać „biznesmena” zrobiła na nim tak złe wrażenie, że wyszedł w trakcie. „To jakiś ubek” – mówił. Okazało się, że mecenasem tym był Wiktor Kubiak. Z tego, co pamiętam, to sponsorowane przez Kubiaka imprezy w warszawskim hotelu Marriott z udziałem przyszłych liberałów odbywały się już pod koniec lat 80. – wspomina.
Wiktor Kubiak to polski biznesmen ze szwedzkim paszportem, właściciel firmy Batax. Jego nazwisko pojawiło się w raporcie Komisji Weryfikacyjnej WSI. Okazało się, że był partnerem biznesowym Grzegorza Żemka (FOZZ), a Batax służył do nielegalnych operacji wojskowych służb specjalnych PRL – m.in. w latach 80. zajmował się nielegalnym transferem z Zachodu urządzeń elektronicznych objętych zakazem eksportu do krajów komunistycznych.
„Wywiad zakładał na terenie Polski – poprzez tajnych współpracowników działających w firmach krajowych – wspólne przedsięwzięcia (joint venture), mające przynieść szczególnie wielkie zyski. Do takich należała m.in. inwestycja polegająca na założeniu przez LOT oraz powołaną w Chicago firmę ABI kasyna gier hazardowych w hotelu Marriott w Warszawie. Pośrednikiem w tej operacji – na konto którego ABI przekazało milion dolarów – była spółka Batax Wiktora Kubiaka” – czytamy w raporcie.
Krzysztof Wyszkowski, gdański działacz KLD, tak opisuje wydarzenia: – Kubiak starał się kreować na biznesmena zainteresowanego wspieraniem środowisk politycznych. Tusk, który w odróżnieniu od Michała Falzmanna albo tego nie wyczuł, albo mu to nie przeszkadzało, przyjął pomoc. Za objaw zawarcia kontraktu można zapewne przyjąć moment, w którym „Przegląd Polityczny”, z wydawanego metodami podziemnymi brudzącego palce biuletynu, przeobraził się w eleganckie pismo drukowane na kredowym papierze, a KLD wprowadził się do nowych biur, do których wniesiono nowiutkie czarne meble.
Współpraca rozwijała się znakomicie – Tusk organizował spotkania KLD w zajmującym całe piętro biurze Kubiaka w hotelu Marriott, a Kubiak w fotelu pełnomocnika ministra prywatyzacji. Czy to oficjalne biuro, czy nieformalnie użyczany przez przyjaciela lokal, mało kto dziś już pamięta. Podczas programowej narady twórców KLD w Cetniewie ląduje helikopter z Kubiakiem, który w asyście liderów tej partii pozdrawia głowiących się nad programem liberałów i po odebraniu honorów odlatuje. Firma Batax, której WSW używało do operacji na Zachodzie, cieszyła się pełnym zaufaniem Tuska – pisze Krzysztof Wyszkowski w „GP”.
Tu nasuwa się porównanie z Platformą Obywatelską, którą, jak się niedawno okazało, współzakładał nie tylko Andrzej Olechowski (współpracownik wywiadu PRL „Must”), ale także Gromosław Czempiński, były funkcjonariusz wywiadu PRL, późniejszy szef UOP.
Mafijne bingo, czyli Kubiak i Sobiesiak
W latach 90. Wiktor Kubiak stał się menedżerem – to on lansował Edytę Górniak i spektakl „Metro” Janusza Józefowicza, zamierzał też przejąć stołeczny Teatr Dramatyczny. Według analizy policjantów zajmujących się zwalczaniem zorganizowanej przestępczości Kubiak był zaangażowany w planowane przez mafię przedsięwzięcie zakładania kasyn. Miała temu służyć spółka „Zielone Bingo” założona w 1994 r. Wśród udziałowców figuruje Jarosław S. ps. „Masa”. W spółce był także Stanisław M. nazywany „królem spirytusu”, uchodzący za biznesmena, znanego z bliskich związków z grupami mafijnymi i podejrzanego o przemyt m.in. alkoholu i papierosów.
Nie było to jedynie „Zielone Bingo”, z którym był kojarzony Wiktor Kubiak. Inne przedsięwzięcie dotyczyło operacji Urzędu Ochrony Państwa, którego szefem był wówczas Gromosław Czempiński. Chodziło o lokowanie pieniędzy wywiadu w akcjach firmy ubezpieczeniowej Warta (jej udziałowcem był już wówczas Jan Kulczyk). Podczas tej operacji UOP zatrudniał jako konsultanta byłego szefa FOZZ Grzegorza Żemka, współpracownika WSI, a jedną z osób zaangażowanych w tę operację miał być Wiktor Kubiak.
Zainteresowania Kubiaka dotyczące m.in. kasyn, nasuwają porównania z działalnością Ryszarda Sobiesiaka, jednego z głównych bohaterów afery hazardowej. Z opublikowanych w „Rzeczpospolitej” materiałów CBA wynika, że czołowi politycy PO, w tym szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, lobbowali w interesie firm hazardowych. Chodziło o zmiany w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, z której biznesmeni chcieli m.in. usunąć zapisy zobowiązujące ich do wpłat na rzecz sportu. CBA uważa, że na zmianach w tej ustawie budżet państwa mógł stracić 469 mln zł.
Dolnośląski biznesemen Ryszard Sobiesiak, zaprzyjaźniony z Grzegorzem Schetyną, Zbigniewem Chlebowskim i Mirosławem Drzewieckim, rok temu został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za korupcję. Nie przeszkodziło mu to w kontaktach z czołowymi politykami PO i lobbowaniu na rzecz korzystnych zapisów w ustawie. Jakby tego było mało, jego córka miała zasiąść w zarządzie Totalizatora Sportowego – rozmowy z Magdaleną Sobiesiak prowadził Marcin Rosół, szef gabinetu politycznego ministra Drzewieckiego.
Zrezygnowała, gdy okazało się, że sprawę bada CBA. W wyniku afery prace straciło trzech ministrów, szef klubo PO i trzech członków Kancelarii Premiera. Prokuratura oprócz afery bada sprawę przecieku, na skutek którego lobbyści zostali ostrzeżeni o działaniach CBA.
Macher z zaplecza
Po zwycięstwie Lecha Wałęsy w wyborach prezydenckich gdańscy liberałowie z KLD, do których dołączyli m.in. Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki, dostali swoje pierwsze „pięć minut”. Bielecki został premierem, ministrami m.in. Janusz Lewandowski, Krzysztof Kilian i Michał Boni.
Tusk, który nie wszedł do gabinetu Bieleckiego, zapytany przez „Gazetę Gdańską” (z dn. 12.04.1991 r.), gdzie widzi dla siebie miejsce jako „polityczny” w KLD, odpowiedział: „Musiałbym kontynuować to, co robię, czyli tak politycznie rozeznawać sytuację, żeby ludzie z Kongresu wchodzili do rządu bądź w inne ważne miejsca. Sytuacja wypycha mnie na pozycję »machera z zaplecza«. Jest to działanie często na styku polityki i biznesu, wymaga ciągłych spotkań”.
W biznesie działali m.in. Krzysztof Kilian, obecnie wiceprezes Polkomtela, i Andrzej Arendarski, współzałożyciel KLD, obecnie prezes Krajowej Izby Gospodarczej – byli ministrowie z ramienia KLD. Andrzej Arendarski zasiadał m.in. w radach nadzorczych Universalu i Stalexportu, był też prezesem spółki Tel-Energo. Krzysztof Kilian był m.in. doradcą prezesa Banku Handlowego, zasiadał w radach nadzorczych NFI. Ostatnio był wymieniany jako ewentualny następca Mirosława Drzewieckiego w Ministerstwie Sportu.
W 1993 r. głośna stała się sprawa podpisania przez Telekomunikację Polską umowy z firmą Prokom Ryszarda Krauzego – chodziło o sprzedaż licencji na komputerowy system zarządzania. Umowę podpisano w poniedziałek po wyborach parlamentarnych wygranych przez SLD i PSL. Szefem Telekomunikacji był wówczas Zdzisław Nowak, uchodzący za lojalnego współpracownika ustępującego ministra łączności z rządu Suchockiej, którym był Krzysztof Kilian. Później firma PR Kiliana obsługiwała Prokom.
Z firmą Ryszarda Krauzego kontrakt zawarł także RSW Prasa-Książka-Ruch (którego likwidatorem był Donald Tusk) na tworzenie systemu komputerowego dla Ruchu.
Jacek Merkel, który kierował sztabem wyborczym Wałęsy, do marca 1991 r. był ministrem stanu ds. bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Prezydenta. Potem zasiadał w wielu radach nadzorczych, m.in. Universalu Dariusza Przywieczerskiego i Polskiej Korporacji Handlowej Rudolfa Skowrońskiego. Raport o WSI tak opisuje późniejszą działalność Merkla: „W 1995 r. Mohammed Al-Khafagi, wraz z Jackiem Merklem i Januszem Baranem założył firmę »Caravana« Polsko-Arabską spółkę z o.o.
Według informacji zgromadzonych przez WSI firma ta miała być założona za aprobatą generałów: H. Jasika i G. Czempińskiego. Z informacji Zarządu KW UOP dla WSI wynikało, że M. Al-Khafagi ma powiązania z irackimi służbami specjalnymi. Natomiast według ustaleń poczynionych przez ppłk. Słonia – Jacek Merkel »posiadał naturalne dotarcie« do polityków Unii Wolności i niektórych urzędników Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
Kontakty te współwłaściciel firmy »Caravana« Mohammed Al-Khafagi starał się wykorzystywać do zapewnienia sobie bezpieczeństwa osobistego. Według WSI Jacek Merkel (w dokumentach operacyjnych nazwano go »Bankierem«) działał z inspiracji UOP. [...] Osoba »Bankiera« może być kluczem do zrozumienia określonych zjawisk gospodarczych, które występują na naszym rynku telekomunikacyjnym i zbrojeniowym”.
Gdy w 2001 r. powstawała Platforma Obywatelska Merkel ponownie pojawił się w otoczeniu Donalda Tuska – wspólnie z Andrzejem Olechowskim i Maciejem Płażyńskim (a także, co niedawno wyszło na jaw, z byłym funkcjonariuszem PRL-owskich specsłużb Gromosławem Czempińskim) budował struktury nowej formacji i został jej pełnomocnikiem okręgowym.
„Jeśli za friko, to to pieprzę”
W latach 90. głównym filarem KLD (potem UW), w świecie biznesu był Janusz Lewandowski (obecnie europoseł i prominentny polityk PO), minister przekształceń własnościowych, autor koncepcji powszechnej prywatyzacji.
Narodowe Fundusze Inwestycyjne były jednym z najbardziej nieudanych polskich projektów prywatyzacyjnych. Prywatnym firmom zarządzającym funduszami oddano kontrolę nad państwowymi spółkami. Los wielu spółek był przesądzony: wypompowywano z nich majątek, zatrudnieni w nich tracili pracę, na koniec sprzedawano je po zaniżonych cenach.
Nadzór właścicielski nad wszystkimi przedsiębiorstwami oddano ministrowi skarbu, czyli w praktyce rządzącemu obozowi politycznemu. Do 15 NFI wniesiono akcje 512 państwowych firm (tylko przedsiębiorstwa o dobrej kondycji ekonomicznej), przekształconych w jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. 10 proc. produkcyjnego majątku narodowego zgromadzonego w funduszach, eksperci wycenili wówczas na 27 bilionów złotych.
Bilans ponaddziewięcioletniej działalności NFI to likwidacja lub upadłość co najmniej 20 proc. spółek włączonych do funduszy, utrata pracy przez ponad 300 tys. pracowników byłych przedsiębiorstw państwowych. Beneficjentami programu okazały się firmy zarządzające i aferzyści, a obywatele jedynie sponsorowali ten „interes”. Skarb Państwa i fundusze bowiem co miesiąc płaciły po 1,4–4,7 mln dol. każdej z 15 firm zarządzających NFI.
Według niekórych ekspertów Skarb Państwa stracił na programie NFI 11 mld zł niezrealizowanych wpływów z prywatyzacji. Do dziś odpowiedzialni za to politycy i urzędnicy nie stanęli przed Trybunałem Stanu. Majątek objęty programem został nierzetelnie wyceniony, w myśl lansowanej wówczas zasady, że „przedsiębiorstwo jest tyle warte, ile ktoś chce za nie zapłacić”.
Patologiczne mechanizmy towarzyszące procesom prywatyzacji z początku lat 90. doprowadziły do tego, że wybrańcy przejęli za bezcen państwowe mienie. Do wybrańców należała głównie postkomunistyczna nomenklatura (i powiązani z nią funkcjonariusze służb specjalnych PRL), bo tylko ona dysponowała wówczas w Polsce środkami na ten cel.
Podczas wielkich prywatyzacji politycy żądali od zachodnich inwestorów „prowizji”, które trafiały na konta zaprzyjaźnionych biznesmenów. A ci następnie wspierali partie polityczne albo samych polityków. Podobny mechanizm miał miejsce obecnie. Jak wynika z zeznań byłej posłanki PO, Beaty Sawickiej, pieniądze, które miała przyjąć w zamian za załatwienie interesu na Helu, nie miały być łapówką, lecz pożyczką na fundusz wyborczy. Warto przypomnieć jej rozmowę z podstawionym przez CBA biznesmenem:
„– Powiem szczerze, że chciałabym to doprowadzić do końca, jeżeli coś z tego mielibyśmy oboje albo ty. Ale jeżeli jest tylko za friko, to to pieprzę.
– Mhm, rozumiem. ...Dobrze, natomiast tutaj w tej materii, o której ci powiedziałem, rozumiesz [treść niezrozumiała, przerwana wypowiedzią X]
– Ty mi nie mów o tej materii, co mi powiedziałeś, bo to już skończony temat.
– Aaaa
– Ja zaczynam ten drugi wątek, bo to jest coś do wzięcia. Więc wiesz, jest możliwość załatwienia sprawy i może na tym byś ugrał coś, natomiast zastanów się, czy facet jest na tyle jola... lojalny i w porządku, żebyś coś z tego miał. Pamiętaj, pamiętaj, ile ja ryzykuję.
– Pamiętam.
– Widzisz, co robi CBA i cała reszta”.
Sprywatyzować, co się da
Po 1989 r. najpierw sprywatyzowano banki. Z NBP wydzielono dziewięć banków: Bank Przemysłowo-Handlowy, Powszechny Bank Kredytowy, Bank Zachodni, Wielkopolski Bank Kredytowy, Bank Gdański, Powszechny Bank Gospodarczy w Łodzi (PBG), Bank Depozytowo-Kredytowy w Lublinie (BDK), Pomorski Bank Kredytowy w Szczecinie (PBKS) i Bank Śląski. Banki te szybko znalazły inwestorów zagranicznych, wprowadzono je na giełdę i sprywatyzowano.
Obecnie sektor bankowy jest już w ponad 70 proc. w rękach kapitału zagranicznego. To zachodni właściciele decydują, czy i jakim przedsiębiorstwom polskim udzielić kredytów i na jakich warunkach, a którym nie, doprowadzając je do upadku. Ojcem takiej sytuacji jest Leszek Balcerowicz, gorąco wspierany przez liberałów.
Obecnie minister skarbu w rządzie PO Aleksander Grad idzie drogą Balcerowicza. Zapowiedział prywatyzację kolejnych banków, ostatnich, w których udziały ma państwo polskie: PKO BP, Banku Ochrony Środowiska, Banku Gospodarki Żywnościowej. Ludzie Balcerowicza już opanowali kluczowe stanowiska w banku PKO BP, ostatnim dużym banku komercyjnym, który pozostał w polskich rękach.
Proces prywatyzacji majątku państwowego stał się zasadniczym elementem przemian ustrojowych po 1989 r. Sterowali nim ludzie z PRL-owskich służb specjalnych. Pozwolono wówczas, by napływał do Polski różny kapitał, niekiedy spekulacyjny, często wcześniej wyprowadzony z naszego kraju, na przełomie lat 80. i 90., i wracający już jako „wyprany”. Kapitał ten trafiał szczególnie do branż, gdzie można było zrobić łatwy interes.
Taką branżą, która została przejęta przez tajemnicze spółki, były zakłady przemysłu spirytusowego. Polmos Łańcut nabyła tajemnicza firma Caribbean Distillers Corporation Limited, zarejestrowana w karaibskim obszarze podatkowym. Kupiła ona w 2002 r. od Ministerstwa Skarbu Państwa 85 proc. akcji Polmosu Łańcut za 14 milionów złotych. Same znaki towarowe trzech wódek produkowanych w tym Polmosie były wyceniane na ok. 50 milionów złotych.
Także zarządca komisaryczny Zakładów Przemysłu Spirytusowego Polmos w Żyrardowie pozbył się 90 proc. majątku prywatyzowanego przedsiębiorstwa. Przez 21 lat, zgodnie z umową, cały zysk Polmosu z produkcji „Belvedere” trafi na konto amerykańskiej firmy Phillips Millenium. Podobna sytuacja miała miejsce w Polmosie Lublin. Obecna sprawa posła Palikota może rzucić na te prywatyzacje nowe światło.
Powrót do wzorów KLD
Rząd PO wrócił do planów Balcerowicza – postanowił sprzedać prawie wszystko. Takich gigantycznych planów sprzedaży państwowych spółek nie było od co najmniej 10 lat.
Ministerstwo Skarbu chce sprzedać ostatnie tzw. spółki strategiczne z branży energetycznej i chemicznej – KGHM, LOTOS, ENEA (dystrybutor energii dla 16 proc. rynku), Tauron (lider największej grupy energetycznej na południu kraju, posiadający 26 proc. rynku), Polska Grupa Energetyczna (strategiczny operator sieci przesyłowej, posiada 29 proc. polskiego rynku), Grupa ENERGA (jedna z czterech największych grup energetycznych w kraju), Zespół Elektroenergetyczny Pątnów–Adamów–Konin (drugi co do wielkości w Polsce producent energii elektrycznej z węgla brunatnego), grupa Ciech (lider europejskiego rynku chemicznego, 3,5 mld zł rocznego przychodu) kontrolująca czterech największych producentów nawozów w Polsce, Warszawska GPW oraz m.in. kopalnia Bogdanka.
Program prywatyzacji rządu PO na lata 2008–2011 objął 740 spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Plany prywatyzacyjne zakładają też sprzedanie szpitali, po uprzednim przekształceniu ich w spółki prawa handlowego. To plan, który minister Michał Boni chciał zrealizować, będąc jeszcze w rządzie Hausnera za czasów SLD. Tam, gdzie PO ma władzę, próbuje prywatyzować przychodnie, szpitale.
Zazwyczaj te dobrze wyposażone i przynoszące gminie zyski. To, co zapowiadała odpowiadająca dziś przed sądem była posłanka PO Beata Sawicka, czyli „kręcenie lodów”, realizują inni. W Warszawie rada miasta, zdominowana przez PO, podjęła 10 lipca 2009 r. uchwałę dotyczącą prywatyzacji czterech szpitali. Dla zakamuflowania nazwano ją programem wieloletnim pod nazwą „Wsparcie jednostek samorządu terytorialnego w działaniach stabilizujących system ochrony zdrowia” i umieszczono w porządku obrad na 51. pozycji (!).
Wiadomo było, że głosowanie nad nią odbędzie się już w godzinach nocnych. Zmyleni nazwą i zmęczeni obradami radni mogli się więc wykruszyć… Kierownikami przekształconych w spółki szpitali mają być obecni ich dyrektorzy, którzy odpowiadają za zadłużenie szpitali, a właśnie długi są wymieniane jako powód prywatyzacji. Skoro nie potrafią zarządzać obecnie szpitalami, dlaczego będą potrafili zrobić to w przekształconych placówkach?
Kolejny deal ludzi obecnej władzy to afera senatora PO, Tomasza Misiaka. Firma Misiaka – Work Service z Wrocławia i poznańska spółka DGA, bez przetargu, za państwowe pieniądze (kilkadziesiąt milionów złotych) zostały wybrane na doradców zwalnianych stoczniowców. Senator Misiak jako szef komisji gospodarki narodowej pracował nad specustawą stoczniową, zgłaszał do niej poprawki. Wcześniej, w lipcu 2007 r., DGA została doradcą prywatyzacyjnym Stoczni Gdańsk. Zastępcą przewodniczącego rady nadzorczej DGA jest Karol Działoszyński, były poseł Unii Wolności, obecnie związany z PO.
Firma DGA była doradcą ministra skarbu państwa za rządów SLD – doradzała m.in. przy prywatyzacji grupy energetycznej ENEA, Elektrowni Kozienice, Zakładów Elektronicznych WAREL. DGA przeprowadziła także wycenę Domów Towarowych Centrum w Warszawie, za którą Ministerstwo Skarbu Państwa zapłaciło prawie milion złotych.
Wycenę skrytykowała Najwyższa Izba Kontroli, jednak prowadzone przez warszawską prokuraturę śledztwo ostatecznie zakończyło się umorzeniem. Obecnie DGA doradza ministrowi skarbu państwa m.in. przy prywatyzacji Przedsiębiorstwa Wydawniczego Rzeczpospolita, wydawcy dziennika „Rzeczpospolita”, i WSK PLZ-Kalisz, który zajmuje się produkcją silników do samolotów.
W radzie nadzorczej DGA zasiada gen. Leon Komornicki, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej w Poznaniu, Akademii Wojsk Pancernych w Moskwie, Akademii Sztabu Generalnego w ZSRR i Akademii NATO w Rzymie. W latach 1992–1997 był zastępcą sztabu generalnego Wojska Polskiego, po wygranych przez AWS wyborach odszedł do cywila i zajął się biznesem. Obecnie jest członkiem m.in. rady nadzorczej firmy Pol-Aqua, która decyzją ministra sportu buduje Stadion
Narodowy i została wykonawcą Mostu Północnego w stolicy.
W Pol-Aqua pracowało wielu wojskowych, m.in. były szef WSI, gen. Konstanty Malejczyk. Członkami rady nadzorczej spółki są m.in. gen. Leon Komornick i gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM. O Pol-Aquie mówi w swoich zeznaniach w prokuraturze dotyczących próby dotarcia do aneksu raportu o WSI, Bronisław Komorowski, zeznając w sprawie byłego płk. WSW i WSI Aleksandra L.
I na koniec największy skandal „aferałów” roku 2009: okoliczności prywatyzacji stoczni. Tygodnik „Wprost” opublikował stenogramy rozmów urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu, ministra skarbu Aleksandra Grada i jego podwładnych na temat przetargu. Okazało się, że przetarg był „ustawiany” pod jedną firmę, a urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu próbowali zniechęcić podmioty zainteresowane zakupem majątku stoczni, mimo że chętnych było więcej, co wynika z dokumentów MSP.
Okazało się również, że faworyzowany „katarski inwestor” nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni w Gdyni i Szczecinie, ale mógł w ogóle nie istnieć – głównym graczem w całej sprawie był libański handlarz bronią Rahman Abdul El-Assir.
Finansowanie kampanii
Tak jak na początku lat 90. KLD otrzymało środki na kampanię z „szemranego źródła”, czyli od biznesmena Wiktora Kubiaka, tak później PO miała kłopoty z wytłumaczeniem się z funduszy na kampanię w 2005 r. Marcin Rosół, szef gabinetu politycznego ministra sporu Mirosława Drzewieckiego, był asystentem Grzegorza Schetyny i pełnomocnikiem finansowym sztabu PO. W 2006 r. Jerzy Jachowicz w tekście „Dojenie Platformy” opisał, jak w kampanii w 2005 r.
Rosół wraz z kolegą Piotrem Wawrzynowiczem, zastępcą Mirosława Drzewickiego, skarbnika PO, płacili tzw. słupom za fikcyjne usługi wyborcze, a potem odbierali od nich w kopertach większą część wypłaconych sum. Po ujawnieniu afery obydwaj działacze PO zostali zawieszeni, a do prokuratury trafiło zawiadomienie jednego z wyborców.
W trakcie postępowania informator Jachowicza ujawnił, że naciskano na niego, by wycofał obciążające zeznania. Wśród naciskających miał być m.in. Drzewiecki. Ostatecznie w 2008 r. prokuratura umorzyła sprawę. W 2009 r. Jerzy Jachowicz wygrał proces z Rosołem.
Nocna zmiana
I jeszcze jedno porównanie między aferałami z KLD i PO. W 1992 r. liderzy tego ugrupowania przecięli pasmo swoich problemów, współobalając rząd Jana Olszewskiego i współtworząc rząd Hanny Suchockiej, który dawał przyzwolenie na różnorakie patologiczne praktyki w szeregach władzy. W październiku 2009 r. Donald Tusk równie „skutecznie” rozwiązał swoje problemy, usuwając szefa CBA Mariusza Kamińskiego."
http://www.panstwo.net/1877-rodzina-na-swoim-aferalowie-%E2%80%93-reaktywacja