Bo przeszkadza mi pewność, z jaką piszesz o przyszłości spółki. Tak naprawdę g. o niej wiesz (o przyszłości, tak samo jak i my, pozostali akcjonariusze, tylko się domyślamy), ale próbujesz zgrywać mędrca, a tak naprawdę żal d. Ci ściska, że za wcześnie sprzedałeś i chcesz zaklinać rzeczywistość, mając nadzieję, że nagniesz ją do swojej błędnej decyzji. O jaka to by była dla Ciebie ulga, gdybyś miał rację, prawda? A jakie to będzie cierpienie, jeśli się okaże, że posypią się zamówienia z Indii albo innych sektorów niż górniczy, a cenę będziemy komentować w okolicach piątki, ale poprzedzonej np. dwójką?