Jeszcze, dodajac.
Założmy, ze robisz grę o poszukiwaczu skarbów i pewnego pięknego dnia szef, prezes przychodzi i mówi, że grał ostatnio w grę i tam zawsze chodził za nami pomocnik, z którym mogliśmy pogadać w dowolnej chwili. I ze on też to chce w naszej grze (nie ma tego w dokumentacji). I prezes nie rozumie ze to dołoży przynajmniej drugie tyle pracy i będzie drugie tyle kosztować, co już wykonana robota i ze sporo z tego co się obecnie udało idzie do kosza.
Ofc, sama idea jest bardzo dobra, ale pokazuje, ze osoba która ja prezentuje, nie powinna mieć nic wspólnego z projektowaniem ani tworzeniem gier.
Btw, co do Inkiego, to strategia wyboru byla taka.
Ktoś przeczytał jedno opowiadanie z czterech w książce. Zobaczył, ze Jacek sprzedaje ich 50-100 rocznie (tysięcy książek, to okresowo jest prawda, a okresowo nie) i stwierdził, ze skoro Wiedźmin zażarł, to Inkwizytor też, bo to praktycznie ta sama postać i tak samo można zrobić gry (ofc obie postaci bazują bardzo mocno na archetypie detektywa Marlowe, ale są kolosalne różnie w głównej pętli intrygi/zagadki u obu).
No nie zjadło.