Myślę, że prędzej czy później się dogadają. Skoro każdy ma szansę zyskać, to już tylko pozostaje pytanie w którym miejscu sie spotkają. Kto ile weźmie, ile zredukuje itd. Gdyby banki zostały zredukowane - co jest rozsądne, spółka przecież jest w stanie upadłości, to byłby to dodatkowy żywy pieniądz na obroty, zwiększający z resztą szansę na spłatę reszty ich wierzytelności. A dla nas oznaczający szybsze zyski. Kto wie może spółka już za rok by wyszła na zyski? Rynek jest idealny na to. Samo ścięcie strat i dogadanie się to dla nas potencjał dla kilkukrotnego wzrostu. Pierwszy zysk oznaczać będzie wycenę powoli wracającą do historycznych poziomów.
A przy rosnącym rynku i dużym zapleczu finansowym, szczególnie, że jakieś know-how już jest, szansę na odzyskanie części rynku są duże. Nie mówię, że wrócą do 25% udziału. Może 1/5 tego jest w zasięgu. W ciągu 3 lat. ale 5% z rynku wartego 20 miliardów to ogromne pieniądze. 1% to ogromne pieniądze.
Mamy 15 baniek kapitalizacji. Sam towar na magazynie jest wart 19. A skoro inwestor przejmuje zobowiązania, to odcinamy kulę u nogi.