„Wiesko i Wydział Komunikacyjny”
Dawno, dawno temu, w mieście pełnym świateł,
żył sobie Wiesko – człek uczony, choć z katalogów i domysłów raczej.
Gdzie tylko mógł, tam głosił wesoło:
„Ja znam przepisy! Ja wiem na pewno!
W urzędach działają tak, jak ja mówię,
kto myśli inaczej, ten błądzi lub głupie.”
Przyszła więc chwila – jak w każdej baśni –
że Wiesko z wnioskiem do urzędu zaśnił.
Chciał zarejestrować hulajnogę z rakietą
i podał pięć kopii – każdą z błędem niestety.
Wszedł do pokoju, spojrzał poważnie:
„Macie przyjąć, ja wiem jak trzeba,
bo przepisy są jasne jak droga do chleba!”
Lecz urzędnik – człowiek cichy, w okularach siedzi –
pokiwał głową i rzecze w powodzi słów średnich:
„Panie Wiesku, dokument zły, pieczęć nie ta,
a załącznik trzeci – to zwykła karta dań z baru ‘U Bzyka’.”
Wiesko zbladł, zaczerwienił się w ucho,
„Ale jak to?! Ja wiem! To na forum pisano rano!”
„Panie Wiesku,” – mówi urzędnik łagodnie jak w bajce –
„My działamy według przepisów, nie według plotki z internetu albo z rajce.
Jeśli wniosek pięć razy był błędny składany,
to szósty pójdzie na dno – nie do szuflady.”
„To niesprawiedliwe!” – krzyczy nasz Wiesko.
„A co z kolejką? Ja pierwszy z miasta przecież!”
„To nie sklep z warzywem, lecz urząd państwowy.
Tutaj liczy się nie tylko data – ale też treść i sposób mowy.
Bo kolejka jest chronologiczna, lecz warunek prosty:
Poprawny wniosek – to klucz do szuflady z pieczątką godności.”
Wiesko wyszedł z nosem spuszczonym,
już mniej krzyczał o „kłamcach” i „wrogach z forum wkurzonym”.
I może zrozumiał – choć pewnie nie w pełni –
że kto zna przepisy, ten... je zna – a nie o nich tylko bredni.
Morał:
Nie ten ma rację, kto najgłośniej krzyczy,
lecz ten, kto czyta, rozumie i nie pokrzywdzi.
W urzędzie – jak w bajce – mądrość się liczy,
a nie forumowe „ja wiem lepiej” krzyki.