szedłem dziś sobie w przerwie ulicą, na której jest dayli. I o dziwo, patrzę OTWARTE. Pani na kasie, gada z jakąś klientką - rachunek na około 80zł. I dalej cisza..Obchodzę sklep - przypominają mi się czasy PRL - prześwity jak na głowie Urbana...Kupuje jedną rzecz za około 10zł. Podchodzę do kasy, pytam się pani, jak tam firma? A ona, że już od ponad tygodnia mają otwarte, klientów ma (co oni tam kupują?) i że ona dostaje informacje, że będzie ok, towar będzie, załatwiają sprawy formalne, A, i że PinoKKio zrobił ich w jajo, rozwalił firmę, ale Ci z Warszawy robią porządek i będzie dobrze. Wychodzę ze sklepu.
Także jedno pozytywne info: w moim mieście sklep OTWARTY!!!!!