Zbigniew Maciąg: Rząd rozpoczął walkę z tsunami
(© POLSKA)
zastępca szefa działu pieniądze
2009-02-18 23:35:13, aktualizacja: 2009-02-18 23:51:52
Dramatyczny spadek złotego w ostatnich dniach i paniczna wyprzedaż akcji na giełdzie świadczą o tym, że nasza gospodarka ze zdwojoną siłą odczuje skutki kryzysu, który rozlał się po świecie. Wczorajsze uspokojenie na rynkach finansowych to tylko cisza przed burzą. Niszczycielskie tsunami nadciąga do Polski i już czyni spustoszenia.
Firmy mają kłopoty z płynnością i brakuje im pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń. Ponoszą ogromne straty, bo kupowały toksyczne opcje walutowe. Wielu przedsiębiorstwom grozi z tego powodu bankructwo i zwolnienia pracowników. Umoczone po uszy w trefnych papierach są także nasze banki. Inwestorzy w panice pozbywają się więc ich akcji.
Opcje dobijają też złotego. Na jego osłabianiu zależy bowiem zagranicznym inwestorom - wystawcom opcji walutowych, bo wtedy zarobią krocie. Włosy z głowy rwą sobie osoby, które zaciągnęły kredyty w walutach obcych. Płacą coraz wyższe raty, ponieważ drożeje frank i euro. Z dnia na dzień przybywa tych, których nie stać na obsługę rosnącego zadłużenia. Podobnie było w Stanach Zjednoczonych. Tam kredyty też szybko drożały, bo ostro w górę szły stopy procentowe. U nas drożeją, gdyż tonie złoty. Jeśli do tego dodać duży spadek eksportu, produkcji przemysłowej i gwałtowny wzrost bezrobocia, to obraz naszej gospodarki nie wygląda dobrze.
A jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że mamy duże szanse pozostać spokojną wyspą na wzburzonym morzu gospodarczego chaosu. W dobie globalizacji nie jest to jednak możliwe. Dzisiaj nie ma na świecie miejsc bezpiecznych. Kryzys nie wybiera, uderza we wszystkich, bogatych i biednych, małych i dużych. Chociaż najwięcej na nim stracą najubożsi.
Obawiam się, że w tym roku polskiej gospodarce grozi czarny scenariusz. Skurczenie się PKB, wzrost bezrobocia nawet do 15 proc., dalsze osłabianie się narodowej waluty, ucieczka inwestorów zagranicznych, mniej inwestycji i spadek popytu konsumpcyjnego. Gospodarczego tsunami nie da się już zatrzymać, ale można jeszcze spróbować złagodzić jego skutki. Jak to zrobić?
Wczoraj przykład dał rząd. Po tygodniach bierności wreszcie przystąpił do działania w obronie złotego. We wtorek zapowiedział interwencję i słowa dotrzymał. To sygnał, że się obudził z letargu i chce chronić zwykłych ludzi przed kryzysową zarazą. Teraz czas na kolejne decyzje, np. przedstawienie wiarygodnego i uzgodnionego z NBP scenariusza przyjęcia euro w Polsce, rozwiązanie kwestii opcji walutowych czy rozszerzenie gwarancji kredytowych dla firm.
Jeśli rząd będzie podejmował kolejne tak zdecydowane kroki w walce z kryzysem, to czarny scenariusz może się nie spełnić. A to byłaby bardzo dobra informacja dla milionów polskich rodzin.