W niedzielę doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Sarkozym a Cameronem. Brytyjski premier oświadczył rzeczowo, że ""Musimy zabezpieczyć interesy członków UE, którzy chcą pozostać poza strefą euro, zwłaszcza odnoszące się do spójności wspólnego rynku (...). Kryzys oznacza, że ściślejsza integracja fiskalna i ekonomiczna strefy euro jest nieuchronna, ale nie może się dokonać kosztem brytyjskiego interesu narodowego".
Sarkozy zareagował w znanym aroganckim, francuskim stylu:
"Mówicie nam, że euro wzbudza w was nienawiść, a chcecie ingerować w nasze spotkania"
"Mamy waszych dobrych rad po dziurki w nosie"
"Straciliście bardzo dobrą okazję, by siedzieć cicho"
To niektóre ze stwierdzeń prezydenta Francji. Tego rodzaju wypowiedzi na pewno wzmocnią frakcję w partii torysów prącą do referendum w sprawie przynależności GB do UE. Najprawdopodobniej jeszcze tym razem nie wygrają głosowania w tej kwestii, ale kto wie, czy kolejne kryzysy i napięcia między państwami Unii nie doprowadzą do przesilenia. A kiedy lawina ruszy, raczej nic jej nie powstrzyma. Tak że panie Sarkozy oby tak dalej.