Na proPiSowskiej platformie blogerskiej ukazał się właśnie materiał propagandowy "Bezpieczeństwo surowcowe nie ma ceny" autorstwa Macieja Pawlaka, nie tyle skupiający się na tematyce sporu arbitrażowego
#PrairieMining v Polska, co budujący narrację mającą na celu racjonalizację ewentualnej przegranej strony rządowej w oczach polskiego społeczeństwa. To bez wątpienia materiał dla ludzi o mocnych nerwach: poziom "dziennikarstwa" na poziomie Korei Północnej, a może i nawet TVP. Rzygać się chce...
Zacznę może od tego, że nie będąc czytelnikiem Gazety Polskiej nie byłem w stanie po samej tylko lekturze styczniowego artykułu Piotra Nisztora o GreenX zaklasyfikować tego medium jako pisowskiego z całą pewnością. Musiałem dopiero rozeznać jak bardzo jest to medium prorządowe innymi materiałami. Tutaj natomiast wszelkie wątpliwości, że mamy do czynienia z obrzydliwą propagandą zostały rozwiane już w drugim akapicie. Dowiedzieliśmy się w nim, że nasze bezpieczeństwo surowcowe i energetyczne zawdzięczamy "dojrzałej polityce rządu Zjednoczonej Prawicy", który uratował polskie górnictwo wraz ze złożami przed opozycją z Donaldem Tuskiem na czele i Brukselą, w dodatku na przekór Rosji.
To bardzo zabawne stwierdzenie. Dlaczego? To rząd PiS szedł do wyborów z hasłem otwarcia wszystkich zamkniętych przez PO kopalń, co zostało nam górnikom obiecane ustami byłej Premier Szydło. Po dojściu do władzy nie tylko nie otworzono tych zamkniętych przez PO kopalń, ale przymuszono górniczą stronę społeczną do podpisania umowy o CAŁKOWITEJ likwidacji branży. Kopalnie zostały doprowadzone na skraj bankructwa mniej więcej na początku pandemii, miejsca pracy były zagrożone poprzez brak środków na najbliższe wypłaty, nastroje były fatalne - to wszystko jest do zweryfikowania poprzez materiały dostępne w sieci. Problem jednak w tym, że ci likwidatorzy branży górniczej nadal stroją się w piórka jej największych obrońców, ciągle zrzucających winę za swoje decyzje na Tuska, PO i Brukselę. No ale czego się spodziewać po starcu sterującemu krajem z tylnego siedzenia, nie biorącego za nic odpowiedzialności jako szeregowy poseł? Platforma Obywatelska i Donald Tusk nigdy nie jawili się jako przyjaciele górnictwa, bardziej jako sceptycy względem branży, bo nazwanie ich nieprzejednanymi wrogami górnictwa byłoby wyolbrzymieniem. Nie mniej jednak jako górnik wolę szczerych wrogów niż fałszywych przyjaciół.
Myślę, że mało kto obecnie zdaje sobie sprawę, jak wiele w polskiej polityce sprowadza się do węgla, a konkretniej do "Afery Węglowej - matki wszystkich afer PiS", jak nazwał ją Donald Tusk i zawtórował mu Roman Giertych. Polecam zapoznać się z teorią tej afery, jest niezwykle ciekawa, pozwala połączyć wiele wątków w polskiej polityce, również znaleźć prawdziwe powody wykluczenia Prairie z naszego rynku. Wiele wskazuje na to, że afera węglowa ma swoje korzenie jeszcze w aferze taśmowej z bodajże 2014 roku. Odpalenie nagrań zdaniem polityków dzisiejszej opozycji miało być odpowiedzią na próby ograniczenia importu rosyjskiego węgla do polski przez rząd PO i dokonane zostało przez rosyjskie służby w porozumieniu z pewnymi osobami, które na tym skorzystały politycznie. Po zmianie rządu import rosyjskiego węgla do naszego kraju kwitł. Zajmowała się nim nawet najbliższa rodzina pewnego ministra, który swoją drogą innemu prywatnemu inwestorowi powiedział, że nie potrzebuje żadnych projektów budowy nowych kopalń. Nic dziwnego, jeszcze zniszczyłyby mu rodzinny interes. Ale dobra, nie ma co drążyć tego tematu - afera wybuchnie w swoim czasie, nie chcę wtykać kija w mrowisko. Do brzegu...
Dalej w materiale czytamy o ambitnych planach przejęcia Bogdanki przez Skarb Państwa, jako cennego i strategicznego aktywa. Dobrze, że udało się powstrzymać rosnące ceny jej akcji m.in. zapowiedziami o podatku od nadmiarowych zysków - można będzie przejąć taniej. Co za gospodarność, żeby nie powiedzieć manipulacja giełdowa. Aż mam flashbacki z 2015 kiedy przed ogłoszeniem wezwania na akcje Enea wypowiedziała spółce długoterminowe kontrakty na dostawy węgla, co też nie jest pozytywną informacją cenotwórczą. Nie będę pytał gdzie jest nadzór finansowy, bo przecież gramy na bananowej giełdzie - dlatego nie tykam tych akcji, choć to dobra kopalnia, najlepsza w Polsce.
W kolejnym akapicie Prairie Mining jest oskarżane przez autora materiału o chęć PRZEJĘCIA kluczowego dla polskiego bezpieczeństwa surowcowego lubelskiego zagłębia węglowego. Jak się dowiadujemy, tylko dzięki niezwykłej "determinacji rządu, często wbrew wyrokom sądów i naciskom ambasad" możliwe było ZWRÓCENIE Bogdance złoża K-6-7! Te stwierdzenia są nieprawdopodobne i oburzające! Przede wszystkim Prairie niczego nie "przejęło" - pozyskało zgodnie z prawem koncesje poszukiwawcze na 4 złoża w LZW, udokumentowało je, sporządziło dokumentacje geologiczne i tym samym zyskało pierwszeństwo w ubieganiu się o użytkowanie górnicze, którego bezprawnie Australijczykom odmówiono (co szerzej opisałem w swojej analizie konfliktu). To Bogdanka zaspała, za co może mieć pretensje tylko do swoich zarządzających. Nic nie zostało jej ZWRÓCIONE, bo złóż K-6-7 nigdy nie posiadała - to złoże zostało jej przyznane bezprawnie do eksploatacji, z pokrzywdzeniem zagranicznego inwestora, który był pierwszy i miał do niego słuszne prawo. Bogdanka wykonywała rozpoznanie tego złoża odwiertami już po tym, kiedy dostała koncesję na eksploatację, jest to do zweryfikowania w doniesieniach z samej spółki.
Rozbawiło mnie natomiast stwierdzenie autora-dyletanta, że sprzedawanie przez Prairie węgla do niemieckich i czeskich koksowni zamiast do polskich bloków energetycznych (jak miałaby to robić teraz Bogdanka) nie byłoby korzystne dla Polski. Taka działalność nie byłaby przede wszystkim korzystna dla kotłów tych polskich elektrowni i wie to każdy, kto zdaje sobie sprawę co się dzieje z piecem ze stali kiedy pali się w nim koksem do wytapiania stali...
Prairie zamierzało wydobywać tam węgiel semi-koksujący, a więc nie cenzurowany przez Brukselę węgiel energetyczny, a surowiec na liście tych strategicznych dla Wspólnoty. Nijak ma się tutaj więc argumentacja, że odmówiliśmy im ze względu na politykę klimatyczną, czy politykę odchodzenia od węgla. To brednie, fasada.
Złowrodzy inwestorzy z antypodów nie poprzestali jednak na zagłębiu lubelskim, ich apetyt był niepohamowany - zamierzali PRZEJĄĆ również strategiczne złoża węgla koksującego na Górnym Śląsku i utworzyć konkurencję dla innego narodowego czempiona: Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Owe bezceremonialne "przejęcie" obyło się na zasadzie legalnego zakupu NWR Karbonia wraz z należącą do tej Spółki koncesją Dębieńsko za zaledwie 2 miliony Euro, a więc mniej niż 10 milionów złotych. Podkreślanie przez autora gigantycznych zysków JSW za 2022 idących w 7 miliardów złotych jest tylko kompromitujące dla Jastrzębskiej, że nie przejęli tego złoża w 2016 praktycznie za bezcen, drobne, że przespali taką okazję. No cóż zdarza się, ale kiedy odbili się od dna chcieli to naprawić i odkupić to złoże, odsuwając od rządu również widmo roszczenia przy okazji - ten pomysł storpedował nie kto inny jak członkowie rady nadzorczej JSW z politycznego nadania. Cieszy fakt, że autor dostrzega ogromną wartość złoża Dębieńsko, oceniając ją na 93 miliardy złotych - to tylko uwiarygadnia czteromiliardowe roszczenie Prairie jako wcale niewygórowane.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło: sytuacja jest już opanowana - dowiadujemy się z materiału. W jaki sposób? W taki, że Prairie nie mogąc poradzić sobie nawet z pomocą przychylnych wyroków polskich sądów zrezygnowało z koncesji, zabrało swoje zabawki i wyniosło się z Polski, dzięki czemu JSW mogło teraz zawnioskować o przyznanie tej koncesji od nowa? Koncesja Dębieńsko była udzielona do 2058 roku, wymagała jedynie zmiany w zakresie przesunięcia terminu rozpoczęcia eksploatacji (o co wnioskowało Prairie a Ministerstwo się nie zgodziło, przeciągając sprawę) - jeśli doszłoby do ugody, to JSW mogłoby już w przyszłym roku eksploatować te strategiczne i warte miliardy złoże od strony Knurowa-Szczygłowic! Tymczasem teraz, kiedy koncesja Dębieńsko została wygaszona przez zrzeczenie się jej, nie będziemy w stanie przejść procedury udzielenia jej na nowo przez kolejne 6-10 lat. Przy okazji każdej decyzji administracyjnej, czy to koncesyjnej czy środowiskowej czeka nowego chętnego procedura odwoławcza, a potem dwie instancje w sądzie z powództwa ekologów. Trzeba było kupić tę koncesję za uczciwą cenę, wyszłoby taniej, serio! To, co uprawiano wokół Dębieńska i Prairie ze strony Ministerstwa nosi wszelkie znamiona nieracjonalnego gospodarowania zasobami kopalin i ktoś powinien za to odpowiedzieć!
I tak oto dochodzimy do puenty całego materiału, którą pozwolę sobie zacytować:
"Sprawa znajduje się na ostatniej prostej i wkrótce zapadnie wyrok. Wartość tych roszczeń to przeszło 4 mld zł, lecz nawet jeśli Polska przegra sprawę i będzie musiała wypłacić jednorazowe odszkodowanie, co zdaniem ekspertów prawnych jest prawdopodobne, to zyski zdecydowanie przewyższają potencjalne straty. Można więc stwierdzić, że za kwotę kilka miliardów zł udało się odzyskać strategiczne złoża, których wartość jest wielokrotnie większa"
Myślę, że to komentuje się samo. Klasyczny damage control, próba budowania narracji stawiającej działania rządu w korzystnym świetle pomimo niekorzystnych zdarzeń, ot ordynarna propaganda i manipulacja. Myślę, że Pawlak z Nisztorem powinni połączyć siły i napisać coś wspólnie - ten pierwszy bowiem stara się w powyższym materiale przypisać pisowskim politykom ZASŁUGI w zachowaniu złóż, podczas gdy ten drugi stara się obarczyć WINĄ za praktycznie to samo niemieckiego arbitra i niedoszłego europosła PO. Zabawne... Jeszcze wyjdzie, że to dzięki Tarasowi i Sachsowi te złoża wróciły do macierzy za zaledwie 4 bardzo duże bańki. xD
PS: Dzięki wszystkim za podesłanie tego materiału, pewnie i tak bym na niego trafił, ale nie tak szybko..