Nie wiem czy ktokolwiek analizował techniczną sytuację przewoźników czarterowych pod kątem zwiększenia ilości wolnych miejsc.
Jeżeli założymy, że w samolodzie Boeing 737-800, jakim dysponują linie Enter Air jest 180 miejsc dla pasażerów, a miejsce środkowe w prawych i lewych rzędach musi zostać puste, to mamy spadek ilości pasażerów o 33% i wzrost ceny biletu dla pozostałych miejsc o 50%. Oznacza to wzrost cen wycieczek o odpowiednią kwotę wynikającą ze wzrostu cen biletów i dostępność 120 miejsc na samolot.
Pasażerowie, którzy będą chcieli spędzić wakacje w ciepłych krajach, zostaną niejako zmuszeni pokryć wyższy koszt biletów, jednak nie oznacza to wzrostu cen całej wycieczki, gdyż już pierwsze kraje jak Egipt oraz Grecja jasno stwierdziły, że są skłonne dopłacać do wycieczek zagranicznych turystów.
I teraz nawet jeśli nastąpiłby aż 33% spadek ilości turystów zagranicznych, to nie zmniejszy to obłożenia samolotów, które będą dysponowały tylko 120 miejscami - każdy z tych samolotów będzie musiał być rentowny, więc w pełni obłożony po wyższych cenach. A to oznacza, że jakikolwiek spadek ilości pasażerów mniejszy niż 33% spowoduje, że ENTER AIR nie będzie miał wystarczającej ilości samolotów do obsłużenia popytu i zarobi jeszcze więcej, bo będzie musiał te samoloty wynajmować w mokrym leasingu od konkurencji. A samoloty tradycyjnych przewoźników stoją i można je brać.
Nie wspominam już nawet, że cena ropy jest 50% niżej niż jeszcze kilka miesięcy temu, bo na co komu detale.