W cieniu rodzimych gigantów Ganymede i Artifex Mundi podbijają świat w zyskownych niszach i myślą o giełdzie.
Gdy „Wiedzmin” swieci triumfy w swietle reflektorow, w zaciszu studiow Artifex Mundi i Ganymede powstaja gry, dzieki ktorym gospodynie domowe z całego swiata moga poczuc smak przygody, a bywalcy portali społecznosciowych — dreszczyk hazardowych emocji bez uszczuplania portfela.
Polskie gry to nie tylko CD Projekt i światowy hit „Wiedźmin 3”. To także kilkadziesiąt mniejszych firm, które walczą o sukces na globalnym rynku — skutecznie, choć nie tak spektakularnie, bo działają w niszach. Krakowską Ganymede i zabrzańską Artifex Mundi łączą przynależność do światowej czołówki, zyski i… niechęć do medialnego rozgłosu.
Choć Ganymede robi gry od 2001 r., to zrobiło się o niej głośniej dopiero dwa miesiące temu, kiedy zainwestował w nią fundusz
MCI. Marek Wylon, założyciel i właściciel spółki, tłumaczy, że zdecydował się wpuścić inwestora finansowego, bo zamierza skokowo przyśpieszyć rozwój firmy. — Naszym celem jest przejście od modelu organicznego do akwizycyjnego — mówi Marek Wylon.
Ganymede, która działa obecnie jak firma rodzinna, inwestor finansowy jest potrzebny także po to, by wprowadzić w spółce profesjonalne zarządzanie i dostosować ją do oczekiwań rynków finansowych. To konieczne, by w przyszłości mogła wejść na giełdę.
— Może to nastąpić, gdy firma znacząco zwiększy wycenę — mówi Marek Wylon. Gdy wchodził do niej
MCI, była wyceniana na 65 mln zł.
Na giełdę może trafić również Artifex Mundi. Od czterech lat mniejszościowym udziałowcem spółki jest fundusz z grupy Warsaw Equity, a oferta publiczna to jeden ze sposobów wychodzenia z inwestycji.
— Nie wykluczamy takiego rozwiązania. Na razie jednak nie potrzebujemy dodatkowych pieniędzy na rozwój — zastrzega Kamil Urbanek, wiceprezes i jeden z właścicieli Artifex Mun