Choroba będzie się przemieszczała z miasta do miasta przez okres od 18 do 24 miesięcy, zarażając ponad jedną trzecią mieszkańców. Przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia są przekonani, że około półtora miliarda ludzi na całym świecie potrzebowałoby opieki medycznej, a blisko trzydzieści milionów wymagałoby hospitalizacji. Opierając się na doświadczeniach z ostatniej pandemii i biorąc pod uwagę obecną wielkość populacji na świecie, epidemiolodzy ostrzegają, że mogłoby umrzeć nawet siedem milionów ludzi.
- Szpitale będą przeładowane, szkoły zostaną zamknięte, firmy zostaną zamknięte, lotniska będą opustoszałe – przewiduje doktor Lo.
- Biznes podupadnie, ponieważ ludzie będą unikali kontaktów towarzyskich na tyle, na ile będzie to możliwe – dodaje doktor Yuen.
Eksperci ostrzegają też, że w takiej sytuacji wszystkie ośrodki zdrowia będą przeciążone nie tylko z powodu ogromnej liczby pacjentów, ale również dlatego, że będzie brakowało personelu medycznego, który również zacznie chorować. - Podczas epidemii SARS obserwowaliśmy przypadki, że ludzie, którzy powinni byli iść do szpitala z powodu takich chorób, jak na przykład rak, musieli rezygnować z leczenia, co przyczyniło się jeszcze do większej liczby zgonów – mówi doktor Lo.
Najbardziej zagrożeni na zachorowanie będą ludzie w podeszłym wieku oraz bardzo młodzi.
Eksperci zauważają jednak, że na razie niewiele wiadomo na temat obecnych zachorowań na świńską grypę, nie wiadomo też na ile poważne są obecne przypadki i zbyt wcześnie jest, by stwierdzić, czy doprowadzi to do pandemii. W obecnej chwili cała uwaga skupia się na tym, by znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania i powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby.