Dnia 2012-01-26 o godz. 18:35 pijok napisał(a):
> ...nic się nie dzieje...
jedyne dobre info to to że się
> postarzeliśmy i nabraliśmy doświadczeń...
Najwieksze jaja, to robi MSP. Jak można taka malutka firmę, ze stratą roczna, sprzedawac przez pól roku i końca nie widać.
To dlatego podnoszą potem Vat, akcyze na paliwa itp. , bo nie działają szybko w sprawie sreber rodowych.. Przcież to nie branża zbrojeniowa, żeby takie tajemnice tu były. Wszystko tajne przez poufne. Może ktoś pod stołem chce wziąć! Ale kto? i od kogo? Jest przcież NIK, KNF no i CBA. Szkoda,że PIS juz nie rządzi. Z pewnością znależli by tu hamulkcowych i aresztowali o 5-tej rano kilka osób! A potem telewizja by to pokazała. I wtedy transakcja zakończyłaby się bardzo szybko!
Ja uważam, że to jest do sprzedania w ciagu 2-3 tygodni. Jest wycena, są oferenci .Albo płacisz, albo won , a nie badania, negocjacje itp. przez całe miesiące.
I do tego są tacy niekumaci, że jeszcze się nie zorientowali, że pan J. to nie lubi kupować po dobrej cenie dla sprzedjącego, wszystko bowiem chce za półdarmo. Wiec pewnie i tym razem nie zapłaci, jak należy. Więc po co tak to przeciągać?
Walcie kawę na ławę, że przetrag bez rozstrzygnieci i czekamy na lepsze czasy!
A ja bym jeszcze wysłał tego maila Pangi do firmy Multico, na ręce pana Jakubasa!
Niech wie, co tu grozi za przeciąganie sprawy i brak informacji s Polnej SA.
No, właśnie Mennica, czyli Jakubas odpadła z wyłącznych negocjacji w spawie zakupu COIG SA.
Tu pewnie też tak będzie. Panga ma rację, pan J. chce kupować tanio, a nie po cenie godziwej.
Teraz rozumiem, po co to wszystko. Kiedy MSP ogłosi, że Polna nie kupuje ARCHIMEDESA, to kurs spadnie do 7-8 zł. i pan J. znowu weźmie udział w skupie i opchnie kolejne 200.000 akcji.
To takimi nićmi to szyte ! Właściwie to nie nici, a słomiane powrósło, które wychodzi zbutów naszego pryncypała kolejny raz.
Każdy, kto pierwszy raz zawita w miejscu pracy Zbigniewa Jakubasa, właściciela Multico, poluje na słonie. Wiadomo, że jeden z najbogatszych Polaków od lat kolekcjonuje figurki tych zwierząt, obowiązkowo z podniesioną trąbą — tylko takie przynoszą szczęście. A tu okazuje się, że ze słoniami już finito. Nie mieszczą się, za dużo tego szczęścia.
— Wszystkich proszę, żeby słoni już mi nie przynosili. W biurze mam ledwie część kolekcji, kilkadziesiąt sztuk — mówi biznesmen, ogarniając wzrokiem stadko zwierząt z kamieni, szkła, szlachetnych metali. Jest i słoń wielkości owczarka niemieckiego (skąd wzięła się schowana za nim futbolówka?), są i takie, które mieszczą się w dłoni.
Gdy goście oderwą wreszcie wzrok od zwierząt, podziwiają widok z tarasu. Na pierwszym planie pokryte patyną dachy kościołów warszawskiego Nowego Miasta, dalej zabudowania na prawym brzegu Wisły. Przez uchylone okno słychać… orły i sokoły. Krzyk drapieżników puszczany z głośników odstrasza uciążliwe chmary gołębi.
Marmur bez cukru
W środku przytulnie. Gości wita przestrzeń, przy której projektowaniu napracował się Wiesław Olko, architekt znany ze współpracy także z Janem Kulczykiem. Rozłożyste kanapy, jasne kolory, szlachetne drewno, tynki z mieszanki marmuru i wosku. Dwa obrazy Michała Zaborowskiego dodają kolorytu (artysta „chodzi” w przedziale 15-30 tys. zł za płótno).
Surowo nie jest, ale słodko też niespecjalnie, nie licząc śliwek w czekoladzie, wyłożonych w porcelanowej misie na stoliku. Nieco szorstkie słowo „gabinet” obowiązuje dopiero dalej, na prawo od wejścia. Tam stoi sporych rozmiarów biurko, za fotelem gruba ściana z matowego szkła. Zasłania niebanalny widok na południe, gdzie wieczorem rozbłyskuje nie tylko Zamek Królewski, ale i światła wieżowców w centrum miasta. Błąd?
— Przemyślana decyzja. Wystrój wnętrza konsultowałem ze specjalistką od feng shui. Poleciła mi grubszą ścianę z tyłu, żeby blokowała energię za mną. Nie wiem, czy bez szyby byłoby źle, wiem, że czuję się w tym miejscu rewelacyjnie, a pracuję przecież po 12 godzin na dobę — twierdzi Zbigniew Jakubas.
Helikopter w operze
Na blacie biurka obok laptopa leżą pliki dokumentów w czterech warstwach. Najpilniejsze na górze. Reszta poleży jeszcze dobre kilkanaście dni. Jest i karteczka z godzinami posiłków, bo biznesmen w wirze zajęć o nich zapomina.
— Lubię porządek, nie chcę żeby wyszło, że mam bałagan — mówi inwestor. I otwiera boczne szafy, gdzie rzędami stoją dokumenty poszczególnych spółek z ostatnich kilku lat, tysiące kartek i karteczek, wszystko na swoim miejscu, niczym w japońskiej fabryce.
Ale nie zawsze właściciel Multico pracuje w tempie Japończyków. Gdy zwalnia obroty, relaksuje się przy muzyce operowej puszczanej z audiofilskiego sprzętu. Książek też nie brakuje. Najbliższa do poczytania to prezent od Igora Chalupca — opowieści tych, którzy wzmocnili się w kryzysie. Są i katalogi z aukcji obrazów, zbiór kreskówek z „New Yorkera” i tomisko Warrena Buffetta o tajnikach inwestowania. Jest prawie jak w domu. Jedyna wada: brak lądowiska dla helikopterów.
Latanie nimi Zbigniew Jakubas pokochał w latach 90., gdy Multico budowało rozlewnię wody mineralnej w Beskidzie Sądeckim. Nieprzypadkowo więc zaszczytne miejsce w gabinecie zajmuje latająca miniatura helikoptera — prezent od pracowników.
— Teraz też latam i wciąż z pilotem, choć czasem kusi mnie, żeby zrobić licencję, polatać samemu przy dobrej pogodzie, dla frajdy, a nie spiesząc się na spotkanie — przekonuje biznesmen. Lądowisko będzie na planowanym w centrum Warszawy Multico Tower, budowa rusza lada miesiąc, 38 pięter luksusu. Ostatnie będzie dla prezesa? Zbigniew Jakubas nie podjął jeszcze decyzji:
— Nie wiem, czy się tam przeniosę. Za dobrze mi tu — kwituje.
Karol Jedliński
Nic dziwnego, że nie ma czasu dać zarobić drobnicy :)
I upieprzył ciulsasek na koniec. Ciulasku, aby ci tak ten mróz upieprzył palce, żebys jutro nie mógł robic tych g..ównia..ch sztuczek na koniec na tej wojej klawiaturze. Tu ma byc 15 zeta , a nie takie podchody. Panimajesz?